Gdybanie o ekranie – „Spekulacje o kinie” Quentina Tarantino

Bartek Czartoryski Bartek Czartoryski
11.04.2024

Krytycy zostawali filmowcami, nawet i znakomitymi, ale wycieczka w przeciwnym kierunku należy do rzadkości, a jeśli już, traktuje się ją jako okazjonalny skok w bok. Dla Quentina Tarantino, co udowadnia on „Spekulacjami o kinie”, to jednak trwający całe życie romans.

Gdybanie o ekranie – „Spekulacje o kinie” Quentina Tarantino

O ile przyjąć, że zwyczajne wyjście do kina urosnąć może do rangi ucieczki przed światem, choćby radość, tryumf i chwała miały trwać zaledwie dwie godziny (plus reklamy), o tyle młodziutki Quentin Tarantino nie przestał biec aż do dzisiaj. Wydaje się, czytając jego słowa, że sam akt siedzenia przed ekranem jest od zwyczajności daleki, to niemalże medytacja, ale medytacja aktywna, zmuszająca myśli do ciągłego galopu. Tarantino, choć ogółem trzyma się formy pamiętnikowej, przetykając osobiste filmowe doświadczenia sprzed lat krytycznymi analizami i, a jakże, spekulacjami snutymi z perspektywy zahartowanego już autora, pisze mało o sobie per se. To nie jest jego rozliczenie się z kinem czy sobą tuż przed nakręceniem, jak zapowiada, ostatniego już dzieła, celebrycka biografia, o którą i tak byśmy go nie posądzali, ani nawet próba odlania z brązu swojego posągu.

Bo i byłoby to wszystko zbędne. Mit Quentina Tarantino hula przecież od lat, jako człowieka z ludu, który nie odebrał żadnego formalnego wykształcenia filmowego, a pokonał Krzysztofa Kieślowskiego w wyścigu o Złotą Palmę; jako chłopaka z wypożyczalni kaset, który ciągle lubi i ogląda to samo, co my; jako zwyczajnego gościa z osiedla obok, który, po prostu, chciał robić kino. Tyle że nie. Tarantino bowiem, wygłaszając słuszne peany na temat kina częstokroć pomijanego, bagatelizowanego, niekiedy zwyczajnie podrzędnego, a ganiąc te uchodzące za arcydzieła, buduje złożone siatki nawiązań, nakłada na siebie rozmaite konteksty, przywołuje sytuacje i nazwiska z encyklopedycznym zacięciem. Sam jego aparat krytyczny jest godny pozazdroszczenia, z łatwością operuje specjalistycznym językiem, umiejętnie i zwykle zabawnie puentując kolejne spostrzeżenia nierzadko wulgarnym żartem, przetyka uwagi wywiedzione z teorii kinematografii prywatnymi dygresjami, sięga po tytuły kompletnie nieznane niedzielnemu oglądaczowi śledzącemu jedynie bieżący repertuar, wolny jest od ograniczeń, jakie na krytyka pozbawionego jego przywileju nakłada konwencja. Słowem: to nie jest książka napisana przez twojego kumpla, który, po prostu, ogląda filmy. To niekiedy kawał gęstej literatury przedmiotu.

Oczywiście bez zbytniej przesady, nie jest to aż tak wysoki próg wejścia. Bo mimo że „Spekulacje o kinie” (wydawnictwo Marginesy) zdecydowanie wymagają zarówno sporej wiedzy wyjściowej o filmie (zwłaszcza amerykańskim lat siedemdziesiątych – to dekada dla autora formacyjna), jak i paru ładnych tysięcy obejrzanych pozycji na liczniku, to pióro Tarantino ma lekkie, co zaskoczeniem być przecież nie powinno. Zapewne można czerpać radość z lektury, chcąc jedynie lepiej zrozumieć samego faceta z okładki, zwłaszcza że to przecież lawina jego opinii, kilometrowe ciągi myślowe i same filmy przepuszczone nade wszystko przez jego zindywidualizowane ich postrzeganie. Zapewne można też czytać omawianą książkę, ciesząc się, po prostu, stylem, swadą i humorem, ale błędem będzie traktować ją jako swoisty przewodnik. Tarantino zdradza zakończenia, rozkłada fabuły na czynniki pierwsze, odkrywa tajemnice – to rzecz dla tych, którzy omawiane tytuły już oglądali i mają świadomość, o czym jest mowa. Bo lwia część „Spekulacji o kinie” to eseje na temat konkretnych dzieł, niekoniecznie ważnych dla kinematografii per se, ale ważnych dla piszącego (nie zawsze dlatego, że był nimi zachwycony), co po części wypełnia założenia swoistej misji Tarantino jako popularyzatora kina nieoczywistego i eksploatacyjnego, a przy tym ofiarowuje pęk kluczy do jego własnej twórczości jako propagatora postmodernizmu, tego intelektualnego i dalekiego od prostego, tandetnego epigoństwa. To także zapis pewnego procesu poznawczego.

Tarantino wypruwa tutaj z siebie flaki, pokazuje, skąd jest, skąd pochodzi jako artysta, mentalnie i warsztatowo, operując autobiograficznym szczegółem prawie wyłącznie wtedy, kiedy służy mu on do zobrazowania kolejnego filmowego doświadczenia. Ale nie stara się przy tym przekuć swojego życiorysu na coś wyjątkowego, bynajmniej, to zderzenie prozy życia chłopaka z rozbitego domu i kinowych łowów, na które wybywał, kiedy tylko była ku temu okazja. To historia niemalże niefilmowa, zwyczajna, prosta, żeby nie powiedzieć – banalna. Nie ma tu kaznodziejstwa, choć jest kaznodziejska żarliwość, z jaką Tarantino snuje baśń o chłopaku poznającym nierzadko zupełnie przypadkowe filmy i budującym swoją tożsamość na fotosach, z liter rozsypanych na afiszach wywieszonych w szklanych witrynach.

