cytaty z książki "Loveless"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Dowiedziałam się paru rzeczy.
[...]
Na przykład tego, że przyjaźń może być równie intensywna, piękna, nieskończona jak romans. Na przykład tego, że miłość jest jest wszędzie dookoła mnie: miłość do moich przyjaciół, miłość w moich obrazach, miłość do mnie samej.
[...]
Mam znacznie więcej miłości niż niektórzy ludzie na tym świecie. Nawet jeśli nigdy nie wezmę ślubu.
Pojawił się też strach. Nie wiedziałam, jak będę sama funkcjonować na tym świecie. Nie tylko sama teraz, ale sama na zawsze. Bez partnera aż do śmierci. Wiesz, czemu ludzie łączą się w pary? Bo bycie człowiekiem jest cholernie przerażające. Znacznie łatwiej nie robić tego w pojedynkę.
- Georgia, nigdy nie przestanę być twoją przyjaciółką. I nie mam na myśli takiego nudnego, przeciętnego znaczenia tego słowa, kiedy przestaniemy rozmawiać ze sobą regularnie, gdy skończymy dwadzieścia pięć lat, bo obie spotkamy miłych, młodych mężczyzn i zaczniemy rodzić dzieci, a potem będzie spotykać się dwa razy w roku. To znaczy, że będę cię namawiać, żebyś kupiła dom obok mnie, jak już będziemy mieć po czterdzieści pięć lat i w końcu uda nam się odłożyć kasę na depozyt. To znaczy, że będę do ciebie wpadać na kolację co wieczór, bo wiesz, że za cholerę nie potrafię gotować, choćby moje życie od tego zależało. A jeśli będę miała dzieci i zwiążę się z kimś, to pewnie będą przychodzić ze mną, bo inaczej będą żyć na nuggetsach z kurczaka i frytkach. To znaczy, że będę przynosić ci zupę, gdy napiszesz, że jesteś chora i nie możesz ruszyć się z łóżka, po czym zaciągnę Cię do lekarza, nawet jeśli nie będziesz chciała iść, bo będziesz miała wyrzuty sumienia, że korzystasz ze służby zdrowia przy zwykłym zatruciu. To znaczy, że wyburzymy ogrodzenie między naszymi ogrodami, żeby mieć jeden wielki ogród, i weźmiemy razem psa, i będziemy się nimi zajmować na zmianę. To znaczy, że będę przy tobie, wkurzając cię, aż staniemy się staruszkami siedzącymi w tym samym domu opieki i rozmawiającymi o wystawieniu Szekspira, bo jesteśmy stare i znudzone jak cholera.
Więc po prostu szłam. Ze spuszczoną głową. Nawet nie wiedziałam, co było nie tak. Wszystko. Ja. Nie wiedziałam. Jak to możliwe, że wszyscy inni jakoś funkcjonowali, a ja nie mogłam? Jak to możliwe, że wszyscy żyli jak trzeba, a ja miałam jakiś błąd w oprogramowaniu?
Prawie wszystkie piosenki, jakie kiedykolwiek napisano, były o miłości lub seksie. I miałam wrażenie, jakby ze mnie drwiły.
Może to nie heteronormatywne marzenie, którego spełnienia życzyła sobie, dorastając, ale... świadomość, kim się jest, i kochanie siebie jest o wiele lepsze.
Nie uważam, że muszę spróbować wszystkiego, żeby wiedzieć, że tego nie lubię.
Widziałam to wszystko, cały czas, wszędzie dookoła, ale gdy podchodziłam bliżej, okazywało się że niczego tam nie ma.
Miraż.
W końcu na tym polegał problem z romansem. Tak łatwo go idealizować, bo widać go wszędzie. W muzyce i telewizji, na zdjęciach z nałożonymi filtrami na Instagramie. W powietrzu, rześkim i pełnym nowych możliwości. W spadających liściach, rozpadających się na drewnianych drzwiach, wytartym bruku i polach dmuchawców. W dotyku rąk, nabazgranych listach, pogniecionych prześcieradłach i złotej godzinie. W lekkim ziewnięciu, śmiechu wczesnego poranka, butach ustawionych razem przy drzwiach. W spojrzeniach nad parkietem.
