Orhan Pamuk: Gość naiwny i sentymentalny

LubimyCzytać LubimyCzytać
31.10.2012

fot. Grzegorz Ziemiański

Orhan Pamuk: Gość naiwny i sentymentalny

W ciągu ostatnich dwunastu miesięcy odwiedziło Polskę trzech wybitnych pisarzy, zdobywców literackiej nagrody Nobla. Niemal dokładnie rok temu, w październiku 2011, podróż z Warszawy do Krakowa odbył Mario Vargas Llosa. Następnie, w lipcu bieżącego roku, do Poznania zawitał J.M. Coetzee. Żaden z nich nie był jednak tak fetowany jak główny gość zakończonego w zeszłą niedzielę Festiwalu Conrada, turecki autor Orhan Pamuk.

Artysta, „który w poszukiwaniu melancholijnej duszy swojego rodzinnego miasta odkrył nowe symbole zderzenia i przenikania się kultur”, jak w 2006 roku komisja noblowska uzasadniła przyznanie mu tego, wciąż uważanego za najbardziej prestiżowe, literackiego wyróżnienia. Jego przyjazd do Polski związany był też ze świeżo wydaną książką Pisarz naiwny i sentymentalny. Składają się na nią wykłady z teorii literatury, które Pamuk wygłosił w 2009 roku na Uniwersytecie Harvarda.

Podczas konferencji prasowej i spotkania z czytelnikami w wypełnionej po brzegi Auditorium Maximum Uniwersytetu Jagiellońskiego, dzielił się on swoimi poglądami zawartymi w tej książce, jak i osobistymi refleksjami na temat sztuki, powieściopisarstwa i miejsca, z którego pochodzi.

O KONDYCJI POWIEŚCI ARTYSTYCZNEJ

Orhan Pamuk: Często słyszę, że sztuka powieści umiera. Moim zdaniem tak się nie dzieje. Powieść, jaką znamy dziś, została wynaleziona przez Dickensa i Balzaka w połowie XIX w. I przez te 160 lat zmarginalizowała wszystkie inne formy komunikacji literackiej, jak choćby poezję i dramat. Powieść się zglobalizowała. Częstym przykładem, który przytaczam w wywiadach jest mój chiński wydawca z Szanghaju. Opowiada mi on, że nieustannie pada na niego „deszcz powieści”. W Chinach wszyscy je piszą. W tym roku nawet powędrowała tam nagroda Nobla. Ten gatunek literacki powiększył nasze rozumienie ludzkości, naszą jej koncepcję. Obecnie cały świat pisze powieści, zmieniając nieustannie ich kształt. Przez to jest ona wciąż pełna życia i elastyczna. Każdy kolejny pisarz dodaje do niej coś ze swojej indywidualności. Jestem pod tym względem wielkim optymistą. Powieść stała się też bardziej komercyjna. Powstała tzw. „literatura gatunków” – romanse, powieści detektywistyczne, science-fiction etc. Jednakże powieść literacka – definiowana jako gatunek – która zadaje pytania natury filozoficznej, religijnej, dotykająca esencji ludzkiego życia, gdzie jakość języka, którym jest napisana ma znaczenie, jest wciąż żywa. Najnowocześniejsze osiągnięcia technologiczne nie sprawiły, że o tym zapomnieliśmy. Powieść artystyczna żyje i ma się dobrze.

