cytaty z książki "Andromeda"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Jeśli rozumie się ludzi, wszyscy stają się interesujący.
(...)życie wcale nie jest takie długie, jak się wydaje. Zatroszcz się o nie.
Codziennie znikają cale światy. Cale systemy wspomnień i relacji ulegają zagładzie, a potem wszystko po prostu toczy się dalej. Niebawem Gunnar zostanie zapomniany nawet tutaj, w miejscu, któremu oddał całe swoje życie, które pod wieloma względami stworzył. Jego autorzy się zestarzeli, jego seria stała się niemodna, w korytarzach rozmawiano o nim jak o starym mężczyźnie z wątpliwą postawą wobec kobiet, jego gabinet został opróżniony, zniknęły wszystkie książki i obrazy, zielona lampa stołowa i bałagan na stoliku - teraz siedział tam kierownik nowego działu audiobooków. Całe życie skutecznie wysprzątane, ponieważ czasy się zmieniły, a wszyscy postanowili zmienić się wraz z nimi.
S. 96.
Jak opłakuje się taką relację? Relację, która była prawdziwsza niż jakakolwiek inna, jaką miałam, ale która nigdy nie zaistniała w rzeczywistości, nigdy nie została określona słowem oznaczającym to, czym naprawdę była. Z nikim nie mogłam dzielić tego smutku, ponieważ ci, którzy także go opłakiwali, nie wiedzieli, że ja opłakuję tak samo jak oni, i nie powinni o tym wiedzieć.
(…) nowi ludzie są tacy uwodzicielscy, niekoniecznie ze względu na nich, bardziej ze względu na siebie. Nowe i ulotne daje szansę, by samemu stworzyć się na nowo. To szansa, by zobaczono cię w taki sposób, jaki chcesz być widziany, być może jako ten, którym rzeczywiście jesteś: fragmentem zawierającym więcej prawdy niż całość.
Lubiłem też myśleć o tym, jak wyglądamy razem, byliśmy piękną parą. W pewnym stopniu zawsze próbowałem zainscenizować życie. Może to i powierzchowne, ale niewinne. To sposób na to, by nie przestawać się bawić.
S. 121.
Ludzie lubią traktować romantyczną miłość jako punkt kulminacyjny życia. Sam kiedyś tak myślałem. Tak przedstawiały to czytane przeze mnie książki. Ale niewiele z najbardziej pamiętnych momentów mojego życia rozegrało się w jej ramach, niewiele prawdziwych spotkań z drugim człowiekiem.
Z drugiej strony chciałem powiedzieć ci, jakie to dziwne, gdy człowiek definiuje się ze względu na swoje zajęcie, że zużywa tyle czasu i energii na pracę, a ta i tak ostatecznie okazuje się mało ważna.
S. 166.
Nikt, naprawdę nikt, nie jest niezastąpiony, to przygnębiająca myśl. Miejsce pracy jest jak fragment przyrody sterowany prawami ewolucji: kiedy jeden gatunek wymiera, a cały system zostaje zachwiany, maszyneria rusza pełną parą, by zabezpieczyć przetrwanie całej reszty, a po niedługim czasie powstaje nowy system, nowa równowaga. Jedynym celem przyrody jest przetrwanie, tak samo jak w kapitalizmie: przedsiębiorstwo jest samoregenerującym się zwierzęciem, rozgwiazdą, której wyrasta nowe ramię, jeśli potrzeba nowego ramienia.
s. 74.
to, co odróżnia silne uczucie nowej przyjaźni od uczucia zakochania, bywa jedynie językową formalnością. A uczucia nie przejmują się językiem.
Zniszczyli wszystko, co miało znaczenie. Spustoszyli wszystko, co istniało wcześniej i nadal trwało, niczym się nie przejmując, a najgorsze, że można było tak zrobić. Najgorsze było to, że wszyscy tak szybko przyzwyczaili się do nowego, że niebawem uznali, że najlepiej jest tak, jak jest teraz.
