Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: ,

Żałobnica to z pewnością jedna z bardziej oczekiwanych premier tego lata. Małecki - po Benerze i Grossie - zdecydował się tym razem sięgnąć po thriller psychologiczny.


Anna - tytułowa Żałobnica, w tragicznym wypadku na przejeździe kolejowym traci swojego męża oraz pasierbicę. Niebawem okazuje, że dróżniczka, która w dniu wypadku pełniła służbę - zaginęła. Na Annę padają pierwsze podejrzenia, a ktoś usilnie próbuje poznać jej przeszłość.
Dzięki trzem planom czasowym: Teraz, Wcześniej, Dawno Temu zagłębiamy się w historię Anny i dowiadujemy się, że ma ona w zanadrzu sporo tajemnic.

Małeckiego charakteryzuje naprawdę dobry warsztat pisarski i choć książkę czyta się bardzo płynnie - to od samego początku ciężko było mi wczuć się w opowieść Anny. Nie odczuwałam też jakieś szczególnej ciekawości aby dowiedzieć jak ostatecznie skończy jej historia.
Cały czas jakby podświadomie czekałam na coś, co sprawi, że nie odłożę „Żałobnicy" do momentu kiedy wszystkie elementy fabuły wskoczą na swoje miejsce i odkryją przede mną zaskakujący finał.
Przez chwilę liczyłam, że tym „czymś" będzie pojawienie się postaci Jana Ogińskiego - emerytowanego policjanta. Niestety jego wątek, choć z dużym potencjałem nie spełnił moich oczekiwań. Tak samo zresztą jak zakończenie historii.


Pomimo tego, że całościowo książkę oceniam dość przeciętnie - to z pewnością nie żałuję poświęconego jej czasu. Co więcej, z ciekawością sięgnę po każdą następną pozycję, którą przygotuje Czytelnikom Małecki - niezależnie od gatunku z jakim będzie miał ochotę poeksperymentować.

Żałobnica to z pewnością jedna z bardziej oczekiwanych premier tego lata. Małecki - po Benerze i Grossie - zdecydował się tym razem sięgnąć po thriller psychologiczny.


Anna - tytułowa Żałobnica, w tragicznym wypadku na przejeździe kolejowym traci swojego męża oraz pasierbicę. Niebawem okazuje, że dróżniczka, która w dniu wypadku pełniła służbę - zaginęła. Na Annę padają...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Jako, że jestem niezmienną fanką kryminalnych serii literackich i miałam już do czynienia z Przemysławem Żarskim - z ciekawością sięgnęłam po „Bliznę”, aby dowiedzieć się z czym tym razem przyszło zmierzyć się komisarzowi Robertowi Kreftowi.


Historia zaczyna się dobrze. Mamy noworoczny poranek. Na leśnej drodze przypadkowa rodzina natyka się idącą środkiem drogi młodą kobietę. Tuż obok, przybyli na miejscu policjanci odnajdują rozbity samochód, a w nim rannego policjanta - Błażeja Urygę. Wszystko wskazuje na to, że młody policjant więził kobietę. Sprawy komplikują się jeszcze bardziej kiedy w odziedziczonym przez niego domu na wsi odkryte zostają zwłoki kolejnej dziewczyny.

Komisarz Robert Kreft nie wierzy w winę swojego współpracownika, zwłaszcza, że niebawem pojawiają się kolejne ofiary. Komisarz już wie, że aby rozwiązać zagadkę musi cofnąć się do swojej niełatwej przeszłości. Dzięki wspomnieniom samego Krefta mamy okazję poznać wydarzenia, które wpłynęły na całego jego dorosłe życie.

Oprócz typowych wątków kryminalnych w „Bliźnie” odnajdziemy też warstwę fabularną. Historie rozpoczęte w pierwszej książce cyklu zostały tutaj kontynuowane. Dowiemy się zatem jak potoczył się związek Roberta i Igi, czy Błażejowi udało się uratować małżeństwo oraz jaką tajemnicę skrywa Olga.


I mamy tutaj właściwie wszystko co powinien posiadać dobry kryminał: są zagadkowe morderstwa, tajemnice przeszłości oraz naprawdę porządny warsztat pisarski autora.
A jednak - w trakcie czytania odnosiłam na przemian wrażenie, że czegoś brakuje lub czegoś jest za dużo. Z jednej strony mnogość wątków i wciąż pojawiające się jakby znikąd ofiary, z drugiej - brak elementu - „tego czegoś” co zgrabnie skleiłoby całą fabułę.
Nie pomogło również zakończenie książki, co być może jest celowym zabiegiem autora, który potraktował „Bliznę” jako kolejny etap odkrywania zawiłej historii Roberta Krefta.
Dlatego też, pomimo braku zachwytów, z ciekawością sięgnę po dalsze losy komisarza.

Jako, że jestem niezmienną fanką kryminalnych serii literackich i miałam już do czynienia z Przemysławem Żarskim - z ciekawością sięgnęłam po „Bliznę”, aby dowiedzieć się z czym tym razem przyszło zmierzyć się komisarzowi Robertowi Kreftowi.


