cytaty z książki "Dotyk Ciemności. Kronika obłędu"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
[...]wołanie z bezpiecznego brzegu: "głowa do góry!" do kogoś, kto właśnie tonie, zakrawa nieomal na kpinę.
Moim zdaniem większość niespodziewanych zdarzeń, jakie nam się przytrafiają, jest w rzeczywistości podświadomie sprokurowana przez nas samych.
[...] w ciężkiej depresji cierpienie jest zupełnie niewyobrażalne dla kogoś, kto nigdy sam go nie doznał; to cierpienie nieraz zabija, ponieważ takiej męki po prostu nie można już znieść.
Dopóki natura owego cierpienia nie zostanie rozpoznana i nie stanie się powszechnie zrozumiała, nadal wielu samobójstwom nie będzie można zapobiec. Dzięki temu, że czas ma cudowną właściwość leczenia ran - a także w wielu przypadkach dzięki interwencji medycznej lub hospitalizacji - większości osób cierpiących na depresję udaje się przeżyć, co można uznać za jedyne błogosławieństwo tej choroby. Jednakże tragicznego legionu tych, których ból nie do wytrzymania zmusza do odebrania sobie życia, nie powinno się potępiać bardziej niż tych, którzy umierają na raka.
Depresja (...) słowo to, niczym ślimak wśliznęło się niepostrzeżenie do naszego języka i już od ponad siedemdziesięciu pięciu lat udaje niewiniątko, nie pozostawiając po sobie żadnych śladów świadczących o jego złowrogiej naturze, a także nie dopuszczając - za sprawą swej nijakości - do powszechnej świadomości, jak straszliwe spustoszenia może poczynić ta choroba, kiedy stracimy nad nią kontrolę.
Tak więc depresja, kiedy w końcu stanęła przede mną, wcale nie była obcym przybyszem, ani nawet niezapowiedzianym gościem; od dziesiątków lat stała tuż za progiem, gotowa w każdej chwili zapukać do moich drzwi.
Powiedzenie, że czyjeś zaburzenia nastroju przekształciły się w burzę - straszliwą nawałnicę przetaczającą się przez jego mózg, co rzeczywiście jest najbardziej trafnym opisem tego, co dzieje się w głowie człowieka cierpiącego na kliniczną formę depresji - być może sprawi, że nawet zupełny laik okażę współczucie, a nie standardową reakcję, którą wywołuje ,,depresja'': ,,Też mi coś'', ,,Przejdzie ci'', czy też ,,Nie przejmuj się, wszyscy miewamy gorsze dni''.
Aura depresji nie podlega żadnym modulacjom, dominuje w niej mrok, światło traci swój blask.
Ciarki przechodzą po plecach, gdy się pomyśli, jakie szkody mogą wyrządzać pacjentom takie potencjalnie niebezpieczne leki uspokajające, przepisywane przez lekarzy szczodrą ręką.
korzystałem, z alkoholu jako magicznego środka, który wprowadzał mnie w euforyczny świat fantazji i stymulował wyobraźnię. Nie żałuję ani nie zamierzam tłumaczyć się z tego, że uciekałem się do przynoszącego ukojenie, często zaiste wybornego trunku, który wniósł wielki wkład w moje pisarstwo. Choć nigdy nie napisałem ani jednej linijki pod jego wpływem, posługiwałem się nim - często w połączeniu z muzyką - niczym użytecznym narzędziem, pozwalającym mi doświadczać wizji, do których mój pozbawiony zewnętrznej stymulacji, trzeźwy i chłodny umysł nie miał dostępu. Alkohol był nieocenionym długoletnim partnerem mojego intelektu, a także przyjacielem, z którego pomocy i wsparcia korzystałem każdego dnia i którego potrzebowałem, jak teraz widzę, jako specyfiku mającego moc uśmierzania niepokoju i lęku, jakie przez długi czas wypierałem ze świadomości w najodleglejsze zakamarki duszy (...). Mój podtrzymujący mnie dotąd na duchu przyjaciel porzucił mnie, nie stopniowo i z ociąganiem, jak postąpiłby zapewne prawdziwy przyjaciel, lecz nagle i niespodziewanie, zostawiając mnie samego, trzeźwego, owszem, lecz zupełnie bezbronnego (...) Kiedy nagle zniknął, straciłem zaufanego i potężnego sojusznika, który od tak dawna trzymał moje demony na bezpieczną odległość, i teraz nic już nie broniło owym demonom, by zaczęły wypełzać z podświadomości na powierzchnię, a ja byłem emocjonalnie nagi, jak nigdy dotąd podatny na zranienie. Nie ulega wątpliwości, że depresja krążyła w pobliżu od lat, czekając na odpowiedni moment, by rzucić się na mnie jak drapieżny ptak.
