cytaty z książki "Ostatnie historie"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Ludzie spotykają się jedynie po to, żeby zobaczyć, jak bardzo różnią się od siebie. Z tymi, którzy różnią się od nich najbardziej, zostają na dłużej. Jakby życie chciało pokazać im wszystko, co nie jest nimi.
Wszyscy umrzemy i powinniśmy się na to przygotować, powinniśmy powołać stowarzyszenia wspierające umieranie i ufundować szkoły, aby się tego nauczyć, żeby chociaż ten ostatni raz nie popełnić już błędu. Należałoby to ćwiczyć na lekcjach wuefu, jak umierać, jak osuwać się łagodnie w ciemność, jak tracić przytomność i jak schludnie wyglądać w trumnie.
Gdyby można odmłodzić człowieka, jak drzewo. Ściąć z niego złe wspomnienia, zeskrobać cały ból, wszelkie rozczarowania, jak martwą tkankę; poobcinać błędy, głupie decyzje, pomyłki, prześwietlić myśli.
Jesteśmy różni, ale nie wiemy, jak bardzo. Optymistycznie zakładamy, że trochę.
Niepokoi mnie, że to samo możemy widzieć inaczej. Że każdy ma w oczach jakiś filtr i ten filtr powoduje, iż widzi się zupełnie inne rzeczy, patrząc na to samo. To jak uzgodnić przeszłość?
A przecież - tak myślę - dojście do końca jest zebraniem wszystkiego w garść, ujęciem w jedną małą kolekcję chwil życia.
Nie potrzebuję już reszty mojego życia. Oddałabym ją za jeden miękki ruch twojej ręki, która chciałaby mnie przygarnąć. Ale nikt nie chce ze mną pohandlować.
Najbardziej niebezpieczne są emocje, ponieważ one obsesyjnie szukają jakiejkolwiek formy ekspresji, są niecierpliwe, nie mogą czekać, żeby stworzyć coś nowego, swoistego - wpadają więc z rozpędu w utarte formy.
Kto nie widzi szczegółów, nic nie wie. A kto nic nie wie, mimowolnie robi się okrutny.
Ty nie możesz nic wiedzieć o sobie, bo można poznać tylko to, co nie jest nami samymi.
Każda imitacja jest moralnie zła - dlatego kicz jest groźny. Nic nie jest tak groźne dla człowieka, jak kicz, nawet śmierć.
A sen potrafi budować łagodne granice między wydarzeniami. Nic nie może się zacząć ani skończyć naprawdę, dopóki kropki nad dniem nie postawi sen.
Każda rzecz, która udaje inną, by tym samym wywołać uczucia, jest kiczem.
Cóż jest w tym takiego wstydliwego? Cóż złego? Że ktoś cię porzucił? I co z tego? Ty też kogoś porzuć. Nie zauważyłaś, że jesteś ogniwem w łańcuchu porzucanych i porzucających?
Oczekiwała zawsze, że śmierć ma klasę, wszystko, co z nią związane, powinno być wzniosłe. Tymczasem okazuje się, że jest tak samo byle jaka jak życie.
Myśl o własnej śmierci jest dobra, cierpko-słodka jak młody agrest, jak pierwsze jabłka.
Powietrze jest pełne szczegółów, nawet cisza jest dźwiękiem: im bardziej zwraca się na nią uwagę, tym bardziej wydaje się skomplikowana, złożona z wibracji, które dotykają się i znoszą wzajemnie.
W śpiewaniu to jest właśnie najprzyjemniejsze - śpiewać tylko z innymi, nigdy samemu, słyszeć, jak głosy splatają się, ocierają o siebie, dotykają raz szorstko, raz gładko, zbliżają się do siebie i opuszczają.
(...) lepiej jest poruszać, niż być poruszanym, lepiej czarować, niż pozwolić się owładnąć zaklęciu, lepiej być żywym niż umarłym, choćby udawanym.
Kicz jest pustym, bezrefleksyjnym naśladowaniem tego, co zostało naprawdę przeżyte, co zostało odkryte po raz pierwszy i jedyny. Kicz jest wtórnością, powieleniem, mimikrą, która usiłuje wykorzystać raz stworzoną formę. Kicz jest imitowaniem wzruszenia, grzebaniem przy podstawowym, pierwotnym afekcie i ubieraniem go w treści, które są za ciasne.
Granice są potrzebne ludziom jak powietrze. Bez granic, każdego rodzaju, nie wiedzielibyśmy, jak żyć; ani kim jesteśmy, ani co mamy do zrobienia. Granice są po to, aby nam pokazać, że istnieją rzeczy, których nie można przekroczyć.