O ADRESATACH SWOICH KSIĄŻEK

Sztuka powieści jest sztuką narodową. Jej rozwój jest równoległy z rozwojem danej nacji. Ale na tym nie koniec. Gdy pisałem swoją pierwszą powieść, myślałem tylko o tureckich odbiorcach. Zakładałem, że maksymalnie 2000 osób może kupić moją książkę. Taką miałem nadzieję. Wszyscy pisarze zaczynają w ten sposób. Jednak po około dziesięciu latach moje książki zaczęły być tłumaczone na języki obce. Po kolejnej dekadzie zacząłem być rozpoznawalny na świecie. Ludzie mówili: „Panie Pamuk, jest pan pisarzem stambulskim”. Dowiedziałem się tego po 20 latach pisania o Stambule. Taka była międzynarodowa reakcja na moją twórczość. Wcześniej nawet nie zdawałem sobie z tego sprawy! Kiedy już sobie uświadomiłem, że jestem pisarzem stambulskim, od ludzi z zagranicy, którzy czytają moje książki i przyjeżdżają do Stambułu nie było już dla mnie drogi ucieczki. Zwiększyła się moja samoświadomość. Teraz jestem, na szczęście, albo niestety, świadomym pisarzem stambulskim. Na początku tak nie było. Oczywiście na początku pisałem tylko dla tureckich czytelników. Lecz teraz muszę wyznać, że pisze dla każdego, kto chce czytać moje książki. Są one tłumaczone na 62 języki. Nie staram się jednak tłumaczyć tureckiego narodu innym ludziom, ani nie wykładam innych cywilizacji, zachodnich idei narodowi tureckiemu. Staram się pisać powieści artystyczne, które czyta się z przyjemnością. Takie, po jakie sam chciałbym sięgnąć.

O TYM JAK TWORZY SIĘ LITERATURĘ

Pisanie ma sprawić, że rzeczy dobrze znane wydają się obce, a rzeczy obce wyglądają znajomo. W ten sposób świat zaczyna nas zaciekawiać. Nie tylko literatura, lecz cała sztuka polega na widzeniu rzeczy w inny sposób. Jeśli nie potrafię tego dokonać, moje ręce same się zatrzymują. Jeśli piszę o czymś co wszyscy widzieli, językiem, który każdy zna, wiem, że coś robię źle. Powinienem pisać o rzeczach znajomych w taki sposób, żeby odbiorca czytając uśmiechnął się i dostrzegł ich nowość. Bycie w świecie, życie, jest tak wspaniałą rzeczą, że literatura tylko podkreśla jego krystaliczną doskonałość. Literatura powinna ujmować piękno i jakość świata, jego niemal religijne piękno. Chociaż sam jestem osobą jak najbardziej świecką.

O TRUDACH BYCIA NOBLISTĄ

Istnieją dwa stereotypy związane z przyznaniem literackiej nagrody Nobla. Według jednego, po otrzymaniu Nobla, nie jest się w stanie już nic wartościowego napisać, a sama nagroda jest początkiem emerytury. Jako, że dostałem go w relatywnie młodym wieku, ten przypadek nie odnosi się do mnie. Poza tym w czasie, gdy dowiedziałem się o przyznaniu mi nagrody Nobla byłem dokładnie w połowie pracy nad nową książką, tj. „Muzeum Niewinności”. Ona dała mi zajęcie jeszcze przez kolejne półtorej roku. Nie miałem więc problemu z pytaniem: „co teraz pisać?”.
Według drugiego stereotypu, laureat Nobla myśli: „O nie, telefon bez przerwy wydzwania, jestem taki sławny, wszyscy mi zazdroszczą. Jakie straszne życie mnie teraz czeka.” Wielu Noblistów stara się pozować w ten sposób. W rzeczywistości jest inaczej. Nobel uszczęśliwia. Już wcześniej cieszyłem się sporą popularnością. Byłem tłumaczony na 46 języków, teraz ta liczba wzrosła do 62. Mam wielu czytelników na całym świecie. Czuję się przed nimi odpowiedzialny, żeby pisać piękną literaturę. To wspaniałe uczucie. Jeśli chce się unikać telefonów, wystarczy odłączyć aparat od gniazdka. Nagroda Nobla to wspaniała rzecz i otrzymanie jej mogę polecić każdemu!

