cytaty z książki "Kraina prozaca"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Pragnienie zanegowania depresji własnej i cudzej jest w naszym społeczeństwie tak silne, że wielu
ludzi uzna, że masz problem dopiero w chwili, gdy fruniesz z okna dziesiątego piętra.
Aż któregoś dnia pojmujesz nagle, że całe twoje życie jest ohydne, nie warte zachodu, jest horrorem, czarną plamą na białym polu ludzkiej egzystencji. Pewnego ranka budzisz się z lękiem, że będziesz żyć.
Potrzebuję jakiejś ochrony. W tej chwili nie widzę światła w tym tunelu i nie potrafię wyobrazić sobie spokoju wewnętrznego i całego tego gówna i wycofuję się. Nie chcę dłużej cierpieć. Gdybym była alkoholikiem, powiedziałabym, że chcę drinka, ale ponieważ nie wiem, kim jestem, nie wiem czego chcę. Ale chcę tego natychmiast!
Zawsze tęsknię za kimś lub za czymś. Zawsze usiłuję wrócić do jakiegoś wyimaginowanego miejsca. Moje życie jest jedną długą tęsknotą.
Historia mojego życia: jestem do tego stopnia samodestrukcyjna, że zmieniam rozwiązania w problemy. Wszystko, czego dotknę, obraca się w ruinę.
Depresja nie jest nagłą katastrofą. Przypomina raczej nowotwór. Początkowo obca, wroga masa jest niedostrzegalna nawet dla uważnego obserwatora, aż tu nagle - trach! - okazuje się, że masz wielką, siedmiofuntową bulwę w mózgu, w brzuchu, w wątrobie i to coś, co twoje ciało wyprodukowało, naprawdę próbuje cię zabić.
Myśl, że mogę żyć, u mnie akurat nie wywoływała przerażenia. Byłam pewna, absolutnie pewna, że już umarłam.
Sam proces umierania, unicestwienia cielesnej powłoki, był czystą formalnością. Moja dusza, moja istota
emocjonalna, czy jak zechcecie nazwać ten wewnętrzny świat, który nie ma nic wspólnego z fizyczną egzystencją,
zniknęła już dawno, umarła i nawet ją pogrzebano. Został po niej jedynie cholerny, rozdzierający ból, zupełnie jakby
rozgrzane do czerwoności szczypce zamknęły się wokół mojego kręgosłupa i rozgniatały nerwy.
Moi przyjaciele tego nie rozumieją. Nie rozumieją, jak rozpaczliwie potrzebuję kogoś, kto powie: "Kocham cię taką, jaka jesteś, ponieważ jesteś wspaniała taka, jaka jesteś". Nie przypominam sobie, by ktoś mi to kiedyś powiedział. Jestem tak wymagająca wobec swoich chłopaków, ponieważ chcę się rozpadać na ich oczach, chcę, żeby mnie kochali, choć nie jestem zabawna, choć leżę w łóżku, płaczę bez przerwy, nie ruszam się. Melancholicy są bardzo wymagający. Melancholicy mówią: "Gdybyś mnie kochał, zrobiłbyś to, czy tamto". Gdybyś mnie kochał przestałbyś robić wszystko, by siedzieć przy mnie, podawać mi chusteczki do nosa i aspirynę, podczas gdy ja leżę, szlocham, chlipie i pogrążam siebie i ciebie w swojej rozpaczy.
Nigdy nie musiałam się lękać katastrofy przy lądowaniu, ponieważ nigdy nie oderwałam się od ziemi.
Najbardziej przerażające jest to, że osobnik tkwiący w szponach depresji nie potrafi powiedzieć w jaki sposób dał się pochwycić. Pamiętam taki znakomity dialog w "Słońce też wschodzi"; ktoś pyta Mike'a Cambella, jak to się stało, że zbankrutował, a on mówi: "Stopniowo, a potem nagle".
