cytaty z książki "Bitwa o Skandię"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Halt jednak powiada, że zawsze należy brać pod uwagę najgorszy scenariusz, wówczas czekają nas najwyżej miłe rozczarowania.
Problemy odłożone na później mają to do siebie, że często same się rozwiązują
- Czy w tych górach są niedźwiedzie?
Tamten skinął głową.
- Oczywiście. Tylko że o tej porze roku jeszcze śpią. Dlaczego pytasz?
Halt westchnął przeciągle.
- Ach, nic takiego. Miałem nadzieję, że kiedy Temudżeini usłyszą jak hałasujesz, wezmą cię za niedźwiedzia.
(...)
- Jakież zabawne - prychnął. - Chętnie rozłupałbym ci łeb toporem.
- Może i nie miałbym nic przeciw temu, jeśli zdołałbyś machnąć odpowiednio cicho (...)
- Udało mi się znaleźć takie miejsce, gdzie mieliśmy jednocześnie wiatr od rufy, fale przyboju od sterburty i fale przepływu z cieśniny. Nie trzeba było wielu chwil, by ci groźni wojownicy stali się potulni niczym owieczki – chociaż, po prawdzie, nigdy nie widziałem rzygającej owcy.
- Nie tylko oni mieli dosyć - westchnął ponuro Halt. - Nie taki aż ze mnie szczur lądowy, za jakiego mnie uważasz, przeżyłem już niejeden sztorm, ale nigdy w życiu nie zaznałem równie upiornej huśtawki, jaką nam zapewniłeś.
Erak znów ryknął donośnym śmiechem.
- Twarz twojego mistrza, Willu, przybrała na morzu zielony odcień jego płaszcza.
Halt uniósł brew.
- Przynajmniej wreszcie przydał mi się na coś ten twój przeklęty hełm - stwierdził, a wtedy uśmiech zniknął z twarzy Eraka."
- Zrobili mnie nowym oberjarlem.
- Wiedziałem! - zakrzyknął natychmiast Halt. Pozostali Aralueńczycy spojrzeli na niego z oburzeniem.
- Naprawdę? - spytał Erak, szczerze zdumiony. Widać było, że wciąż nie dowierza oczywistemu faktowi. Niespodziewanie został wyniesiony na najwyższy urząd w Skandii.
- Ależ oczywiście - parsknął Zwiadowca. - Jesteś wielki, zwalisty i brzydki. Spełniasz wszystkie wymogi.
- Mówiłem, żebyś uważał, gdzie stąpasz - wspomniał mu.
Erak skrzywił się:
- I uważałem. - zapewnił - Tylko tak się zapatrzyłem pod stopy, że walnąłem w tę gałąź głową. No i pękła.
Halt uniósł brwi.
- Rozumiem, że gałąź, nie głowa? - zatroskał się żartobliwie.
Erak zdziwił się:
- Oczywiście, że gałąź. Łeb mam twardy.
- A szkoda, byłaby mniejsza strata - stwierdził zgryźliwie Halt.
- No, co?
Wypowiedział pytanie głośniej i gwałtowniej, niż zamierzał; krótka kwestia rozbrzmiała niczym wybuch niezrozumiałego gniewu. [...]
- Co z czym? - spytał, a wówczas niższy od niego towarzysz podróży westchnął ciężko.
- O to właśnie pytam - rzekł z irytacją w głosie. - Co takiego?
Horace popatrzył na niego jak na kogoś, kto ze szczętem postradał zmysły. Osiągnął tyle, że Halt rozzłościł się jeszcze bardziej.
- Co takiego? - zdumiał się Horace, nic już nie pojmując.
- Przestań mnie przedrzeźniać! - wrzasnął Halt. - Przestań powtarzać za mną! Pytałem: "co?", więc powiedz mi co. Zrozumiałeś?
Horace rozważał w myśli pytanie przez chwilę lub dwie, po czym odparł rzeczowo:
- Nie.
Halt wziął głęboki wdech, przy czym jego brwi utworzyły krzaczastą literę V, a oczy zaczęły ciskać gniewne iskry. Nim wszakże się odezwał, Horace uprzedził go:
- To znaczy, co za "co"? - a następnie, by wyrazić się jaśniej, sprecyzował: - To znaczy, dlaczego "co"?
Nadludzkim wysiłkiem, odzyskując panowanie nad sobą, acz bynajmniej nie kryjąc przy tym własnej irytacji, Halt wycedził:
- Chciałeś zadać mi pytanie.
Horace uniósł brwi.
- Tak?
Halt skinął głową.
- Owszem. Widać to było po tobie.
- Rozumiem - odrzekł Horace. - A jakie pytanie?
Halta zamurowało i to na dłuższą chwilę. Otworzył usta, zamknął je - otwarł znowu, nim zdołał wykrztusić:
- Włśnie o to cię pytałem - warknął. - Spytałem: "co?", bo chciałem wiedzieć, o co chcesz mnie zapytać.
