cytaty z książki "Terry Pratchett: Życie z przypisami"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
[...]
-W KOŃCU, SIR TERRY, MUSIMY IŚĆ RAZEM.
Terry wziął Śmierć za rękę i podążył za nim przez drzwi, na czarny deser pod niekończącą się nocą.
KONIEC.
[...]
w wywiadach opisywał siebie jako osobę, która „zarabia na życie delikatnymi halucynacjami".
[...]
Nie wiem, jakie pocieszenie znalazła w tej maleńkiej, dotkniętej chorobą twarzyczce” – powiedział Terry – „ale teraz widzę twarz skromnego stolarza, który wzruszył się, gdy mówił ludziom, żeby byli dla siebie mili – złota zasada tak wielu mędrców – i za swoje cierpienia był torturowany na śmierć przez tyrana na rozkaz zelotów. Być może przesłaniem może być ignorowanie tyranów i upadających fanatyków.
[...]
Terry tak naprawdę nie okazywał szacunku sławnym osobom. Kiedyś w Dublinie miałem okazję przedstawić go Bono z U2, wyjaśniając przy tym, że Bono jest właścicielem hotelu, w którym staliśmy.
-„Ach, dobrze” – powiedział Terry do Bono. – Czy możesz mi podać koktajl mleczny?
Co też ten zrobił.
Zapytałem go: „Jak myślisz, Terry, czy za trzysta lat ludzie wciąż będą cię czytać?”.
„Dobry Boże, nie”, odpowiedział. „Za trzysta lat będziemy wszyscy pożerać się nawzajem”.
Czasami wypożyczający zaczepiali go, prosząc o radę. „Ludzie wchodzili do biblioteki”, wspominał, „i zatrzymywali tego dziwnego, ale nieszkodliwego dzieciaka, roznoszącego wszędzie stosy książek, by zadać mu pytanie typu »Co macie odpowiedniego dla dziecka czytającego na poziomie ośmiolatka?«. A ja odpowiadałem: »Książkę odpowiednią dla dziecka czytającego na poziomie dwunastolatka«, ponieważ zawsze miałem wrażenie, że rodzice, którzy muszą prosić bibliotekarzy o informacje, nigdy właściwie nie rozumieją, jak naprawdę czytają dzieci, które lubią czytać. Kto chciałby czytać książkę, która jest dla niego odpowiednia? Na pewno nie ja. Wolałem te nieodpowiednie”.
Kobieta podała mu nazwisko, a potem, patrząc na pióro Terry’ego, dyktowała dalej: „lat dwadzieścia dziewięć przecinek blondynka przecinek matka trojga dzieci”. Jej znajomość prasowego żargonu i chęć, by pomóc reporterowi z interpunkcją, uświadomiła Terry’emu wszechobecność tego języka mediów i jego płytkości. „To był język w plasterkach”, zapisał. „Odznaczanie kratek, skracanie długich słów, umniejszenie waluty komunikacji do poziomu, w którym dziennikarz mógł już niewiele poza równym ułożeniem tych kratek. To język, w którym nie było miejsca na subtelne szczegóły, niewymagający wiele myśli. Klisze są użytecznymi młotkami i gwoździami wśród narzędzi komunikacji, ale co będzie, jeśli staną się wszystkim?”
Możliwe jest zapewne wydedukowanie domyślnej odpowiedzi na retoryczne pytanie Terry’ego: nastąpi dziennikarstwo informacyjne.
Jak powiedział w swoim wystąpieniu jako gość honorowy Worldconu 2004 w Bostonie: „Dzisiaj uważam to za trochę krępujące, że ludzie trafiający na cykl Świata Dysku zaczynają od Koloru magii i Blasku fantastycznego (The Light Fantastic), ponieważ nie sądzę, by były to najlepsze książki na start. Autor wam to mówi, moi drodzy: "Świata Dysku nie zaczynajcie od początku”.
Jest „czas, który znaleźliśmy” – rok, miesiąc i dzień, oraz „czas, który wymyśliliśmy” – tydzień, godzina i minuta.