Kiedy ktoś pyta, w jaki sposób straciłam rozum, tak właśnie odpowiadam.
Ale depresja jest nudą w czystej postaci. Terminu "depresja" używa się i nadużywa ostatnio, ale nigdy w związku z czymś dzikim, szalonym, nigdy w odniesieniu do kogoś, kto przetańczył całą noc z abażurem na głowie, a potem poszedł do domu i się zabił.
Starałam się unikać słowa "obłęd" w odniesieniu do mojego stanu. Wymyka mi się od czasu do czasu, choć go nienawidzę. Obłęd nie jest właściwym określeniem na to ,co dzieje się w umysłach ludzi, którzy tracą rozum. Jest zbyt ekscytujące, zbyt literackie, zbyt interesujące w swoich konotacjach, by oddać nudę, powolność, posępność, przygnębienie, te wszystkie atrybuty depresji.
Mam dziwne wrażenie, że to wszystko nie przydarza się mnie, że oglądam film i mogę w każdej chwili przestać(...)Każde osobiste nieszczęście, które już na mnie spadło lub spadnie w przyszłości, potrafię opisać za pomocą prostego zdania oznajmującego.
Czy nie jestem przypadkiem jedną z tych kobiet, jak Anne Sexton czy Sylvia Plath, dla których byłoby o wiele lepiej, gdyby umarły zaraz po urodzeniu? Kobiety te mogą przetrwać kilka czy kilkanaście lat żyjąc w ubogi, zminimalizowany sposób, mogą nawet wyjść za mąż i urodzić dzieci, mogą pozostawić po sobie dziedzictwo artystyczne, mogą być piękne i chwilami urocze, jak Sexton i Plath. Ale koniec końców żadne dobro, żadna wartość nie może zrównoważyć tego rozkosznego samobójczego bólu. Może ja też umrę młodo i w godny politowania sposób, jako tułów z głową w piecyku gazowym.
Czułam, że ja jestem zła — moje włosy są złe, moja twarz jest
zła, moja osobowość jest zła, mój Boże, nawet mój wybór gałek w lodziarni w drodze ze szkoły jest zły!
Czasem depresja mnie zżera i trudno mi uwierzyć, że cały świat nie zatrzymuje się, by cierpieć razem ze mną.
Płaczę nad ulotną naturą miłości, niemożnością posiadania kogoś tak bezwzględnie, by mógł wypełnić pustkę, w której czai się depresja. Rozumiem, dlaczego ludzie chcą czasem zabić swoich kochanków, chcą pożreć swoich kochanków, czasem wdychać prochy swoich martwych kochanków. Rozumiem, że jest to jedyny sposób, by posiąść drugiego człowieka, zaspokoić rozpaczliwe pragnienie zamknięcia go w sobie.
Dla większości ludzi randki, rozmowy telefoniczne, cały program, jaki tworzy sobie para zakochanych, jest tylko środkiem prowadzącym do celu, sposobem zorganizowania dnia, by zmaksymalizować przyjemność przebywania razem. Dla mnie jest sensem życia.(...)Wszystko jest poświęcone temu, by utrzymać stan idealny, uchronić się przed powrotem do małego, samotnego świata, w którym żyłam kiedyś.
Czy jutro jest sobota czy poniedziałek? Czy muszę wstać rano, czy mogę sobie pospać? Czy komuś robi to różnicę? Mogę być tak zjebana, jak mi się to podoba, dopóki dotrzymuję terminów, a ponieważ ich dotrzymuję, całą resztę należy zwalić na hormony.
Czasem depresja mnie zżera i trudno mi uwierzyć, że cały świat nie zatrzymuje się, by cierpieć razem ze mną. Nie mogłam się poruszyć po tym, jak Rafe mnie zostawił.(...)Byłam przylepiona jak guma do żucia do podeszwy czyjegoś buta, uczepiona kogoś, kto mnie nie chciał, kto deptał po mnie, a mimo to nie mogłam się odlepić.
