cytaty z książek autora "Serhij Rudenko"
Jest absolutnie oczywiste, że po zwycięstwie Ukrainy w wojnie z Rosją zobaczymy zupełnie innego Zełenskiego oraz zmienionych deputowanych prezydenckiej partii. Zmieni się też ich podejście do wyborców. Zełenski potrzebuje nowego Gagarina. I może tym Gagarinem zostanie on sam.
Wojna z Rosją zepchnęła na dalszy plan zarówno deoligarchizację, jak i nieporozumienie Zełenskiego z Achmetowem. Bo każdy bez wyjątku ma dziś w Ukrainie jednego wroga. Od zwycięstwa nad nim zależy samo istnienie państwa ukraińskiego.
Trzeba przyznać, że wraz z wybuchem wojny Zełenski stał się aktywnym graczem w polityce światowej, a jego słowa wpływają zarówno na przyszłość ONZ, jak i działania poszczególnych państw.
Zełenski stanął przed najtrudniejszym sprawdzianem: musi przeprowadzić Ukraińców przez wojnę. Ze łzami rozpaczy, gniewu i nienawiści do okupantów, z wiarą w zwycięstwo, żałobą po tych, którzy zginęli. Nie o tym marzył, obejmując urząd prezydenta, ale właśnie to wyzwanie pokazało nam prawdziwego Zełenskiego. Bez retuszu.
Przez ostatnie trzy lata Zełenski pragnął zostać prezydentem pokoju. Obiecał zakończyć wojnę w Donbasie i zamknąć okres trudnych stosunków z Federacją Rosyjską. W tym celu, jak powiedział, był gotów negocjować nawet z diabłem. Jednak diabeł z Kremla gotów był negocjować z Zełenskim tylko jedno - poddanie Ukrainy Rosji. Na to Zełenski nie może się zgodzić.
Przed wojną prawie każdy występ Zełenskiego przypominał o jego aktorskiej przeszłości. Pauzy, mimika, ton głosu, gesty. Zbyt dużo było w tym teatralności i gry. Profesjonalne filmy prezydenta, prezentacja i promocja zgodnie z zasadami show-biznesu - wszystko to wyglądało sztucznie i nieszczerze. Począwszy od 24 lutego, pierwszego dnia wojny Rosji z Ukrainą, wszystko to zniknęło z arsenału narzędzi Zełenskiego. Zobaczyliśmy zupełnie inną osobę: ze zmęczoną i nieogoloną twarzą, w stroju moro, bez krawata, makijażu i reflektorów telewizyjnych. Prezydenta, który z bólem mówi o starych i młodych Ukraińcach, którzy wpadli w wir rosyjsko-ukraińskiej wojny. Człowieka z prawdziwymi emocjami. Lidera narodu ukraińskiego, który będzie krzyczeć na cały świat o wojnie w Ukrainie.
Przez trzy ostatnie lata szósty prezydent Ukrainy przeszedł bardzo długą drogę - od aktora do lidera narodu ukraińskiego. Od człowieka, którego liderzy państw witali z ciekawością i ironią, po polityka, którego na Zachodzie wita się oklaskami.
Ogłaszając bezradność i anachroniczność ONZ, Zełenski wyraził to, o czym wszyscy na świecie wiedzieli od dawna, ale bali się mówić.
Ironia losu sprawiła jednak, iż ten, którego prezydent Rosji nie chciał uznać za równego sobie, stał się grabarzem współczesnego rosyjskiego reżimu.
Inauguracja prezydentury Zełenskiego była świetnie wyreżyserowana, barwna w kinowy sposób, jakby oparto ją na dobrze napisanym scenariuszu. Ludzie zgromadzeni wokół gmachu Rady oraz widzowie przed telewizorami szaleli z zachwytu. Ich idol właśnie zaczął rozmontowywać stary system.
Mimo kpin przeciwników Zełenski robił wszystko, co w jego mocy, by ratować ludzi. I prawdopodobnie tak zostanie zapamiętana historia z łuckim terrorystą.
Wołodymyr, źle zacząłeś, źle skończysz! - wykrzyknął lider Partii Radykalnej. W odpowiedzi Zełenski skierował palec wskazujący na Laszkę.
Na scenie było mu coraz ciaśniej. Rozumiał zapewne, iż przekroczył już pewną granicę, a jego żarty i projekty wpływają nie na setki tysięcy, ale już na dziesiątki milionów Ukraińców.
Historia premiera pokazała, że prezydent Zełenski nie umie wybaczać, nawet kiedy sam dobrze wie, że to, co się o nim mówi w kuluarach polityki, jest przynajmniej częściowo prawdą.
Czy twierdzenie o Zełenskim jako marionetce Kołomojskiego, które powtarzał Poroszenko, było uzasadnione? To raczej polityczna hiperbola mająca swoje źródło w tym, że Zełenski to polityczny nowicjusz. Do tej pory Ukraina nie miała prezydenta, który bez doświadczenia w administracji publicznej przejąłby stery władzy w kraju. Tak narodziła się teza o marionetkowości i indolencji Zełenskiego jako prezydenta.
Zełenski i Poroszenko po prostu potrzebują siebie nawzajem. Są idealnymi politycznymi sparingpartnerami. Boksując się z mniejszymi przeciwnikami, Zełenski wyglądałby żałośnie, a Petro odpowiednio buduje swój wizerunek, tak że ich konfrontacja wciąż wygląda poważnie i majestatycznie - jak w 2019r. Pierwszy próbuje wcielić się w rolę prezydenta, drugi - nie może z tej roli wyjść. Zełenski i Poroszenko są na siebie skazani, przynajmniej do czasu pojawienia się nowego prezydenta w Ukrainie.