W bibliotece Prousta

Joanna Janowicz Joanna Janowicz
23.11.2012

Bez względu na to, czy są tradycjonalistami, czy buntują się przeciw zastanym porządkom, bez względu na to, czy są uważani za autorów klasyki, czy postrzega się ich jako innowatorów, rzadko zdarzają się pisarze, którzy nie byliby również wybitnymi czytelnikami.

W bibliotece Prousta

Proust nie był wyjątkiem od tej reguły. Czytanie było dla niego najwcześniejszym i najistotniejszym źródłem przyjemności w życiu oraz stymulacją. I to miało nigdy się nie zmienić. Różni się jednak od swoich kolegów po fachu tym, jaką rolę odegrała literatura w jego dziełach.

Otóż wydawać by się mogło, że Proust nie był w stanie stworzyć postaci bez wkładania jej w ręce książki. Dwieście osób zaludnia świat jego wyobraźni, a tej gromadce towarzyszy około sześćdziesięciu pisarzy. Niektórzy z nich, jak Chateaubriand i Baudelaire, inspirowali go, podczas gdy inni, jak Madame de Sévigné, Racine, Saint-Simon i Balzac, uwydatniali charakter jego postaci. I wreszcie, Proust był tak nasycony pracami swoich ulubionych pisarzy, że stworzonym przez nich bohaterom dał specjalne miejsce w swojej własnej książce. Przykładowo, Fedra Racine’a odgrywa istotną rolę w życiu narratora, a Charles nie byłby sobą bez towarzyszącego mu wciąż balzacowskiego Vautrina.

Przyjaciele Prousta zapewniali, że przeczytał wszystko i niczego nigdy nie zapominał. Książka, która opowiadałaby o erudycji Prousta, byłaby co najmniej równie długa jak siedem tomów "W poszukiwaniu straconego czasu". Analizę należałoby rozpocząć już przypatrując się temu, co Proust czytał w dzieciństwie, a co sprawiło, że stał się namiętnym czytelnikiem.

Wszyscy pisarze, którzy występują w "W poszukiwaniu straconego czasu", pochodzą z Francji, jednak byłoby błędem bagatelizować wpływ, jaki na Prousta mieli autorzy brytyjscy. Fakt, że Ruskin, Stevenson, Eliot czy Hardy, rzadko są wymieniani w powieści, nie dowodzi tego, że byli dla niego mniej istotni. Tak jak Baudelaire, byli całkowicie wchłonięci przez Prousta.

Francuski pisarz wyjaśniał to w liście do swojego przyjaciela, dyplomaty Roberta de Billy: „To ciekawe, że wśród wielu gatunków i stylów nie istnieje dla mnie literatura, która pochłaniałaby mnie bardziej niż amerykańska czy brytyjska, taka, jaką reprezentują George Eliot, Hardy, Stevenson czy Emerson. Niemcy, Włosi, a także bardzo często Francuzi pozostawiają mnie obojętnym, ale już dwie strony Młynu nad Flossą wystarczą, by doprowadzić mnie do łez”.

Proust nie wspomina w tym liście o Ruskinie, ale jego wpływ na niego jest większy niż jakiegokolwiek innego niefrancuskojęzycznego pisarza. Przywołany na kartach "W poszukiwaniu straconego czasu" tylko czterokrotnie, jest nieustannie obecny w tej powieści jako tłumiona obecność czy odczuwalna nieobecność, co doskonale ilustruje dowcipna uwaga narratora "W poszukiwaniu…": „książka jest ogromnym cmentarzem, na którym na większości nagrobków imiona i nazwiska zatarły się i nie można już ich odczytać”.

Wpływ większości ulubionych pisarzy na Prousta – i na wielu innych literatów – kieruje się właśnie w stronę tak wyobrażonej nekropolii, nie sądzicie?


komentarze [5]

Sortuj:
więcej
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
Boogna  - awatar
Boogna 26.11.2012 21:19
Czytelniczka

@carol - zgadzam się. Naprawdę przeczytałam z wielkim zainteresowaniem i pozostał mi jakiś niedosyt.
Może dlatego nie potrafię powiedzieć co sądzę...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
carol  - awatar
carol 23.11.2012 13:24
Czytelniczka

Ciekawy zalążek być może ciekawego artykułu, szkoda że trochę powierzchownie poprowadzony: dużo nazwisk, ale przydałoby się jakieś rozwinięcie, trochę przykładów, na czym dokładnie ten wpływ polegał.

"Proust nie wspomina w tym liście o Ruskinie, ale jego wpływ na niego jest większy niż jakiegokolwiek innego niefrancuskojęzycznego pisarza. Przywołany na kartach "W...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
wicher_Lab  - awatar
wicher_Lab 23.11.2012 12:18
Czytelnik

Mam mgliste myśli po tym tekście, bo znam "W poszukiwaniu straconego czasu", a tu nagle przedstawiono mi Prousta jako autora, który stworzył postać i dał jej w rękę książkę. Tak jakby wymyślił sobie całą historię, podczas gdy jest ona jego własną historią, a ludzie i przywołani artyści też znikąd nie są. To - co prawda - nie dokument, ale literackie ujęcie wspomnień...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
kryptonite  - awatar
kryptonite 23.11.2012 11:31
Bibliotekarz | Oficjalny recenzent

Prawda - pisarze, aby szukać natchnienia, często sięgają po dzieła innych literatów. Pozycje z klasyki same się proszą, aby po nie sięgnąć;-) Proust to tylko jeden z wielu, który tak wysoko cenił sobie literaturę.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Joanna Janowicz - awatar
Joanna Janowicz 23.11.2012 11:19
Czytelniczka

Zapraszamy do dyskusji.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post