Wyczerpanie w połączeniu z bezsennością to wyszukany rodzaj tortur.
I tak oto, ani z własnej woli, ani z wyboru, zostałem abstynentem. Była to dla mnie sytuacja żenująca, ale też niewątpliwie traumatyczna (...) alkohol zrobił mi paskudnego psikusa.
Okazuje się jednak, że piętno samobójcy jest dla niektórych osób czymś tak ohydnym, że należy je za wszelką cenę zetrzeć.
Depresja jest zaburzeniem afektywnym, tak tajemniczo bolesnym oraz w tak nieuchwytny sposób objawiającym się jaźni - intelekelowi, który pełni rolę mediatora - że opisanie jej słowami graniczy z niemożliwością.
Niestety, jest też w depresji coś z męki Syzyfa, jako że duża liczba - aż połowa - tych, których raz dotknęła ta choroba, zapadnie na nią ponownie; depresja bowiem lubi powracać. Jednakże większość ofiar udaje się przetrwać także owe okresy zaostrzenia, często radząc sobie lepiej niż za pierwszym razem, ponieważ przeszłe doświadczenie wzmocniło i przygotowało ich psychicznie na ewentualne kolejne spotkanie z tym monstrum.
Tajemnicza, kiedy przychodzi, tajemnicza, kiedy odchodzi, choroba przetacza się przez mózg zgodnie ze swoją naturą, a ofiara odzyskuje spokój.
Depresja ma tak zdecydowanie demokratyczny charakter jak plakat Normana Rockwella; atakuje ludzi bez względy na wiek, rasę, wyznanie czy pozycję społeczną, choć dla kobiet ryzyko jest zauważalnie większe niż dla mężczyzn.
Fizycznie nie byłem w domu sam. Jak zawsze towarzyszyła mi Rose, która z iście anielską cierpliwością wysłuchiwała moich skarg i utyskiwań. A mimo to odczuwałem bezbrzeżną bolesną samotność.
Szaleństwo depresji jest, ogólnie mówiąc, przeciwieństwem agresji. Owszem, jest ono rodzajem burzy, lecz jest to burza, która pogrąża umysł w nieprzeniknionym mroku. U osoby dotkniętej depresją bardzo szybko pojawia się zauważalne spowolnienie reakcji na bodźce, które z czasem prowadzi do niemal całkowitego bezwładu, kiedy to poziom energii psychicznej spada prawie do zera. W końcu choroba ogarnia całe ciało ofiary, która czuje się totalnie wycieńczona i pozbawiona wszelkich sił witalnych.
Poczucie straty i opuszczenia we wszelkich jego przejawach jest głównym probieżem depresji - zarówno jej rozwoju, jak i, najprawdopodobniej, źródła.
Nawet ci, u których wszelki rodzaj terapii okazuje się nieskuteczny, mogą liczyć na to, że burza w ich mózgu wcześniej czy później ucichnie. Jeśli uda im się przetrwać pierwsze porywy nawałnicy, po jakimś czasie jej furia prawie na pewno osłabnie, a potem zupełnie ustąpi.
Ustalenie indywidualnych przyczyn depresji prawdopodobnie nigdy nie będzie możliwe, przede wszystkim z powodu złożoności oddziałujących na siebie nawzajem czynników patologicznych: chemicznych, psychicznych i genetycznych.
Krótko mówiąc, w grę wchodzi kilka elementów, trzy, cztery, a może i więcej, w niezliczonych kombinacjach.
Dlatego największy błąd w myśleniu o samobójstwie tkwi w wierze, że jest jedna prosta odpowiedź - lub kilka komplementarnych odpowiedzi - na pytanie, dlaczego ktoś się zabił.
...rozpacz, będąca skutkiem złośliwych sztuczek, jakie coraz bardziej udręczona psyche robi choremu mózgowi, zaczyna przypominać diabolicznie mękę uwięzienia w jakimś potwornie przegrzanym ciasnym pomieszczeniu.
A ponieważ do wnętrza tego kotła nie dociera najlżejszy nawet powiew powietrza i ponieważ z tego dusznego więzienia, w którym nie daje się oddychać, nie ma żadnej możliwości ucieczki, jest jak najbardziej naturalne, że w pewnej chwili udręczona ofiara zaczyna obsesyjnie myśleć o samounicestwieniu.
Nigdy się nie dowiem, co spowodowało moją depresję, podobnie jak nie dowie się nikt, dlaczego wystapiła u niego.
Czuję się w obowiązku powiedzieć tu jeszcze parę słów ostrzeżenia w kwestii Halcionu. Jestem przekonany, że ten środek uspokajający w znacznej mierze odpowiada za nasilenie się u mnie aż do stanu ekstremalnego, myśli samobójczych, które, nim trafiłem do szpitala, bez reszty zawładnęły moim umysłem.