O TYM JAKIM JEST CZYTELNIKIEM

Moja ostatnia książka „Pisarz naiwny i sentymentalny” mówi o tym, że każdy pisarz ma dwie strony. Że są dwie siły, które nim targają. Tak samo dzieje się w przypadku czytelnika. Jest strona naiwna, dziecinna. Ona nie kalkuluje. Przyjmuje, że wielkie pomysły przychodzą „z góry”, od Boga, jak byśmy byli opętani przez słowa, bez refleksji o moralności, polityce, czy karierze. Po prostu pisze się i czyta tak jak dziecko, bezrefleksyjnie. To jedna strona. Druga jest sentymentalna, kalkulująca. Jest to strona nowoczesnego pisarza, który bez przerwy zastanawia się: „czy ta sztuczka mi się powiedzie”, „jak czytelnik to zrozumie”, „jakie są moralne lub polityczne konsekwencje tego co tworzę”. To ciągła troska. Jest we mnie także ten aspekt. Czytelnikiem także jestem zarówno naiwnym, jak i sentymentalnym. Czasami daję się ponieść na przykład, przez kolejną książkę Johna le Carré, Patricii Highsmith i innych pisarzy powieści detektywistycznych, których bardzo lubię. Dzieje się tak zarówno w przypadku czytanych przeze mnie książek, jak i oglądanych filmów. Pomaga mi to lepiej zrozumieć moich czytelników. Jednakże, podczas tych lektur sprawdzam i kalkuluję, jak działają ich powieści. Myślę: „Mój Boże, jak on to zrobił?”. Zawsze sobie zadaję to pytanie.

O SWOICH LITERACKICH KORZENIACH ZE WSCHODU I ZACHODU

Za najwybitniejszych pisarzy uważam Tołstoja, Dostojewskiego, Prousta i Tomasza Manna. Są też jednak pisarze nieeuropejscy, wschodni twórcy, których podziwiam. Na przykład Jun'ichirō Tanizaki. To wspaniały pisarz. Niektórzy twórcy mieli na mnie ogromny wpływ, tak jak wymieniony już Dostojewski. Moje powieści, np. Nazywam się Czerwień, są też silnie inspirowane spuścizną literacką Imperium Osmańskiego i Persji.
W XIX w. władcy Osmańscy zdali sobie sprawę z tego, że wyprawy wojenne na zachód nie przyniosą skutku. Że ich wojska za każdym razem będą pokonywane. W XIII w. arabski uczony i socjolog Ibn Chaldun bardzo wcześnie zidentyfikował ten problem pisząc, że cywilizacje, plemiona, społeczności które zaczynają przegrywać walkę z innymi cywilizacjami, plemionami itp. szybko zaczynają naśladować zwycięzców. Westernizacja Rosji, Imperium Osmańskiego, Japonii i innych miejsc zaczęła się właśnie w ten sposób. W ciągu ostatnich 150 lat swojego istnienia, w Imperium Osmańskim pojawiło się rozmyślne dążenie do westernizacji kraju przez rządzące elity, od sułtanów począwszy. Turcja rozpościera się na dwóch kontynentach nie tylko geograficznie. Te dwie kultury, wschodu i zachodu zawsze były tu blisko siebie. Od mniej więcej XIII w. do XVIII, to kultura Persji, sztuka i literatura, uchodziła w Imperium Osmańskim za nowoczesną. Dopiero na początku wieku XIX nastąpił przeskok zapatrywań w stronę Europy, zwłaszcza Francji. Tym, co być może jest nowatorskie w moim pisarstwie jest czerpanie z osiągnięć wschodniej literatury. Zapatrzenie się na zachód z jego pozytywistyczną filozofią, tak różną od zorientowanej na religię kultury perskiej sprawiło, że założyciele państwa tureckiego, Mustafa Kemal Atatürk, błędnie przyjęli, że Europa odnosi tyle sukcesów, bo potrafiła odciąć się od religii. Przez to nastąpił odwrót od starych, klasycznych tekstów literatury wschodu, sufizmu. Pomimo że nie miały one nic wspólnego z religijną propagandą. W rezultacie, wiele z tych dzieł popadło w zapomnienie. Nowością, którą wprowadziłem do współczesnej literatury tureckiej był powrót do tych starych książek. Połączyłem te opowieści, ich część treściową, nie religijną, ze współczesnymi, modernistycznymi i postmodernistycznymi technikami powieściopisarskimi. Pierwsza książka, którą napisałem w ten sposób to Czarna Księga.

