cytaty z książki "Rio Anaconda. Gringo i ostatni szaman plemienia Carapana"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Kogo dzisiaj może zainteresować twój nieprzeciętny trud, jeśli nie przyniósł owoców?- oto dylemat podróżnika.
Kogo zainteresuje trasa, którą udało ci się pokonać, jeżeli na jej końcu nie leży jakiś biegun, szczyt, rekord prędkości, długości, wysokości? Jeżeli na jej końcu nie kryje się nieodkryte dzikie plemię, nowy gatunek orchidei, nowy motyl? Twój wyczyn, choćby niebywały, będzie dla świata nic niewart, jeżeli czegoś nie zdobędziesz- takie są fakty.
Zostałem ubrany w dziwaczną koronę uplecioną z bananowej łodygi i piór. Zostałem wymalowany na twarzy. Zostałem uzbrojony w czyjąś żonę, która miała za zadanie prowadzić mnie w tańcu i nadawać rytm. A potem ruszyliśmy do ludzkiego kręgu wokół ogniska.
To nie to samo co zaproszenie do tańca w dyskotece. O nie! Indiański taniec jest zawsze obrzędem, nigdy rozrywką. Obrzędem przyjemnym, ale nie rozrywką. Obrzędem, który pozostawia ślady. Tej nocy otrzymałem nowe imię. Tej nocy zaproszono mnie do tanecznego kręgu. Tej nocy przestałem być Obcym.
Krowa zniesie wszystko.
Powoli.
Cierpliwie.
Niestety nawet to krowie powolne i cierpliwe zniesie wszystko" ma pewne granice. Bardzo odległe, ale ma. Poza nimi leży stampede - tak na Dzıkım Zachodzie nazywano popłoch albo szał bydła. (Termin ten przejęła w XX w. nowojorska szkoła psychoanalizy i dziś określa się nim nagłe napady gwałtownego zdenerwowania, w których człowiek zachowuje się jak zwierzę. U krów jest na odwrót - stampede oznacza, że bydło zaczyna się zachowywać jak ludzie opuszczający stadion piłkarski po meczu ligowym.)
Zapytajcie współczesnych kowbojów z Argentyny, Kanady czy Australii, czego się boją najbardziej? Każdy z nich chętniej pójdzie spać na torach ekspresu Tokio-Osaka albo wsadzi głowę do młockarni, niż wyjdzie na spotkanie rozpędzonego stada krów, któremu funkcja powolne przeżuwanie" przestawiła się na:
STAMPEEEEEEDE!
Jeżeli pożyję przeciętnie długo, to jeszcze za moich dni ostatnie dzikie plemię zostanie odnalezione i ucywilizowane. Albo to ono odnajdzie nas wyjdzie z puszczy na dymiące karczowisko, gdzie biali ludzie właśnie stawiają kolejny tartak, szyb naftowy, kolejne miasteczko, i ucywilizuje się samo. Na własną prośbę. Mała społeczność utonie w wielkim społeczeństwie i ślad po niej zaginie. Na zawsze. Nikt się nie zorientuje, że to byli ostatni wolni Indianie. Nikt ich nie będzie pamiętał.
Niebezpieczeństwa dzikiej przyrody mają swoje jasno określone reguły, swój kodeks postępowania i następowania, swój “honor”... Dzięki temu są przewidywalne. A skoro tak, to łatwiejsze do uniknięcia. W dżungli zawsze wiesz, w co grasz.
Natomiast tam, gdzie rządzi cywilizacja, niebezpieczeństwa stają się bezduszne, podłe, bestialskie... nieludzkie Niebezpieczeństwa, które kreuje człowiek, polegają na łamaniu reguł. A skoro tak, to nigdy nie wiesz, w co grasz.
W czasach PRL-u mówiło się „Chcesz być pyłem - lataj iłem". Iły (a także, trochę mniejsze od iłów, antonowy) to były ruskie samoloty służące w równym stopniu do latania, co do spadania. Jedną z pilnie strzeżonych tajemnic Związku Sowieckiego była liczba katastrof lotniczych. Mimo braku dokładnych danych same tylko sporadyczne przecieki docierające na Zachód wystarczyły, żeby Sowieckie Linie Lotnicze Aeroflot" uzyskały miano najniebezpieczniejszych na świecie.
Wtedy nie miałem wyjścia - latałem tym, co było dostępne - ale kiedy Polska odzyskała niepodległość i wymieniła swoją flotę na boeingi, pomyślałem z prawdziwą ulgą, że już nigdy więcej nie będę musiał latać ruskim samolotem.
Niestety los chciał inaczej - na lotnisku w Villavicencio okazało że mam do wyboru starego antonowa albo rezygnację z wyprawy Przede mną stał zajeżdżony gruchot z Rosji, a obok dwaj zajeżdżeni piloci. Oni oczywiście też z Rosji, bo po pierwsze nikt inny czymś takim latać nie chciał, a po drugie wszystkie instrumenty sterownicze były opisane cyrylicą, więc nikt inny tym latać nie był w stanie.
-Chcieliście mnie porwać dla okupu?...
-To właśnie przed chwilą powiedziałem. Źle się czujesz, amigo?
- No nie najlepiej! - zdesperowany, podniosłem głos (a rozsądek wsadził sobie palce do uszu, żeby nie słyszeć, jak się pakuję w kłopoty). Pan mi tu oświadcza, że wraz z bandą braci-trojaczków śledzicie mnie, żeby porwać dla okupu!!! No to ja się boję! Naturalne, prawda? Wpadam w panikę, jak zrobiłby każdy normalny człowiek na moim miejscu! I teraz wrzeszczę na pana ze strachu!!!