Przyczyny są zawsze obiektywne, zewnętrzne, polityczne, występują w splotach”.
fizycznie składamy się z tego, co umarło, z tamtych zaprzeszłych światów, jesteśmy pięknym skutkiem rozpadu”
Ludzie są ze sobą powiązani jak ogniwa łańcucha, jesteśmy połączeni ze sobą jak potępieńcy. A kocha B, ale B nie kocha A, tylko C. Za to C ma się raczej ku D, D zaś ku jakiemuś F czy G. I tak dalej. Czasem się zdarza, że relacja jest zwrotna, wtedy takie kółko oddziela się na jakiś czas od reszty i dryfuje w sobie znanym kierunku. Prędzej czy później wraca do puli. W tych prostych realcjach jest pewna smutna prawidłowość. Istnieją osobnicy z samego dołu tej piramidy, powiedzmy jakieś A, które zwraca się ku innemu, a to inne ku jeszcze innemu. Ale nikt nie ciągnie ku A. Rozumiesz? Biedne A. I jest także jakieś Z, ku któremu kieruje się wiele wektorów, ale które samo nie zwraca się do nikogo. Archetypowy Narcyz, świat go uwielbia. Gdyby Bóg był sprawiedliwy, połączyłby Z z A, zamknął krąg i pozwolił mu się kręcić w nieskończoność. Ale ludzi jest zbyt wiele, działania zbyt skomplikowane. Czy dałoby się przeprowadzić takie działania na sześciu miliardach czynników w jakimś komputerze? Kto by się okazał najbardziej kochanym, a kto najmniej, tym ostatnim z ostatnich, robakiem w torfie?
Tam jej życie składa się wyłącznie z wyjątków i przypadków. Mieszka w mieście, którego nie lubi. Tęskni do miejsc, których nie może znaleźć. To, czego najbardziej chce, nigdy się nie spełnia. Przychodzi do niej to, czego nie pragnie. Jej życie składa się więc z popsutych budzików, kiedy ważna jest punktualność, z przesłyszeń, gdy akurat trzeba dokładnie rozumieć słowa, nie odebranych telefonów z wiadomościami, których nikt nie umie powtórzyć, ze zgubionych kwitków na sprawy nie cierpiące zwłoki, z nieoczekiwanie pustych stron w czytanej książce, które wypadają akurat na kulminację, z odwołanych podróży, które miały szansę poprowadzić wreszcie we właściwym kierunku.
Czy starość, to niespodzianki nowej pamięci, która jest w stanie przywołać kolor sukienki na pierwszej randce i smak waniliowych, przedwojennych lodów, ale gubi podstawowe słowa? Nie czuję żadnej zmiany, zawsze byłam taka jak teraz. Nie wolno poddać się iluzji, że coś nas zmienia wbrew naszej woli. Nie powinno się wierzyć zdjęciom- sugerują, że czas pozbawia ludzi siebie samych, że tnie nasze życie na małe kawałki i maceruje tym samym nasze dusze. Że w ten sposób tracimy siebie część po części. A przecież- tak myślę- dojście do końca jest zebraniem wszystkiego w garść, ujęciem w jedną, małą kolekcję chwil życia. Nie żadną stratą, a wręcz przeciwnie- odnalezieniem tego, co wydawało się pogubione.
Siadywała zawsze przy oknie i udawała, że jej wzrok jest czymś materialnym- powiedzmy, jak pędzel, jak miękki wysięgnik, który może dotknąć każdą widzianą rzecz i nawet zostawić na niej swój ślad- rodzaj znaku czy pieczęci, żeby oznaczyć raz na zawsze to, co się zobaczyło.
Takie patrzenie jest ciężką pracą, trzeba być przecież świadomym każdego detalu, uwaga musi być skoncentrowana i napięta jak struna, i na dodatek trzeba to poświadczyć słowem, najkrótszym z możliwych, ale i najmocniejszym: trzeba powiedzieć "tak" wszystkiemu, co się widzi. Tak- słup telegraficznym, tak- biały szlaban przy przejeździe i dwa samochody, tak, tak, domek dróżnika, czerwona czapka z pomponem, pies, rów, samotne drzewo w polu, stara opona, wszystkiemu tak. Nie można oszukiwać. Jeżeli przerwie się niespodziewanie ten proces, świat na zewnątrz, krajobraz widziany z pociągu, może się zepsuć i zawalić. To jest bardzo odpowiedzialne. Inni ludzie, oczywiście, nawet się nie domyślasz, że mała dziewczynka siedząca przy oknie utrzymuje porządek świata. Myślą, że porządek jest i już, jest dany przez Boga, i nic mi nie grozi. I nigdy nie przyszłoby im do głowy, że zawdzięczają swój spokój temu dziecku.
Kicz jest pustym, bezrefleksyjnym naśladowaniem tego, co zostało naprawdę przeżyte, co zostało odkryte po raz pierwszy i jedyny. Kicz jest wtórnością, powieleniem, mimikrą, która usiłuję wykorzystać raz stworzoną formę. Kicz jest imitowaniem wzruszenia, grzebaniem przy podstawowym, pierwotnym afekcie i ubieraniem go w treści, które są za ciasne. Każda rzecz, która udaje innà, by tym samym wywołać uczucia, jest kiczem.
Niektórzy zajmują się tym, czym nie powinni", myśli. Gdyby zaczęli ten drugi temat, ten, z którego istnienia nawet nie zdają sobie sprawy, a który dotyczy ich naprawdę, mogliby powiedzieć coś ważnego. Tymczasem oni nie rozpoznają swojego tematu i całkowicie oddają się innemu. W ten sposób umierają za życia.
Tak wygląda starzenie się: żywa sprężysta tkanka twardnieje,
człowiek zastyga od środka. (...) Także stopy są stopami innego człowieka, trudno byłoby
nawet powiedzieć, czy należą do kobiety, czy do mężczyzny. Całe to
zamieszanie z płciami rozmywa się z czasem. Stare kobiety i starzy
mężczyźni upodobniają się do siebie.