O BYCIU PISARZEM JEDNEGO MIEJSCA

Piszę po turecku i zawsze będę pisał w tym języku. Jedynie Pisarz naiwny i sentymentalny był napisany po angielsku, ponieważ wykłady, z których składa się ta książka były wygłoszone w tym języku. Ponadto angielski jest językiem międzynarodowej krytyki literackiej. W przeciwnym razie tłumacze mieli by wiele problemów i wysyłali mi mnóstwo wiadomości z pytaniami „co chciałeś przez to powiedzieć”, „co tutaj miałeś na myśli, Orhan, czy możesz to wytłumaczyć po angielsku?”. Nawet gdybym opublikował tę książkę po turecku, najpierw trzeba by ją tłumaczyć poprzez angielski. Dlatego na polski, jak i wszystkie inne języki, jest ona tłumaczona z angielskiego.
Jest wielu pisarzy, którzy z powodzeniem potrafią zmienić kulturę, w której żyją, przeprowadzić się na inny kontynent, czy pisać w obcym języku, np. Joseph Conrad lub Vladimir Nabokov. W porównaniu z nimi utknąłem w jednym miejscu. W tej samej okolicy i na tych samych ulicach, przy których mieszkałem od 50 lat, bo w takim wieku napisałem książkę poświęconą im książkę „Stambuł”. Rozumiem ideę wielokulturowości, w jej niezgodzie na nacjonalizmy i wszelkie uprzedzenia. Być może jednak moja postawa wynikała ze sprzeciwu wobec retoryki, według której tylko głupcy siedzą w jednym miejscu, podczas gdy wszyscy przemieszczają się nieustannie z punktu A do punku B. Wg statystyk UNSECO aż 97 proc. ludzkości przez całe życie pozostaje w miejscu, które nazywa domem. Nieważne, czy rozumie przez to rodzinne miasto, czy kraj. Był czas w moim życiu, gdy przez 15 lat nie wyjechałem poza Stambuł. Później z kolei mieszkałem w Nowym Jorku. Po 2005 roku długo przebywałem poza domem. Obecnie, każdego roku przez jeden semestr wykładam na Columbia University. Mieszkając tam, chciałem poznać innych pisarzy. Aż pewnego dnia ktoś powiedział mi o Isaac'u Asimov'ie, autorze chyba ze stu tysięcy powieści science-fiction i dziesięciu tysięcy zbiorów esejów. Podobno przez 40 lat nie wyściubił on nosa poza Manhattan. Bardzo mi się taka wizja podoba.

O ORHANIE PAMUKU, BOHATERZE LITERACKIM

Moja bytność we własnych powieściach nie jest inspirowana ani Alfredem Hitchcockiem ani Jorge Luisem Borgesem. Hitchcock pojawia się w swoich filmach, żeby złożyć coś na wzór osobistego podpisu. Borges czasem pojawia się w napisanych przez siebie historiach żeby zasugerować ich fikcyjność, lubi umieszczać czytelnika w grze luster i pokazywać mu, na jakim niepewnym podłożu zasadza się świat. Podobają mi się obydwa te pomysły. Jednak sposób w jaki ukazuję samego siebie w powieści nie ma z nimi wiele wspólnego. Powieść to ciąg scen, pejzaży, obiektów widzianych z perspektywy jej bohaterów. Lecz co jeśli oni, np. umierają? Kto za nich opowie co wydarzyło się po ich śmierci? Pytanie, kto wypowiada się w powieści stało się bardzo ważne po Henrym Jamesie. Powieść powinna być skomponowana dookoła jednego lub więcej bohaterów. Conrad także zdawał sobie sprawę z tego problemu. Pojawiam się np. pod koniec Śniegu. Moja postać pociąga za sznurki tej opowieści w pewnym momencie. Umieściłem też siebie wraz bratem i naszą matką w „Nazywam się Czerwień”, pod naszymi prawdziwymi imionami. Chciałem jej w ten sposób nadać bardziej osobisty wymiar. W „Muzeum Niewinności” moja postać spina klamrą całą opowieść.