- Jak możesz być zmęczona Londynem?! Samuel Johnson powiedział, że ktoś, kto jest zmęczony Londynem jest zmęczony życiem.
- Noah - odpowiadam - Zaczynasz załapywać.
Nikt, kto nie doświadczył depresji, nie potrafi zrozumieć, że przy takim cierpieniu śmierć staje się wyzwoleniem, gwiazdką z nieba, wymarzonym spokojem. Wszystko było lepsze niż życie z takim zgiełkiem w głowie.
Szkolne koleżanki również zaakceptowały fakt, że zamiast iść z nimi na lunch, chowam się w szatni i tnę nogi żyletką,
bawiąc się własną krwią. Przyzwyczaiły się, jakby to była normalna czynność, której cała szkoła oddaje się między
dwunastą piętnaście a pierwszą w południe
Jak można skoncentrować się na czymś tak pochłaniającym, że jest wszędzie, jak powietrze? Mogłam się tylko wyłączyć. Pamiętam, że pomyślałam: To jest to! Ból, na jaki czekałaś przez całe życie. Ból serca w najczystszej postaci. Pomyślałam też, że gorzej być nie może.
W liceum poświęcałam wszystkie siły na zdobywanie dobrych ocen, wydawanie gazetki i czasopisma literackiego, chodzenie na lekcje tańca, wszystko po to, by dostać się na wspaniałą uczelnię taką jak Harvard i przejść metamorfozę. Ale kiedy tam w końcu dotarłam, kiedy odkryłam, ze powietrze w Cambridge nie drży, ze jest to miejsce jak każde inne, o ile nie bardziej przeciętne, kiedy zrozumiałam, ze moje koleżanki nie są kobietami uświadomionymi lecz zlepkiem hormonów na dwóch nogach, jak wszystkie nastolatki w kraju, uznałam, że równie dobrze mogę odbyć te studia na haju. Z takiego czy innego powodu nagle okazało się, że ja, dziewczyna, która bała się narkotyków, ponieważ zmarnować umysł to straszna rzecz, zapragnęła go zmarnować i to możliwie prędko.
Nie chciałam wracać do domu, ponieważ bałam się być sama. Nie chciałam zostać w kinie, ponieważ bałam się ciemności, nie chciałam być z matką, ponieważ jej też się bałam. Poszłam więc do domu starego znajomego, ale w progu uświadomiłam sobie, że nie zniosę towarzystwa ludzi, że naprawdę chcę być sama. Na ulicy zrozumiałam, że jednak nie chcę być sama, zrozumiałam, że nie chcę być nikim, nigdzie.
-On nie był twoim mężem ani narzeczonym. Był tylko twoim chłopakiem. Będą inni.-
Nie potrafiłam jej przekonać, że to po prostu nieprawda, że Zachary był moją ostatnią szansą i teraz wszystko przepadło.
Życie jest bezsensowne w świetle faktu, że prędzej czy później umrzemy. Po co robić cokolwiek - myć włosy, czytać "Moby Dicka", zakochać się, po co siedzieć sześć godzin w kinie na "Nicolasie Nicleby", po co próbować dostać się do właściwej szkoły, po co tańczyć i słuchać muzyki, skoro wszyscy staczamy się ku nieuniknionemu końcowi? krótkość życia (...) sprawia, że wszystko jest bezsensowne wobec nieskończoności śmierci. Kiedy patrzę w przyszłość widzę swoją śmierć.
Na zajęciach fizyki w szkole średniej uczyłam się o efekcie Dopplera, o paradoksalnej reakcji między dźwiękiem i przestrzenią, która sprawia, że dźwięk natęża się im bardziej oddalasz się od jego źródła. Prawo to odnosiło się również do mnie: czułam większy gniew na ojca teraz, kiedy nasze problemy powinny odpłynąć w przeszłość.