Ludzie lubią traktować romantyczną miłość jako punkt kulminacyjny życia, Sam kiedyś tak myślałem. Tak przedstawiały to czytane przeze mnie książki. Ale niewiele z najbardziej pamiętnych momentów mojego życia rozegrało się w jej ramach, niewiele z prawdziwych spotkań z drugim człowiekiem. Czasem myślałem nawet, że miłość ma odwrotny skutek: gdy tylko się kogoś zdobędzie i przyzwyczai się do tego stanu, stanu pozbawionego niepewności, stanu, w którym wszystko już zostało wypowiedziane, znika ochota, by wpuścić tego kogoś bliżej, by zagłębiać się dla tego kogoś w siebie, zagłębiać się w nim. Łatwiej po prostu zostać na tym poziomie, na którym się wylądowało: nikt nie chce słuchać o nowych mrokach i perwersjach osoby, z którą dzieli się kredyt mieszkaniowy. Takie sprawy są zarezerwowane dla czasu przed, czasu, kiedy człowiek jest jeszcze na etapie negocjacji.
S. 167.
Nie gratuluje się dobrej recenzji – powiedział kiedyś. – To poniżające dla wszystkich, którzy pracowali nad książką, a szczególnie dla autora. Dobre dzieło ma wartość niezależnie od tego, czy spodoba się komuś, kto przypadkiem pisze do jakiejś gazety. O ile w ogóle piszą, co myślą. Najczęściej piszą to, czego się od nich oczekuje.
Między nami nie było nic nieszczerego, przeciwnie: oboje szukaliśmy czegoś prawdziwego i znaleźliśmy to w sobie nawzajem.
Śmialiśmy się z czegoś, co powiedziało drugie, w sposób przypominający fazę zakochania, kiedy ludzie śmieją się, myśląc: Że też ty, taki zabawny, chcesz ze mną być, że też chcesz się dzielić sobą ze mną. Kiedy wydarzyło się coś dobrego, natychmiast chcieliśmy to sobie opowiedzieć, bo wiedzieliśmy, że radość, którą drugie poczuje, będzie autentyczna i niezmącona, bez śladu zawiści, która potrafi zrodzić się nawet w najszczęśliwszych przyjaźniach i związkach miłosnych.
Był to najbardziej wibrujący dotyk, jaki kiedykolwiek odczułam, tkwił w mojej świadomości długo po przebudzeniu, jak gorączka, jak tajemniczy pokój, do którego, zamykając oczy, mogłam wrócić, wyłożony ciężkim i głuchym pożądaniem.
s. 68.
Od kiedy widzieliśmy się ostatnio, coś się stało z twarzą Gunnara. Była zapadnięta, cienie na popielatym tle, cera miała sobie coś zielonkawego, jakby oświetlona zimnym nieprzyjemnym światłem księżyca. Nigdy nie lubiłam światła księżyca: jest w nim coś wstrętnie pasożytniczego, zimne światło drugiej ręki, ponure odbicie ciepłego słońca. To jakby patrzyło się na negatyw fotografii i próbowało wyobrazić sobie gotowe zdjęcia, ale nie da się przeoczyć, że wszystkie twarze są sztywne i wyglądają jak figury woskowe, widać, jak pod skórą czaszka wyczekuje na swój moment.
s.83.
W porównaniu z nimi moje życie jawiło się jako nędzne, maleńkie. Składało się z mamy i ze mnie, rzadko robiliśmy coś szczególnego. Prawie nie mieliśmy kogo odwiedzać, nigdzie nie wyjeżdżaliśmy, nigdy nie miałem do opowiedzenia żadnych ciekawych historii.
S. 105.
W pewnej książce przeczytałem: Świat jest ogniem, stań się ogniem, a będziesz miał w świecie dom". Uznałem, że to idealna fraza, młodzieńczo drastyczna i romantyczna. Jednocześnie wiedziałem, że tak naprawdę nie jestem kimś, kto płonie, przynajmniej nie tak jak niektórzy Wolałem stać z boku i przyglądać się ich płomieniom, czasem podejść bliżej, żeby ogrzać dłonie.
S. 120.
Nie chciałem być kimś, kto przez całe życie nieustannie doświadcza jakiegoś braku i ma wrażenie, że powinien być inny. W mojej głowie rozchodziły się echem słowa Rilkego, które właśnie przeczytałem: „Musisz zmienić swoje życie". Uznałem, że zwraca się wprost do mnie i najlepiej, żebym go posłuchał.
S. 126.