cytaty z książki "Tu jest teraz twój dom. Adopcja w Polsce"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Adopcja wciąż jest w Polsce czymś mrocznym, czymś, do czego ludzie nie przyznają się otwarcie. Zawsze się śmiałam, że adopcja, abolicja i aborcja to trzy tematy tabu w polskim społeczeństwie. Dziś łatwiej jest powiedzieć, że ktoś jest alkoholikiem czy że bije żonę, niż że adoptował dziecko. Ludzie zawsze wtedy ściszają głos. A przecież ci, którzy decydują się na ten krok, robią coś dobrego. Otwierają się na obcą osobę, z którą nie są związani więzami krwi. Otwierają się na cudzy kod genetyczny w swoim domu.
Wszyscy mają dużo do powiedzenia, dopóki nie muszą się angażować.
Wobec faktycznej niesamodzielności w zakresie decydujących funkcji życiowych komunikowanie się z innymi jest dla dziecka sprawą życia lub śmierci. Możliwość pozostania bez opieki bywa bezwzględnie najpoważniejszym zagrożeniem całej egzystencji dziecka.
Uważam, że dobrze mnie wychowały. Mówię to świadomie: wychowały mnie książki! To one pi pokazały, co jest dobre, a co złe, jak należy się zachowywać, jak postępować z ludźmi.
Jednak system to nie przepisy, lecz ludzie, którzy je tworzą, oraz ci, którzy je stosują. Czy zawsze dobrze zadziałają? Nie. I nie dlatego, że nie mają wiedzy. Może to wynikać z braku kompetencji. ignorancji czy lokalnego układu. To człowiek jest najsłabszym ogniwem, nie przepisy.
Patrzyła na dzieci, które potem całe tygodnie odchorowywały widzenia z mamą, dzieci w konflikcie lojalnościowym, tęskniące bez względu na to, jacy ci rodzice byli. A równocześnie nie liczyło dla nich nic więcej. Rodzic był i będzie dla nich najważniejszy. Nawet jeśli przyczynia się do destabilizacji i niszczy poczucie bezpieczeństwa, i mimo że nieraz szkodzi, to jednak dla nich jest kluczowy i najważniejszy.
Dzieci wstydzą się tego, że są złe, słyszą w domu wyzwiska i biorą je za swoje cechy: niezbyt ładne, niezbyt zdrowe, niezbyt mądre. Milczą dlatego, że bardzo się boją o to, co się z nimi stanie. Już małe dziecko zna pojęcie "dom dziecka", dobrze wie, że to może być związane z jego sytuacją, więc nie chce tam trafić. Milczą jeszcze dlatego, że bardzo boją się o to, co stanie się z osobą, która im to robi, matką, ojcem. Wiedzą, co to znaczy: policja, areszt, więzienie.
- Ale najdramatyczniejszy powód milczenia tych dzieci jest taki - mówi Mirosława Kątna - że pozostają w szczególnej relacji emocjonalnej ze swoimi katami. Mówiąc wprost, kochają własnych oprawców.
Bo w adopcjach nie decyduje proces myślowy, tylko emocje i chęć czynienia dobra. Szkoda, że dzisiaj te emocje są sprowadzone do kilkudziesięciu ograniczających przepisów.
- A jak zwracasz się do Anny? - pytam.
- "Pani Aniu". Chyba że czegoś chcę.
- To jak wtedy mówisz?
- Mamo.
- A kim pani Ania jest dla ciebie?
- Aniołem.
Karina jest więźniem swojej niewyjaśnionej, niedopowiedzianej historii, zakładniczką matki biologicznej , która nie podtrzymuje z nią kontaktu, ale też nie zrywa go do końca, ustawia relacje na swoich zasadach. Ta sytuacja jest dla Kariny jak kapiąca woda, nie daje jej spokoju.
Malwina ma niewielkie szanse na odnalezienie dzieci. Po adopcji władza rodzicielska naturalnych rodziców gaśnie. Formalnie nie jest już ich matką, prawnie są dla siebie nikim. Dokument nad więzy krwi.
Oliwia, jak większość dzieci w domach dziecka, jest sierotą społeczną, to znaczy ma rodziców biologicznych. Dzieci, których rodzice nie żyją, stanowią jedynie około trzech procent wszystkich wychowanków pieczy zastępczej, niemal osiemdziesiąt procent z nich ma oboje rodziców.
- Nawet prosiłam babcię, żeby mnie oddała do domu dziecka, bo to już była straszna patologia. Dom popadał w ruinę, grzyb na ścianach, nie było ciepłej wody i ogrzewania. Spałam pod trzema kołdrami. A jak padało, to się kołdrę wkładało do worków na śmieci, bo ciekło z dachu.
Dzieci nigdy nie wsypały matki, nie przyznawały od czego są te rany, bo poszłaby siedzieć. W końcu to matka, a w świecie, w którym nie mamy na nic wpływu, trzeba walczyć o przetrwanie.