Jonasz

Profil użytkownika: Jonasz

Kraków Mężczyzna
Status Czytelnik
Aktywność 3 lata temu
4
Przeczytanych
książek
4
Książek
w biblioteczce
4
Opinii
11
Polubień
opinii
Kraków Mężczyzna
Dodane| Nie dodano
Ten użytkownik nie posiada opisu konta.

Opinie


Na półkach:

Nie wiedziałem zupełnie, że ta książka była adaptowana - zabrałem się za cykl Davida Peace, bo wspomina o nim Mark Fisher w "Ghosts of my Life" i twierdzi wprost, że Peace jest lepszym pisarzem od James'a Ellroy'a. To duży komplement, ale też wypowiada go nie byle kto.
Chyba nie poszedłbym aż tak daleko. Peace w sposób zupełnie otwarty inspiruje się Ellroy'em, pisze podobnym, urywanym rytmem i w podobnie mrocznym tonie.
Fisher podkreśla wyczulenie autora na elementy epoki, muzykę, wydarzenia (część z nich wspomniane we fragmentach z radiowej audycji, które wprowadzają poszczególne rozdziały), czy samochody. Spodziewałem się, że bardziej to odczuję, ale i tak przeczytałem trzy tomy serii jeden po drugim.
Na pewno Peace zgadza się z Fisherem co do tego, że już lata 70 przedstawia, jako czasy mrocznem kryzysowe, raczej beznadziejne - z dzisiejszej i kontynentalnej perspektywy, spodziewałbym się raczej, że ten mrok zapadnie z epoką Thatcher.
Jeśli chodzi o sam "1974", chyba nie jest moim ulubionym tomem serii jeśli chodzi o budowę intrygi. To właściwie nie jest zarzut do Peace'a, ale do konwencji powieści noir, z samotnym bohaterem przeciwko korupcji całego świata. Pod tym względem, im dalej w cykl, tym lepiej, bo każda część przynosi dodatkową wiedzę.
Za to w warstwie językowej - angielskiej, nie czytałem tłumaczenia, więc nie wiem, ile tego przechodzi do polskiej wersji - pierwsze rozdziały "1974" robią chyba największe wrażenie. Owszem, konwencja jest wzięta od Ellroy'a, ale rytm, precyzja, gęstość stylu są wspaniałe.

Nie wiedziałem zupełnie, że ta książka była adaptowana - zabrałem się za cykl Davida Peace, bo wspomina o nim Mark Fisher w "Ghosts of my Life" i twierdzi wprost, że Peace jest lepszym pisarzem od James'a Ellroy'a. To duży komplement, ale też wypowiada go nie byle kto.
Chyba nie poszedłbym aż tak daleko. Peace w sposób zupełnie otwarty inspiruje się Ellroy'em, pisze...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Sięgnąłem po biografię Zygmunta Baumana po pierwsze dlatego, że podobała mi sie biografia Ryszarda Kapuścińskiego, krórą Artur Domosławski napisał parę lat temu. Po drugie, zaciekawił mnie po prostu jeden z promocyjnych wywiadów z Domosławskim: żyjąc w swojej bańce informacyjnej i ideowej po prostu przegapiłem, że Bauman jest postacią kontrowersyjną. Znałem jego późne teksty, wyglad wzorcowego mędrca i archaizujący styl. Nie był też dla mnie przewodnikiem, w socjologię wchodziłem, czytająć Bourdieu, jestem więc z innej szkoły, nawet bardziej marksistowskiej, niż późny Bauman. Mógłbym się podpisać pod opinią Evy Illouz o Baumanie, którą Domosławski cytuje w końcowych rozdziałach biografii.
O ile ideologiczny spór o samego Baumana był dla mie dość odległy, o tyle trajektorie rewolucyjne bardzo mnie interesują, zwłaszcza w przypadku kogoś, kto narksizmu nigdy się nie wyparł (chociaż jego późne prace są bardzo mało marksistowskie).
Domosławski pisze nie tylko przeciwko antykomunistycznej wrogości wobec osoby Baumana, ale też przeciwko dominującej w Polsce, archaicznie antykomunistycznej narracji. Zygmunt Bauman, czytany na całym świecie, był świetnym punktem zaczepienia do walki z antykomunistyczną ortodoksją, i jest to ważne i potrzebne.

Biografia dzieli się wyraźnie na dwie części. Pierwsza z nich śledzi chronologicznie życie Baumana od początku w przedwojennym Poznaniu aż do jego przybycia do Leeds po wygnaniu przez antysemicką nagonkę z 1968 i krótkim pobycie w Izraelu. Nie brakuje tu dramatycznych wydarzeń (a już wojenne losy Baumana są wprost materiałem na film czy serial), i czyta się te rozdziały jak powieść.
Druga część była dużo trudniejsza dla autora, jak Domosławski sam przyznaje - zresztą ciągle obecna refleksja nad procesem pisania biografii jest dużą zaletą tej książki. To biografia intelektualna, ale pisana dla publiczności w wiele szerszej, niż ściśle naukowa, przy tym bardziej polemiczna wobec dyskursu antykomunistycznego, tego uprawianego przez inkwizytorów z IPN i przez moralizatorów spod znaku Kołakowskiego. Zadanie było trudne, i chociaż czyta sie ciągle dobrze i chyba łatwo (piszę "chyba", bo mam uniwersyteckie skrzywienie), ale opowieść kręci się trochę w kółko, wraca do tych samych motywów.
Przeczytałem biografię Baumana szybko i z przyjemnością, myśląc, że dobrze byłoby wrócić do niektórych jego tekstów - i chyba tych trochę starszych. Tak na prawdę, jeśli coś mnie w tej biografii niepokoi, to nie jest mundur KBW, a wrażenie, że późny Bauman jest zagrożony szybką dezaktualizacją. Tamto doświadczenie zawodu z próby rewolucji, przeciwstawianie wolności i bezpieczeństwa, opis atrakcyjności kapitalizmu - to wszystko, co w latach 90 i 2000, kiedy Bauman odnosił największe sukcesy, mocno sie oddala w naszej epoce systemowego kryzysu kapitalizmu, który zawiera sojusze z populistami i podpiera sie jawną represją. Czy przypadkiem sympatycznie archaizujący Bauman nie okaże się za mało radykalny, mniej aktualny, niż on sam z przeszłości?

