Nie należę do osób, które w sławnym już humorze autorki zakochały się od razu, nie jestem też wyjadaczem powierzchownych pozycji popularnonaukowych. Po książce Janiny spodziewałem się zwięźle opisanej wiedzy o statystyce, ale z nastawieniem na wysiłek intelektualny, więc wstawki humorystyczne i długie anegdoty z jej życia z początku mnie nużyły. Do „Janiny” podszedłem z odrobiną rezerwy, ale też wiarą, że dowiem się czegoś. Czego konkretnie? Jeszcze nie wiedziałem, bo statystyka wydawała mi się czymś odległym, co do tej pory wiązałem wyłącznie z wizualizacją danych i wiedząc, że jestem daleki od meritum – przybliżyć się do niej.
Szybko zmieniłem nastawienie. Janina nie tłumaczy statystyki samej w sobie, ale coś równie ważnego i ogólniejszego, co jest podstawą nie tylko statystyki, ale wszelkich nauk humanistycznych i ścisłych – tłumaczy błędy logiczne i poznawcze, techniki manipulacji, które mijamy każdego dnia oraz przede wszystkim – metodę naukową. Metodę naukową, której zrozumienie pozwala nie tylko na uniknięcie błędów w rozumowaniu statystycznym, ale ogólnie.
Czytając „Statystycznie rzecz biorąc” znajdziemy oprócz tematów okołostatystycznych również anegdoty np. psychologiczne (eksperyment stanfordzki) czy historyczne (o noblistach), które oprócz bycia świetnymi przykładami różnych kontrowersji, błędów lub nietypowych pomysłów w świecie nauki, ale też dla wielu czytelników będą ciekawym rozszerzeniem wiedzy ogólnej i ewentualnym punktem zaczepienia do rozwinięcia swojej wiedzy w innych dziedzinach nauki.
„Statystycznie rzecz biorąc” poleciłbym każdemu na początku swojej drogi naukowej. Dla wielu studentów czy absolwentów, zwłaszcza nauk społecznych, może nieść wiele powtórzeń z wiedzy własnej, ale nawet wtedy jest to całkiem zgrabnie napisany romans o nauce. Nie jest dla każdego i wiele osób z bardziej naukowym zacięciem i większymi oczekiwaniami co do wiedzy stricte statystycznej się odbije od żartów, niekończących się anegdot i punów. Za to zrozumie ją każdy, niezależnie od tego czym się interesuje, na jakim etapie edukacji jest i jaką ma cierpliwość do książek – i nie ma nikogo na świecie, komu ta wiedza nie jest potrzebna.
Nie należę do osób, które w sławnym już humorze autorki zakochały się od razu, nie jestem też wyjadaczem powierzchownych pozycji popularnonaukowych. Po książce Janiny spodziewałem się zwięźle opisanej wiedzy o statystyce, ale z nastawieniem na wysiłek intelektualny, więc wstawki humorystyczne i długie anegdoty z jej życia z początku mnie nużyły. Do „Janiny” podszedłem z...
Nie należę do osób, które w sławnym już humorze autorki zakochały się od razu, nie jestem też wyjadaczem powierzchownych pozycji popularnonaukowych. Po książce Janiny spodziewałem się zwięźle opisanej wiedzy o statystyce, ale z nastawieniem na wysiłek intelektualny, więc wstawki humorystyczne i długie anegdoty z jej życia z początku mnie nużyły. Do „Janiny” podszedłem z odrobiną rezerwy, ale też wiarą, że dowiem się czegoś. Czego konkretnie? Jeszcze nie wiedziałem, bo statystyka wydawała mi się czymś odległym, co do tej pory wiązałem wyłącznie z wizualizacją danych i wiedząc, że jestem daleki od meritum – przybliżyć się do niej.
Szybko zmieniłem nastawienie. Janina nie tłumaczy statystyki samej w sobie, ale coś równie ważnego i ogólniejszego, co jest podstawą nie tylko statystyki, ale wszelkich nauk humanistycznych i ścisłych – tłumaczy błędy logiczne i poznawcze, techniki manipulacji, które mijamy każdego dnia oraz przede wszystkim – metodę naukową. Metodę naukową, której zrozumienie pozwala nie tylko na uniknięcie błędów w rozumowaniu statystycznym, ale ogólnie.
Czytając „Statystycznie rzecz biorąc” znajdziemy oprócz tematów okołostatystycznych również anegdoty np. psychologiczne (eksperyment stanfordzki) czy historyczne (o noblistach), które oprócz bycia świetnymi przykładami różnych kontrowersji, błędów lub nietypowych pomysłów w świecie nauki, ale też dla wielu czytelników będą ciekawym rozszerzeniem wiedzy ogólnej i ewentualnym punktem zaczepienia do rozwinięcia swojej wiedzy w innych dziedzinach nauki.
„Statystycznie rzecz biorąc” poleciłbym każdemu na początku swojej drogi naukowej. Dla wielu studentów czy absolwentów, zwłaszcza nauk społecznych, może nieść wiele powtórzeń z wiedzy własnej, ale nawet wtedy jest to całkiem zgrabnie napisany romans o nauce. Nie jest dla każdego i wiele osób z bardziej naukowym zacięciem i większymi oczekiwaniami co do wiedzy stricte statystycznej się odbije od żartów, niekończących się anegdot i punów. Za to zrozumie ją każdy, niezależnie od tego czym się interesuje, na jakim etapie edukacji jest i jaką ma cierpliwość do książek – i nie ma nikogo na świecie, komu ta wiedza nie jest potrzebna.
Nie należę do osób, które w sławnym już humorze autorki zakochały się od razu, nie jestem też wyjadaczem powierzchownych pozycji popularnonaukowych. Po książce Janiny spodziewałem się zwięźle opisanej wiedzy o statystyce, ale z nastawieniem na wysiłek intelektualny, więc wstawki humorystyczne i długie anegdoty z jej życia z początku mnie nużyły. Do „Janiny” podszedłem z...
więcej Pokaż mimo to