Widziałam to wszystko, cały czas, wszędzie dookoła, ale gdy podchodziłam bliżej, okazywało się, że niczego tam nie ma.
Miraż.
I couldn’t admit to them how desperately I wanted to be in a
romantic relationship. Because I knew it was pathetic. Trust
me. I completely understood that women should want to be
strong and independent and you don’t need to find love to
have a successful life. And the fact that I so desperately
wanted a boyfriend – or a girlfriend, a partner, whoever,
someone – was a sign that I was not strong, or independent, or self-sufficient, or happy alone. I was really quite lonely, and I
wanted to be loved.
Myślę, że to całkiem niesamowite, że do tej pory nie poddałaś się presji ze strony rówieśników. Nie zmuszałaś się do niczego, czego nie chciałaś zrobić. Nie pocałowałaś nikogo tylko dlatego, że bałaś się, że coś cię ominie. Myślę, że to właściwie to jedna z najbardziej dojrzałych rzeczy, o jakich słyszałam.
Jeszcze dwa miesiące temu marzyłabym o idealnym, magicznym, uroczym pierwszym spotkaniu na moim pierwszym uniwersyteckim balu. A teraz? Teraz ubierałam się dla siebie.
Bo to, co robiłam, nie było "poddawaniem się". To była akceptacja.
- To zabrzmi źle, ale skąd wiesz, że nigdy nikogo nie poznasz?
- Bo znam siebie. Wiem, co czuję i... co jestem w stanie poczuć. Tak myślę [...].
Więc to naprawdę byłam ja. Aromantyczna. Aseksualna. Wracałam do tych słów, aż poczułam, że brzmią prawdziwie, przynajmniej w mojej głowie. Może nie byłyby prawdziwe w głowach większości ludzi, ale ja mogłam je urzeczywistnić w swojej. Mogłam robić to, co chciałam, do cholery.
Nie była to kwestia niechęci do pocałunków. Nie były to strach, nerwowość czy też fakt, że "jeszcze nie spotkałam właściwej osoby". To była część mnie. Nie czułam tego przyciągania, romantyzmu, pożądania, które czuli inni ludzie. I nigdy nie poczuję.
Ale teraz jest mój czas", chciałam wrzasnąć. Moje życie dzieje się teraz.
Podaruj swoim przyjaźniom magię, jaką podarowałabyś romansowi. Bo są równie ważne.
Oto kim byłam. Nigdy nie doświadczę romantycznej miłości, a wszystko przez moją seksualność — fundamentalną część mojej istoty, której nie mogłam zmienić.
(...) Wiesz, czemu ludzie łączą się w pary? Bo bycie człowiekiem jest cholernie przerażające. Znacznie łatwiej nie robić tego w pojedynkę.
- Aseksualność oznacza, że żaden gender nie pociąga mnie seksualnie. Więc nie patrzę na mężczyzn, kobiety czy kogokolwiek i nie myślę: "Wow, chciałbym z nimi zrobić coś seksualnego".
Parsknęłam.
- Ktoś rzeczywiście myśli o takich rzeczach?
Sunil uśmiechnął się, ale był to smutny uśmiech.
- Może nie dokładnie tymi słowami, ale tak, większość ludzi myśli w ten sposób.
Wstrząsnęło mną to.
Chcę po prostu... Chcę poznawać ludzi i... robić normalne rzeczy.
Czy to coś złego? Pragnąć intymnego związku z drugim człowiekiem?
W pełni rozumiałam, że kobiety powinny chcieć być silne i niezależne oraz że nie muszą za wszelką cenę znaleźć miłości, by mieć udane życie.
Wiem, że to ckliwe. Ale nie jestem cyniczna. Jestem raczej marzycielką, która pragnie miłości i wierzy w jej magię. Jak główny bohater Moulin Rouge, który uciekł do Paryża, aby pisać historie o prawdzie, wolności, pięknie i miłości, mimo że raczej powinien myśleć o znalezieniu pracy, żeby mieć za co kupić jedzenie.
Tak. Cała ja.
Sądzę jednak, że łącząca nas wieloletnia przyjaźń jest więzią równie silną, co u wielu znanych mi par, a może nawet silniejszą.