Sięgnąłem po biografię Zygmunta Baumana po pierwsze dlatego, że podobała mi sie biografia Ryszarda Kapuścińskiego, krórą Artur Domosławski napisał parę lat temu. Po drugie, zaciekawił mnie po prostu jeden z promocyjnych wywiadów z Domosławskim: żyjąc w swojej bańce informacyjnej i ideowej po prostu przegapiłem, że Bauman jest postacią kontrowersyjną. Znałem jego późne...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka zaczyna się od zbrodni, ale zupełnie nie jest kryminałem. Oprócz finału, który poznajemy na pierwszych stronach książki i do którego wszystko nieuchronnie zmierza, kilka potencjalnych zagadek się pojawia i nie znajduje rozwiązania - nie o to tu chodzi. O ile nie chodzi o szukanie sprawców, "Bóg tak chciał" jest studium przemocy. W tle i w przytaczanej przeszłości postaci jest przemoc wojenna, która zostawia ślady. W powojennym Gdańsku, gdzie książka się dzieje, tych śladów jest dużo, i czuje sie, że autor zna miasto i pisze o nim z przyjemnością. To jednak nie jest opowieść o małej ojczyźnie (chociaż może nie doceniam tego aspektu, bo w Gdańsku byłem tylko jako turysta) - najważniejsze jest nie miejsce, a układ rodzinny. I tu Arek Gieszczyk nie tylko daje bardzo trafny obraz, ale też skutecznie zaskakuje czytelnika. Wydawałoby się, że dostaniemy opowieść o maltretowanym dziecku, z ojcem w roli nowego Starego K - a jednak w dwóch scenach, kiedy narrator jest bity, bije go matka, nie ojciec. O tym ojcu chciałoby się zresztą wiedzieć więcej. Sporo cie;nych interesów powostaje bez wyjeśnienia, ciekawe by też było wiedzieć, na czym opiera się jego rewolucyjny zapał. Obraz układu rodzinego jest dość przerażający, i socjologicznie precyzyjny: choćby babcia, która w zgodzie z patriarchalnym modelem gnębi synową w imię magicznego, zabobonnego katolicyzmu, chociaż jej syn odrzuca tę religijność i pogardza nią samą. Tu też qutor zaskakuje czytelnika: wydawałoby się, że między służbowym antyklerykalizmem ojca, zabobonem babci i łagodnym katolicyzmem matki wszystko będzie jasne - ale nie, kilka stron później matka osuwa się w tę samą magiczn religijność. To katolicyzm jest w tej opowieści siłą niszczącą, która napędza opowieść, i jest to bardzo trafnie ukazane.
Tej precyzji brakuje może trochę w bardziej pobocznych wątkach losów wojennych, które brzmią bardziej powieściowo. Opisane fragmenty życia Włodzimierza wpisują się w historyczną rzeczywistość, ale otoczenia materialne (wnętrza, dziecięce ubranka...), i przede wszystkim język, którym posługuje sie narrator nie zmienia się wyraźnie. Wydaje się, że całkiem sporo potencjalnych historii zarysowuje się i znika z pola widzenie - może to materiał na następne książki autora?
"Bóg tak chciał" nie zawsze zaspokaja apetyt, który budzi, ale składa wątki obecne od lat w obraz świeży, prawdziwy i bardzo potrzebny.

Książka zaczyna się od zbrodni, ale zupełnie nie jest kryminałem. Oprócz finału, który poznajemy na pierwszych stronach książki i do którego wszystko nieuchronnie zmierza, kilka potencjalnych zagadek się pojawia i nie znajduje rozwiązania - nie o to tu chodzi. O ile nie chodzi o szukanie sprawców, "Bóg tak chciał" jest studium przemocy. W tle i w przytaczanej przeszłości...

więcej Pokaż mimo to

Więcej opinii

Aktywność użytkownika Jonasz Augustyniak

z ostatnich 3 m-cy

Tu pojawią się powiadomienia związane z aktywnością użytkownika w serwisie


statystyki

W sumie
przeczytano
4
książki
Średnio w roku
przeczytane
1
książka
Opinie były
pomocne
11
razy
W sumie
wystawione
4
oceny ze średnią 8,8

Spędzone
na czytaniu
32
godziny
Dziennie poświęcane
na czytanie
1
minuta
W sumie
dodane
0
cytatów
W sumie
dodane
0
książek [+ Dodaj]