-
ArtykułyCzytamy w weekend. 26 kwietnia 2024LubimyCzytać29
-
ArtykułySzpiegowskie intrygi najwyższej próby – wywiad z Robertem Michniewiczem, autorem „Doliny szpiegów”Marcin Waincetel3
-
ArtykułyWyślij recenzję i wygraj egzemplarz „Ciekawscy. Jurajska draka” Michała ŁuczyńskiegoLubimyCzytać2
-
Artykuły„Spy x Family Code: White“ – adaptacja mangi w kinach już od 26 kwietnia!LubimyCzytać1
Cytaty z tagiem "język miłości" [4]
[ + Dodaj cytat]Myśl o samobójstwie; myśl o rozłące; myśl o odejściu; myśl o podróży; myśl o ofierze itd.; mogę wyobrazić sobie wiele rozwiązań kryzysu miłosnego i robię to nieustannie. Jednakże mimo całego mojego wyobcowania nie przychodzi mi trudno uchwycić w tych powracających myślach jednej pustej figury, figury wyjścia; żyję chętnie fantazmatem innej roli: roli kogoś, kto „z tego wychodzi”. W ten sposób ujawnia się raz jeszcze językowa natura uczucia miłosnego: wszelkie rozwiązanie jest bezlitośnie odsyłane do myśli o nim – to znaczy do słów, tak że ostatecznie idea wyjścia, istniejąc wyłącznie w języku, godzi się z przekreśleniem wszelkiego wyjścia: dyskurs miłosny jest niejako rozprawą przy zamkniętych Drzwiach Wyjściowych.
Samotność zakochanego nie jest niczyją samotnością (miłość się zwierza, mówi, opowiada o sobie), jest samotnością systemową: ja jeden czynię z niej system (być może dlatego, że nieustannie godzę się z solipsyzmem mojego dyskursu). Trudny paradoks; mogę być rozumiany przez wszystkich (miłość pochodzi z książek, jej dialekt jest potoczny), ale mogę zostać wysłuchany (przyjęty „proroczo”) tylko przez podmioty, które mają, właśnie teraz, dokładnie taki sam język co ja.
W trakcie faktycznej żałoby to „sprawdzian rzeczywistości” pokazuje mi, że obiekt miłości przestał istnieć. W żałobie miłosnej obiekt nie jest ani martwy, ani oddalony. To ja decyduję, że jego obraz musi umrzeć (i tę śmierć nawet będę przed nim skrywał). Póki trwać będzie ta dziwna żałoba, póty będę musiał znosić dwa przeciwstawne nieszczęścia: cierpieć, że inny jest obecny (i wbrew sobie nadal mnie rani), i smucić się tym, że umarł (taki przynajmniej, jakim go kochałem). Przeto niepokoję się (starym zwyczajem), że telefon nie dzwoni, lecz zarazem muszę sobie powiedzieć, że ta cisza jest tak czy owak niekonsekwentna, gdyż postanowiłem odbyć żałobę po zamartwianiu się: telefonować miał do mnie tylko obraz miłosny; gdy obraz ten znika, telefon, dzwoniący czy też nie, znów staje się błahostką. (Czy najbardziej czułym punktem tej żałoby nie jest to, że muszę utracić język – język miłosny? Koniec z „kocham cię”).
Kiedy ludzie ogarnia złość, ich serce oddalają się od siebie. Muszą krzyczeć, żeby się wzajemnie usłyszeć. Im bardziej są wściekli, tym głośniej muszą krzyczeć, bo dzieląca ich odległość się zwiększa. A co się dzieje, kiedy dwoje ludzi zakochuje się w sobie? Szepczą. Nie muszę mówić głośniej, bo ich serca lgną do siebie nawzajem. Kiedy ich miłość nabiera mocy, w ogóle nie muszę już mówić. Słowa są niepotrzebne, wystarczy, że patrzą sobie w oczy – mówił dalej mędrzec. - Kiedy więc kłócisz się z kimś, nie używaj słów, który odepchną go jeszcze bardziej, bo przyjdzie dzień, kiedy nie będziesz już w stanie krzyczeć tak głośno, żeby zostać usłyszanym, i nie znajdziesz powrotnej drogi.