Jesteśmy społecznością, która kocha książki

W księgarni z dwóch popularnonaukowych książek, które bardzo, bardzo chciałam mieć wybrałam tą, myśląc, że jej zawartość będzie dla mnie większą nowością. No i ten kosmiczny odsetek pozytywnych opinii. Po przeczytaniu "Sekretnego życia drzew" bardzo ubolewam nad tą decyzją. Po dwóch rozdziałach byłam już pewna, że zamiast wciągającej studni wiedzy otrzymałam bajki na dobranoc. Obracam książkę przyglądając się dokładnie, czy na pewno nie kupiłam niechcący czegoś innego? Nie. Będzie nieprzyjemnie.

Myślę, że dla kogoś, kto ma za sobą przygotowania do matury z biologii lub zwyczajnie interesuje się tematem większość podanych faktów nie będzie żadną nowinką. A nawet gorzej- rzucają się w oczy pewne określenia, które mogą laika wprowadzić w błąd. Tak więc jak mam się czuć, jako studentka kierunku przyrodniczego, czytając na przykład o kośćcu drzewa? O drzewach, którym autor z uporem maniaka przypisuje ludzkie cechy? O sprzecznych wywodach w rytm których skacze moje ciśnienie?

Pod koniec rozdziałów często dostajemy wzmianki kto i z jakiego uniwersytetu odkrył takie i owakie zjawisko, co chyba ma za zadanie zatuszować masę bzdur upchanych w resztę tekstu.

Dzięki połączeniu domysłów autora i specjalistycznego języka powstał wyjątkowo dziwaczny twór, który co prawda faktycznie niesie jakąś wartość merytoryczną, ale również ogłupia naidnterpretacją i wypaczeniami. W ostatecznym rozrachunku twór dla mnie kompletnie bezwartościowy.

W księgarni z dwóch popularnonaukowych książek, które bardzo, bardzo chciałam mieć wybrałam tą, myśląc, że jej zawartość będzie dla mnie większą nowością. No i ten kosmiczny odsetek pozytywnych opinii. Po przeczytaniu "Sekretnego życia drzew" bardzo ubolewam nad tą decyzją. Po dwóch rozdziałach byłam już pewna, że zamiast wciągającej studni wiedzy otrzymałam bajki na...