- Nie chciałem cię pytać o żadne "co" - obruszył się Horace a Halt rzucił mu podejrzliwe spojrzenie.
-Ależ oczywiście, że nie - zapewnił Halt. Zwinął swój fałszerski warsztat składający się z piór, inkaustów oraz innych przydatnych przedmiotów. Dobrze się stało, iż bez trudu wygrzebał ze swej sakwy podrobioną gallijską pieczęć, bo w przeciwnym razie musiałby wyciągnąć wszystkie, a wówczas Horace miałby szanse zauważyć niemal doskonałą kopię pieczęci króla Duncana".
- No cóż, owszem - odpowiedział. - Muszę przyznać, że to i owo zaprząta moją myśl. Nic ważnego. Nie przejmuj się.
- To znaczy, czym mam się nie przejmować? - spytał bezczelnie jego uczeń, a Halt przechylił głowę.
- Pozwól, niech ci wyjaśnię - rzekł. - Kiedy mówię "nie przejmuj się", chcę powiedzieć, że nie zamierzam z tobą rozmawiać o zaprzątającym mnie problemie.
- To wiem - odezwał się niesforny uczeń, wciąż z uśmiechem. - Ale w czym rzecz?
Halt odetchnął głęboko.
- Istniało kiedyś takie coś, jak szacunek dla starszych, ale chyba ta cnota przeminęła bezpowrotnie - stwierdził, zwracając się w przestrzeń.
[...] zawsze należy brać pod uwagę najgorszy scenariusz, wówczas czekają nas najwyżej miłe rozczarowania.
Cała zachodnia półkula ocalała, więc dzięki kilku zepsutym małżom!
Dobry przywódca zdaje sobie sprawę ze swoich braków i potrafi znaleźć właściwą osobę, która go wyręczy w sprawach, na których się nie zna.
Najlepszym lekarstwem na zmartwienia będzie ciężka praca, intensywny trening od świtu do nocy, który nie pozostawia zbyt wiele czasu na daremne rozważania.
Problemy odłożone na później mają to do siebie, że często same się rozwiązują.
[...] tylko tak się zapatrzyłem pod stopy, że walnąłem w tę gałąź głową. No i pękła.
Halt uniósł brwi. -rozumiem, że gałąź, nie głowa?
Lecz kto z was znał moją babcię, ten zrozumie. Miała twarz buldoga i takiż temperament. Nie dziwiłabym się więc, gdyby dziadzio uległ pokusie!
Nieprzyjaciel mojego nieprzyjaciela jest moim przyjacielem.
- Byłbym zapomniał – rzekł Erak do Halta. – Ragnak kazał przekazać ci jeszcze jedna wiadomość. Powiedział, że jeśli przegramy tę bitwę, a on w dodatku straci swoich niewolników, urwie ci uszy, a następnie zabije – oznajmił wesolutko.
- Jeśli przegramy bitwę, będzie musiał odczekać w długiej kolejce, by dopiąć swego. Bowiem przed nim w kolejce ustawi się w tym samym celu kilka tysięcy temudżyńskich jeźdźców.
Will: Co cię dręczy?
Halt: Dręczy?
W: No tak. Kiedy przechadzasz się niczym tygrys w klatce, zazwyczaj cię coś dręczy.
H: Aha… Mam więc rozumieć, że widziałeś już w swym życiu niejednego tygrysa i potrafisz bezbłędnie określić różnice w zachowaniu zwierzęcia w klatce i na wolności, tak?
W: A kiedy próbujesz mnie zbyć, odpowiadając pytaniem na pytania, wtedy jestem już całkiem pewien, że nad czymś rozmyślasz.
W rzeczy samej - przyznał Halt. - Jeśli ktoś marzy o objęciu funkcji oberjarla, nie powinien narażać się swoim przyszłym wyborcom.
Kto nie ryzykuje, ten bitwy nie wygrywa. Lub, ryzykując, ponowi klęskę.
Horace dostrzegł nagle, że koszula na lewym ramieniu Willa przesiąkła krwią.
- Kiedy ci powiem, padnij - rozkazał Horace.
- Dobrze! - odparł ponuro Will. - Kto wie, może padnę nawet trochę wcześniej, niż ty mi rozkażesz.
Erak tymczasem z podziwem przyglądał się okrytego szarym płaszczem zwiadowcy. Mizernego wzrostu – pomyślał – ale na bogów, wojownik z niego, jakich mało.
Tylko że gdy przychodzi do wyborów między równymi rangą oraz stanem, dobrze jest wyborcom schlebiać i zwodzić elektorat. Nikt nie zagłosuje na kandydata tylko dlatego, że on właśnie jest najlepszy. W grę wchodzą układy, znajomości… I w rezultacie każdy wybiera takiego, od jakiego może najwięcej uzyskać.
Żołnierze lepiej wykonują polecenia, kiedy je rozumieją. Staraj się więc, żeby zawsze dokładnie wiedzieli, co masz na myśli.