Jak i jego życiem, tak i kinem wydaje się w dużej mierze rządzić przypadek, stąd trafny jest tytuł, bo Tarantino faktycznie sporo miejsca poświęca spekulacjom i gdybaniu, kreśli alternatywne ścieżki karier, dopisuje kolejne linijki do możliwych scenariuszy, które nigdy się nie wydarzyły. Jest w tym, rzecz jasna, spora doza egocentryzmu i niekiedy przebija się gadka, że sam zrobiłby to i owo lepiej, ale również dzięki owej podszytej arogancją bezczelności opisywaną pozycję czyta się tak gładko. Umyślnie nie wymieniam, o czym dokładnie mówi Tarantino, jakimi filmami się zajmuje, bo lektura jego książki polega na konsekwentnym i stopniowym odkrywaniu, próbach zrozumienia, czemu akurat to, tak i tu. Ale odpowiedzi nam ona nie przyniesie, bynajmniej. Żeby je znaleźć, trzeba będzie pójść do kina.

Chcesz kupić tę książkę w cenie, którą sam/-a wybierzesz? Ustaw dla niej alert LC.

Książka jest już w sprzedaży online

Artykuł sponsorowany, który powstał przy współpracy z wydawnictwem


komentarze [13]

Sortuj:
więcej
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
Allmighty Eternally - awatar
Allmighty Eternally 16.04.2024 01:54
Czytelnik

poczekan na outlet za 30% ceny
 

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Mat  - awatar
Mat 15.04.2024 21:57
Czytelnik

Bardzo, ale to bardzo bardzo chcę zobaczyć te wszystkie negatywne komentarze rozczarowanych kinomaniaków, którzy książkę kupią dla nazwiska a tu nie będzie pif-paf i bum bum bum!
A swoją drogą zainteresowanym polecam na yt sobie znaleźć takie stare nagrania (chyba jeszcze z video zgrywane) gdzie Tatantino opowiada o filmach/reżyserach, bo to rzecz doskonała

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Lis Gracki - awatar
Lis 13.04.2024 22:00
Bibliotekarz

To ujawnię się: nie znoszę filmów Tarantino. Doceniam niektóre motywy które weszły do popkultury, ale nie podzielam fascynacji jego twórczością. Po "Bękartach wojny" na kolanach poczołgałem się do bazyliki św. Jakuba, gdzie złożyłem uroczyste śluby, że nigdy więcej nie obejrzę filmów Quentina Tarantino. Dochowuję ich starannie.

Pomysł by filmowo zabić A.H w płona cym kinie...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
Aka  - awatar
Aka 15.04.2024 14:35
Czytelniczka

@Lis Gracki  A gdzie to można obejrzeć (Idiokrację nie Tarantino)?

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Lis Gracki - awatar
Lis 15.04.2024 15:56
Bibliotekarz

@Aka legalnie: https://upflix.pl/film/zobacz/idiocracy-2006

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Yahol  - awatar
Yahol 16.04.2024 15:46
Czytelnik

@Lis Gracki rozumiem twój "bul"  😏 Po prostu obejrzałeś niewłaściwy film, w niewłaściwym momencie, w niewłaściwym kinie. Rozumiem że wyszedłeś z kina nie podpalając go, ani nic więcej  😈

Ps: aha: obejrzałem "Idiokracje", i myślę, że to już raczej nasze współczesne czasy, w przyszłości może być tylko gorzej.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Lis Gracki - awatar
Lis 16.04.2024 17:04
Bibliotekarz

@Yahol obejrzałem dwa razy Pulp Fiction i też było "meh". Podobnie "Od zmierzchu do świtu". Niestety, nie żre...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Yahol  - awatar
Yahol 16.04.2024 17:37
Czytelnik

A ja obejrzałem "Pulpę" dwadzieścia razy  😇i za każdym razem miałem radochę! Mam nawet wersje "Pulpy" ułożoną chronologicznie (sic!) która zupełnie nie ma sensu i logiki! Kwentin rulez!!!

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
domekzkart  - awatar
domekzkart 13.04.2024 17:55
Czytelniczka

Nie jestem wielkim znawcą kina, ale filmy Tarantino naprawdę lubię, więc myślę, ze i książka przypadłaby mi do gustu

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
ISIA  - awatar
ISIA 12.04.2024 19:49
Czytelniczka

I tak bym przeczytała, bo jestem fanką filmów Tarantino, ale mimo wszystko dziękuję za bardzo zachęcający do lektury artykuł :)

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
tramwaj Trolejbus - awatar
tramwaj 12.04.2024 19:36
Czytelnik

Tarantino to inteligentny, według mnie skromny (w porównaniu, na przykład, z wieloma bufonami i ignorantami z filmwebu, którzy na owym portalu noszą miano "krytyk"), profesjonalny w swoim fachu i posiadający ogromną wiedzę nie tylko z zakresu filmografii człowiek. Ma lekkie pióro - przecież jest też perfekcyjnym scenarzystą. Poza filmami, które reżyserował jest też...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
Yahol  - awatar
Yahol 11.04.2024 11:58
Czytelnik

Uwielbiam filmy Quentina! Są absurdalnie dobre! Oglądam je po kilka razy, wcale się nie nudząc i bawiąc się zawsze doskonale. Wiec chyba nie mam wyboru! Musze kupić i przeczytać książkę. I zobaczymy co będzie za rogiem  😊

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Bartek Czartoryski - awatar
Bartek Czartoryski 11.04.2024 10:30
Tłumacz/Redaktor

Zapraszam do dyskusji.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post