Historia zaczyna się dobrze. Mamy noworoczny poranek. Na leśnej drodze przypadkowa rodzina natyka się idącą środkiem drogi młodą...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Maryla i Debora to opowieść o dwóch zupełnie różnych kobietach, których losy krzyżuje wojenna rzeczywistość.

Maryla to pochodząca z zamożnego domu, beztroska, młoda kobieta, która na pierwszym planie stawia swoje przyjemności i zawsze dostaje to czego chce.
Debora jest jej zupełnym przeciwieństwem. Jako młoda Żydówka, wychowana w biednej, wielodzietnej rodzinie już od najmłodszych lat musi poświęcić się by samodzielnie zadbać nie tylko o siebie, ale także swoich najbliższych.

Zanim losy kobiet połączy wojna - poznajemy ich osobiste historie, rodziny, miłości, poglądy na życie, a także plany na przyszłość, które brutalnie weryfikuje wybuch wojny.
Wojna nie tylko diametralnie zmienia życie obu bohaterek, ale rozpoczyna proces ich wewnętrznych przemian, których jesteśmy świadkiem.

Sięgając po książkę Magdaleny Mosiężnej miałam pewne obawy jakie towarzyszą mi przy tego typu lekturach. Bałam się, że pomimo wojennego tła historia może być po prostu banalna, infantylna, a każdy wątek w niej zawarty skończy się szczęśliwie.
Nic bardziej mylnego. Maryla i Debora to dobra powieść obyczajowa z historycznym wątkiem w tle. I choć momentami akcja bywa nierówna - to całkowicie „wsiąkłam” w losy bohaterek nie mogąc doczekać się co stanie się dalej. Z niecierpliwością czekam też na kolejną część by dowiedzieć się jak potoczą się losy bohaterów już w Polsce powojennej.

Maryla i Debora to opowieść o dwóch zupełnie różnych kobietach, których losy krzyżuje wojenna rzeczywistość.

Maryla to pochodząca z zamożnego domu, beztroska, młoda kobieta, która na pierwszym planie stawia swoje przyjemności i zawsze dostaje to czego chce.
Debora jest jej zupełnym przeciwieństwem. Jako młoda Żydówka, wychowana w biednej, wielodzietnej rodzinie już od...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Z twórczością Marka Stelara spotkałam się do tej pory jedynie przy okazji zbioru opowiadań „Balladyna”. Premierę książki poprzedziły liczne rekomendacje, dlatego też z ciekawością sięgnęłam po „Blizny”.


Tomasz Rędzia - nadkomisarz szczecińskiej Komendy Policji zostaje wezwany na plac budowy, gdzie odnaleziono zmumifikowane zwłoki nieznanego mężczyzny. Szybko okazuje się, że Rędzia znał ofiarę, a rozwiązanie zagadki leży w mrocznej historii szkolnej wycieczki, w której udział brała jego licealna klasa.

Rędzia w poszukiwaniu prawdy odbywa emocjonalną podróż w przeszłość i dzieje się to nie tylko za sprawą zagadki kryminalnej, ale także niespodziewanego spotkania z prokurator Agnieszką Rybarczyk - dawno niewidzianą, pierwszą miłością nadkomisarza.
Spotkanie, choć początkowo jedynie na gruncie zawodowym - nie pozostanie bez wpływu na poukładane i stabilne dotychczas życie rodzinne Rędzi. Fani warstwy obyczajowej w kryminałach z pewnością nie będą zawiedzeni.

Stelar zgrabnie żongluje potencjalnymi rozwiązaniami całej tej historii. I choć niejednokrotnie wydaje się, że prawda została już odkryta - na finał trzeba czekać do samego końca.
Na szczególną uwagę zasługują też fragmenty przenoszące Czytelników do roku 1994. Scena ustalania szczegółów dotyczących szkolnej wycieczki to prawdziwy majstersztyk. Sama scena, jak również postacie i dialogi są na tyle autentyczne, że każdy może odnaleźć tam cząstkę swoich lat szkolnych.

Dodatkową atrakcją, którą zafundował Czytelnikom Stelar jest osadzenie dochodzenia w czasach… koronawirusa. Mamy więc maseczki, kwarantannę, niepodawanie rąk, a także donoszące sąsiadki :-)


Blizny to naprawdę dobry kryminał. Spodoba się zwłaszcza tym, którzy lubią, kiedy zagadka kryminalna jest dopełniona elementami obyczajowymi, a także tym, którzy lubią stare, niewyjaśnione historie sprzed lat, wracające by sprawiedliwości stało się zadość.
Liczę, że Autor nie zawiedzie również fanów cykli powieściowych. Relacje nadkomisarza z panią prokurator, jak również jego tajemnicza przeszłość zawodowa mogą dawać Czytelnikowi nadzieję, że nie jest to pierwsze i ostatnie spotkanie z Tomaszem Rędzią.

Z twórczością Marka Stelara spotkałam się do tej pory jedynie przy okazji zbioru opowiadań „Balladyna”. Premierę książki poprzedziły liczne rekomendacje, dlatego też z ciekawością sięgnęłam po „Blizny”.


Tomasz Rędzia - nadkomisarz szczecińskiej Komendy Policji zostaje wezwany na plac budowy, gdzie odnaleziono zmumifikowane zwłoki nieznanego mężczyzny. Szybko okazuje się,...

więcej Pokaż mimo to