cytaty z książki "Finding Cinderella"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Zawsze stąpałam twardo po ziemi, nigdy nie patrzyłam, czy szklanka jest do połowy pełna, czy pusta. Jestem jedną z tych osób, które są wdzięczne, że w ogóle mają szklankę.
Jeśli ktoś naprawdę kogoś kocha, to bez żadnych zastrzeżeń.
Wszyscy mamy jakieś słabe punkty, Danielu. Niekótrzy z nas po prostu chcą na zawsze utrzymać je w tajmnicy.
Wiem, że to nie wydarzy się jeszcze tego wieczoru, ale ciekawi mnie niezmiernie, kiedy wreszcie pozwoli mi odkorkować swojego szampana. Nie. To w ogóle nie kojarzy się z seksem. Wejść na szczyt? Beznadziejne. Włożyć klucz do zamka? Danielu, ogarnij się. Kochać się z nią? Tak, właśnie to. Nareszcie.
Każdy ma jakiś słaby punkt. Po prostu zastanawiam się, jaki jest twój. Wiesz, coś takiego, co w umowach pisze się małym druczkiem.
- Nienawidzę ich - mówi cicho.
- Kogo? - pytam.
- Wszystkich - odpowiada. - Nienawidzę ich wszystkich.
Przestań! Natychmiast przestań mówić rzeczy, przez które śmieję się jak głupi
do sera. Od kiedy cię poznałam, ciągle boli mnie twarz.
- Dzieci mają naturalną skłonność do podejmowania decyzji, które nie podobają się rodzicom.
- Val ma zły dzień? - pyta ze śmiechem.
- Val ma złe całe życie.
Zanurza łyżeczkę w lodach, po czym wkłada ją do ust. Nie mogę przestać się gapić na tę łyżeczkę. Chyba się w tej łyżeczce zakochałem.
Chodzimy ze sobą od ponad trzech miesięcy, ale pewnie miną jeszcze ze trzy, zanim Six pozwoli mi wejść do swojego ogródka. Nie lubię tej metafory. Jest bez sensu. Wjechać do tunelu? Banalne. Strzelić gola? Tylko bez terminologii sportowej. Zakisić ogóra? Fuj. Obrzydliwe. Zapędzić świstaka do norki?
- Nie chcesz, żebym poznał twoich rodziców? - pytam, zastanawiając się, dlaczego zamyka dom o tak wczesnej porze.
- Moi rodzice są starzy - wyjaśnia, patrząc na mnie. - Zjedli kolację z jakieś dziesięć godzin temu i o siódmej poszli spać.
W rzeczywistości jednak ludzie są ciągle tacy sami, nigdy się nie zmieniają.
(...) w naszym niedoskonałym świeci ludzie nie zakochują się w sobie ot, tak. Nie zakochują się tak mocno w osobach, które ledwie znają.
Od chwili, gdy wczoraj zniknęła za drzwiami swojego domu, jestem strasznie
niespokojny. Nie mogę usiedzieć w jednym miejscu, przestać bębnić palcami i kiwać
nogą. Kiedy nie ma jej w pobliżu, wszystko mnie swędzi. Czuję się tak, jakbym był
na głodzie. Właśnie tak się czuję. Zupełnie jakby była narkotykiem, od którego jestem
uzależniony, lecz nie mam do niego dostępu. Jedyną rzeczą, która zaspokaja ten głód,
jest jej śmiech. Albo jej uśmiech. Albo pocałunek. Albo dotyk jej ciała. Boże, jak
trudno powstrzymać się przed dotykaniem jej ciała. Jak cholernie trudno.
Wciąż nie stoimy na tyle blisko siebie, żebym mógł ją pocałować.
Przysuwam się do niej jeszcze odrobinę, ona jednak odwraca wzrok i wpatruje się w
stolik za mną.
– Słuchaj, kobieta przy sąsiednim stoliku właśnie przewija dziecko. Ostatnią
rzeczą, jaką zobaczę przed naszym pierwszym pocałunkiem, będzie podcieranie tyłka
niemowlakowi.
- Moja kolej - mówię. - Gęste jasne włosy, wielkie błękitne oczy i biała sukienka mini z dopasowaną do niej czapeczką. Aha, do tego masz niebieską skórę i jakieś pół metra wzrostu.
Śmieje się głośno.
- Czyżby twoim ideałem dziewczyny była Smerfetka?
- Każdy ma jakieś marzenia.
-Minąłeś moją szkołę- mówi Baryłka.
Wciaskam hamulec, a potem wrzucam wsteczny i podjeżdżam pod szkołę. Baryłka spogląda przez szybę i wzdycha.
-Jesteśmy tak wcześnie, że jeszcze nikogo nie ma
-Nieprawda- protestuję i pokazuję na samochód zatrzymujący się na parkingu- Ktoś właśnie przyjechał.
Potrząsa głową.
-To nasz woźny. Przyjechałam do szkoły wcześniej od pieprzonego woźnego.
...
I oto nagle pojawiasz się Ty, z tą swoją niewyparzoną gębą i strasznie nieporadnymi pierwszymi pocałunkami, i momentalnie jestem Twoja.
(...) jeśli ktoś naprawdę kogoś kocha, to bez żadnych zastrzeżeń.
Moje serce dłużej tego nie wytrzyma. Coraz bardziej za Tobą szaleję.
Jeśli miałbym wybór, wybrałbym całowanie cię podczas rozmowy. Najlepsze połączenie dwóch światów.