-Nie ma powodu, amigo. Jesteś bezwartościowy; sprawdziliśmy. Nikt nam za ciebie nie zapłaci, więc nie będziemy cię porywać. Takie przedsięwzięcie sporo kosztuje. Sama akcja to już wydatki, a potem jeszcze ukrywanie delikwenta w bezpiecznym miejscu, telefony do Bogoty albo i międzynarodowe... Żeby wyjść na swoje, musimy kalkulować okupy od dwudziestu tysięcy dolarów w górę. Ty jesteś z Polski, a tam się nawet dodzwonić nie można. Poza tym dowiadywaliśmy się w waszej ambasadzie o średnie pensje w twoim kraju. Naprawdę nie musisz się niczego obawiać. Żaden zawodowiec cię nie porwie, bo mu się to nie będzie opłacać.
Są na świecie węże niewinne, są jadowite, są też takie, które pożerają ludzi. (Anakonda - potrafi wywrócić czółno, okręcić się wokół człowieka, wciągnąć go pod wodę, udusić, a potem powolutku pożreć... w całości... z butami... i lornetką na szyi.) Dlatego winne czy niewinne, jadowite czy dusiciele - węży lepiej unikać.
Oczywiście istnieją w przyrodzie narwańcy, którzy węże podglądają, łapią i w dodatku uważają za „milutkie", ale większość normalnych ludzi węże depcze. Niechcący. I takich właśnie sytuacji - nieumyślnych nadepnięć - należy unikać.
Moc bez wiary nie działa, Kiedy ludzie przestają wierzyć... odpływa. A ich wiara w czary jest najbardziej skutecznym lekarstwem. Nie znam niczego lepszego, Antonio. Dlatego, żeby im pokazać, jak wygląda duch, smaruję sobie twarz świecącymi liśćmi. Dzięki tej... sztuczce ludzie wierzą w moją Moc i zdrowieją. Tylko o to chodzi, żeby byli zdrowi.
Turaj Carapana są skazani na wymarcie. Coraz więcej młodych pływa do Mitú. Potem przynoszą coraz więcej chorób, coraz więcej przedmiotów. Nie umiem nad tym zapanować. Tam ich nikt nie chce, bo są Indianami, więc oni myślą co zrobić, żeby przestać być Indianami. A ja myślę, co zrobić, żeby mogli Indianami pozostać....
Dzicy nie znają kalendarza, a pory roku w dżungli nie są tak wyraźne jak u nas. W konsekwencji życie ludów pierwotnych nie składa się z kolejnych lat, lecz z przychodzących naprzemiennie okresów deszczów i susz, obfitości i głodu, szczęścia i smutku, lenistwa i znoju... Nikt tych okresów nie liczy i nie ustawia w chronologiczne szeregi. Jeżeli nasze życie nazywamy księgą (o ponumerowanych kartach), ich życie byłoby workiem wspomnień. Kiedy wrzucasz coś do worka, kolejność nie jest istotna. A kiedy wyciągasz, liczy się waga, kształt i charakter przedmiotu, nie czas, z którego przedmiot (wspomnienie) pochodzi. Tak myślą Dzicy.
Przepowiadanie pecha jest proste i pewne (szczególnie gdy masz pod ręką jakiegoś nerwusa). Proste i pewne, bo wszyscy mu pomagają.
Ludzie zrobią wiele, żeby pecha uniknąć, a to gwarantowany sposób, by im się przytrafiło coś złego. Po prostu sami sprowadzają go na siebie. Zaczynają być zdenerwowani, zaniepokojeni rozkojarzeni. Koncentrują uwagę na uniknięciu nieszczęścia i wtedy nie zauważają różnych drobnych zwykłych zagrożeń. Skupiają się na omijaniu pecha, zamiast uważać, by nie wdepnąć w coś, co pechem nie jest. No i kłopot murowany w dżungli powinieneś uważać na to, co się dzieje, a nie myśleć o tym, co ci się zdarzyć może.
Z kolei przepowiadanie szczęścia nie udaje się prawie nigdy, bo ludzie nie robią nic, żeby mu pomóc siedzą i czekają, aż ich szczęście samo się ziści. W dodatku podchodzą do szczęścia sceptycznie: Eeee ram. Ja i milion na loterii? Na pewno nie. Za to pech... Pecha wszyscy traktują poważnie. W pecha się wierzy. Pech jest pewny jak w banku. Fortuna kołem się toczy i na pstrym koniu jeździ, a pech to pech - solidna firma.
- Słyszę cudze myśli, odkąd przestałem być chłopcem. I, uwierz mi, gringo, to wcale nie jest miłe. Ani ciekawe. Ludzie najczęściej rozmyślają o głupotach. A im głupota głupsza, tym bardziej hałaśliwa. Mnie się przy nich trudno skupić, dlatego mieszkam na krańcu wioski. Jeśli chcesz poczuć, jak to jest, powąchaj każdego, kogo dzisiaj spotkasz Człowiek zawsze trochę śmierdzi, nawet ten najczystszy. Z myślami jest podobnie. Wsadzanie nosa w cudze sprawy, rzecz niemiła. Dlatego wsadzam tylko, kiedy muszę - zakończył z uśmiechem.