cytaty z książki "Żeby nie było śladów. Sprawa Grzegorza Przemyka"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Gdy sześćdziesiąt tysięcy ludzi wspólnie milczy na jeden temat, to jest to głośniejsze niż krzyk z tysięcy gardeł. Głos tego milczenia wzmacnia nasze serca, a może w innych obudzi drzemiące sumienia.
Ostatecznie nie doszło do ekshumacji [ Grzegorza Przemyka], bo prokuratura nie miała prawa jej zrobić wbrew rodzinie.
Ludzie o miedzianym czole, utożsamiający milicję z władzą, postanowili poświęcić prawdę dla swoich doraźnych korzyści, skompromitować wymiar sprawiedliwości w Polsce cynicznymi manipulacjami, które będą kiedyś książkowym przykładem niesprawiedliwości.
Pasja, każda pasja, pragnienie miłości do spraw, którymi zaczynasz żyć, zmienia człowieka. Wydobywa z niego nieopisaną, nie do ogarnięcia energię.
Kilka dni później Woroszylski dostaje list w niebieskiej kopercie, na której nie ma adresata. ,,Ty wszawa gnido - pisze anonim. - Na naszą milicję to potrafisz pisać skargi, a dlaczego nie piszesz o gestapo, o Niemcach i ich wyczynach, jak mordowali twoich braci w gettach, w obozach zagłady.
Ty pierdolony wyrodku, nasza milicja powinna lać takich gnojków jak ty i tobie podobni, a nie głaskać was. Gdyby to była przedwojenna policja, toby rozprawiła się z wami w dwadzieścia cztery godziny i zapanowałby spokój.
Wy pierdolone płatne pachołki dolarowe, jak wam się nie podoba w tej naszej ojczyźnie, to wypierdalajcie z niej do Kohla i Reagana. Ty zdrajco naszego narodu, ty wszo na ciele naszej ojczyzny".
Nikt nie jest w stanie jej adoptować, bo nie ma tej Polski, do której ona kiedyś należała.
Dałam życie drugiemu człowiekowi. Świat, który się otworzył, okazał się światem zwielokrotnionym, światem, który chciałabym zrozumieć, uratować.
- Przyglądam się twarzom katów mojego syna i próbuję wyczytać z nich, czy mogą spać spokojnie - mówi.
Barbara zjeżdża windą w dół i próbuje rozmawiać z mundurowymi:
- Nie ma we mnie nienawiści ani żalu - mówi milicjantom, którzy są niewiele starsi od pobitego na śmierć syna. - Jesteście tylko narzędziami. Nie można gniewać się na narzędzia. Jeżeli chcecie być milicjantami, a nie bokserami, to musicie odwrócić się od bandytów, od ludzi bestii.
O bestialstwie zomowców krążą legendy. Ponoć przed akcją faszerowani są środkami pobudzającymi, cieknie im z ust piana i nawet nie widzą, kogo biją. Oczy mają przekrwione i obłędne. Lepiej nie podchodzić im pod rękę, bo używają gumowych pałek z wtopionym w środek prętem stalowym i są szkoleni do bicia w specjalnych obozach na terenie Czechosłowacji. Tam ich uczą, jak fachowo rozprawić się z demonstrantami.
Miał na sobie ulubione brązowe sztruksy, szarą koszulę i trapery, w których zamierzał wyruszyć w podróż swojego życia.
Podeszła do otwartej trumny, uśmiechnęła się do syna i zaczęła wkładać drobiazgi do środka. Wyprawiła go jak na długą wycieczkę w nieznane. Na koniec wsadziła mu chlebak Edwarda Stachury, który podarowała Grzesiowi Marta Kucharska, dziewczyna Steda.
Na żyrandolu wiszą dwa buty Grześka: ten pierwszy - malutki, dziecięcy i ostatni - schodzony, ze zdartą podeszwą.
W piątek była burza i nawałnica, a w sobotę, około drugiej, zastukała do drzwi Przemyków znajoma. Wzdrygała się przed wejściem do mieszkania. W końcu rzuciła tylko w progu:
- Grześ przed godziną umarł.
Jestem już w nim kilkanaście lat. To jest zakon otwarty i każdy może do niego wstąpić. Bracia mieszkają w swoich mieszkaniach, chodzą w cywilnych ciuchach i spotykają się na wspólnych mszach. Mam na to czas, bo już nie pracuję.
Sprawa Przemyka złamała mi życie, ale też związała z nim na zawsze. Nie znałem go, a modlę się za niego, daję na mszę za spokój jego duszy i dużo o nim myślę.
Za nim, w jasnym garniturze w wyszukanie przystrzyżoną brodą milicjant Arkadiusz Denkiewicz, który kazał bić bez pozostawianiu śladów. Patrzy przed siebie spod lekko nastroszonych brwi.
I na końcu, ledwo widoczny z głębi sali, na pozór sympatyczny niebieskooki blondyn z dziecięcą twarzą i lekko drwiącym uśmiechem. To Ireneusz Kościuk, zomowiec, który bił Grzegorza Przemyka.
Z wypowiedzi biegłego na encefalopatię wczesnodziecięcą, ponieważ urodził się z wagą o sto gramów niższą od normy (2400 gramów zamiast 2500), że do atypowego upojenia alkoholowego nie potrzeba nawet alkoholu, bo na tym polega atypowość upojenia, że jest nietypowe.
Z takimi ludźmi nie można rozmawiać, przekonywać ich, przedstawiać racji. Dla nich istnieje tylko doraźna polityka, utrzymywanie swych stanowisk, władzy nad ludźmi i nieograniczone możliwości posługiwania się aparatem ucisku społecznego - bez względu na prawdę.
Kilka miesięcy później, już po zamordowaniu księdza Jerzego Popiełuszki przez kapitana Grzegorza Piotrowskiego i jego kolegów z SB, Rakowski zapisał: „Zacząłem się zastanawiać, czy przypadkiem to, że właściwi sprawcy śmierci Przemyka uniknęli surowej kary, nie zachęciło Piotrowskiego i jego kompanów do popełnienia tego zbrodniczego czynu”.
Numer 22 to Ireneusz Kościuk. Zomowiec, który zatrzymał Przemyka na placu Zamkowym, a potem brał udział w jego biciu.