Ja, Ozzy. Autobiografia Ozzy Osbourne 8,2
ocenił(a) na 56 tyg. temu Lubię Ozzy'ego, zarówno solowe płyty (dwie pierwsze szczególnie),jak i w ramach Black Sabbath. Czytając tę książkę człowiek niejeden raz się uśmiechnie, jakie rzeczy można odwalać będąc pod wpływem różnych specyfików. Niejeden też raz przychodzi refleksja - ile nałogi zabierają momentów z życia prywatnego, gdy się jest tak zrobionym, że nie pamięta się nawet tak ważnych chwil jak urodziny dzieci.
Z tą autobiografią mam jeden problem - nazywa się Sharon Osbourne. Każdy kto choć trochę interesował się nie tylko samą muzyką Ozzy'ego ale kulisami jego kariery wie, jaką osobą jest Sharon. Tak jak pisał ktoś w innej opinii, jest to osoba, która wydaje się kontrolować wszystko - zarówno samego Ozzy'ego jak i całe otoczenie wokół. Piosenkarz sam na łamach książki przyznaje, że nie wyobraża sobie życia bez niej i jednym z największych strachów w życiu był ten, że go opuści. Znając dwie strony medalu sporu o tantiemy z pierwszych solowych albumów pomiędzy państwem Osbourne a Bobem Daisleyem i Lee Kerslake, wyłania się obraz, przepraszam za przekleństwo "zaborczej suki", która posunęła się do tego, że zatrudniła muzyków żeby nagrać partie Boba i Lee od nowa, by im nie płacić. Fani jednak jasno powiedzieli, co na ten temat sądzą i mieli w dupie nowo nagrane wersje.
Podobnie sprawa ma się ze spuścizną Randy'ego Rhoades'a. Jego mama Dolores, ewidentnie po jego śmierci nie przepadała za państwem O. Niestety dla fanów, państwo O. wydaje się są w posiadaniu i mają prawa do materiałów z czasów gdy Randy grał z Ozzym i nie są skorzy do upublicznienia ich.
Reasumując - czuć bardzo wyraźnie, że publikacja ta była wydana pod pełną kontrolą Sharon, na pewno żadne ze słów na kartach tej książki nie mogło by się znaleźć bez jej zgody, gdyż niestety wydaje się, że Ozzy będąc osobą skorą do uzależnień jest niejako w pewien sposób ubezwłasnowolniony.
Mój ideał książki o Ozzym składałby się z dwóch rzeczy - pierwsza to zbiór śmiesznych anegdotek, historii o tym ile wypił i przećpał Ozzy - tutaj książka w pełni dowozi. Druga to więcej poważniejszych informacji (szczególnie z okresu solowej kariery) - jak powstawały płyty, jak układały się jego relacje z muzykami, skąd brał inspiracje do różnych utworów, większej próby zmierzenia się z trudną kwestią praw autorskich do piosenek. No i tutaj zdecydowanie jest niedosyt, jak pisali inni - trochę próba wybielenia się.