O MUZEUM NIEWINNOŚCI

Napisałem powieść o miłości zatytułowaną: Muzeum Niewinności. Nie stawia ona jednak miłości na piedestale, nie gloryfikuje jej. Pokazuje raczej, że jest ona rzeczą naturalną, która może się przytrafić każdemu z nas. Tak jak wypadek samochodowy. Nie możemy jej kontrolować.
Książka opowiada o mężczyźnie z wyższej klasy społecznej Stambułu lat siedemdziesiątych, który zakochuje się w dwa razy młodszej od siebie i nie tak majętnej dalekiej kuzynce. Jest on tak głęboko zakochany, że wywołuje to w nim frustrację, ponieważ, tak jak w tureckich melodramatach, nie może on być ze swoją miłością. Wychodzi ona za mąż za innego człowieka, a nasz bohater, jak dobry krewny, zaczyna odwiedzać ją w jej rodzinnym domu. Z upływem czasu, gdy te wizyty ciągną się przez kilka lat, zaczyna on zbierać, lub nawet kraść przedmioty, które się wiążą z jego ukochaną, które mu o niej przypominają. Powstaje z tego ogromna kolekcja. Postanawia on stworzyć z nich muzeum swojej miłości, żeby wyjaśnić współczesnym istotę swojego uczucia. Np. pokazując kolczyk i wspominając, że wiąże się on z chwilą kiedy poznał swoją miłość. Są tam grzebienie, zdjęcia, itp. Sam również stworzyłem taką kolekcję. Pierwszym jej elementem był budynek muzeum, który kupiłem. Jego lokalizacja zasugerowała mi, gdzie główna bohaterka, razem z rodziną powinna mieszkać. Także to, że jej ojciec jest emerytowanym nauczycielem licealnym, a matka krawcową. Pisząc tę powieść nabywałem wciąż kolejne przedmioty na pchlich targach, albo dostawałem je od znajomych. Dbałem o to, żeby były to ładne rzeczy, bo chciałem umieścić je w moim muzeum. Obdarowałem nimi także bohaterów mojej książki. Nie było to łatwe zadanie. Np. trudno jest zdobyć szczoteczki do zębów z lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku. Wiele osób zbiera karty telefoniczne, ale nikt nie kolekcjonuje starych skarpet. Nikt nie zachowuje też zużytych szczoteczek. Udało mi się w końcu to wszystko znaleźć i dokończyć powieść. Początkowym pomysłem było, by muzeum powstało równo z publikacją książki. Opisuje ona nawet jak do niego trafić. W międzyczasie niestety pojawiły się polityczne naciski, przez które musiałem przez pewien czas mieszkać poza krajem. Utrudniło to otwarcie muzeum. Dopiero gdy książka zyskała międzynarodową popularność wróciłem do pracy nad jego utworzeniem. Otworzyłem je oficjalnie w Stambule, w ostatnich dniach kwietnia 2012. Jeśli pojawisz się w nim z książką „Muzeum Niewinności”, bilet wstępu jest darmowy.

O „KWESTII RELIGII, WIARY I BOGA”

Wolę literaturę.


Wysłuchał i spisał:
Mateusz Witczak


komentarze [2]

Sortuj:
więcej
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
Paloma  - awatar
Paloma 02.11.2012 09:23
Czytelniczka

Wielkie dzięki za relację dla tych, którzy nie mogli niestety tam być!

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
LubimyCzytać  - awatar
LubimyCzytać 31.10.2012 16:27
Administrator

Zapraszamy do dyskusji.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post