cytaty z książki "Rosja w łagrze. Świadectwo brawurowej ucieczki z sowieckiego „raju” u progu Wielkiego Terroru 1937 roku"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
To jest typ człowieka o mózgu barana, szczękach wilka, a wyczuciu moralnym protoplazmy. Typ człowieka, który jako szesnasty z kolei uczestniczy w zbiorowym gwałcie.
W łagrze istota władzy sowieckiej nabiera jasności i zwięzłości wzoru algebraicznego.
Po kwadransie wyszedł z lasu stateczny fiński chłop w żółtych butach z cholewami, solidnej skórzanej kurtce i z fajką w ustach. Nie zdumiały mnie ani buty, ani kurtka. Zdziwiło mnie niespotykane w Rosji, a już w szczególności na sowieckiej wsi, bijące od chłopa poczucie absolutnej pewności siebie, pewności jutra, nienaruszalności jego burżuazyjnej prywatności i jego burżuazyjnego kawałka ziemi.
Jeżeli grożąc rewolwerem, żądają od was oddania spodni - można to jeszcze wytrzymać, lecz gdy grożąc rewolwerem, żądają od was oprócz spodni okazywania entuzjazmu - życie staje się niemożliwe, a obrzydzenie dławi.
Taka jest istota człowieka: skrzydeł nie ma. Jeśli połamiecie mu nogi, to przez to bynajmniej nie będzie latać.
Przypomniały mi się zimowe noce w Dnieprostroju, gdy mroźny wiatr stepowy wył w zlodowaciałych lasach i jarach, a ludzie padali z zimna i wycieńczenia, grasował tyfus, a ambulatoria szukały masowych sposobów amputacji odmrożonych kończyn. Stada psów roznosiły i ogryzały te kończyny, budowa zaś szła dzień i noc, bez przerwy. W gazetach natomiast trąbiono o nowych rekordach świata w zalewaniu betonu.
Na Ukrainie śmiertelność wśród chłopów jest większa niż w łagrze. Na własne oczy widziałem chłopów, którzy w łagrze zbierali wszelkie odpadki, by je wysłać na Ukrainę. Czy to znaczy, że ci chłopi nie byli głodni? Nic podobnego. Ale ograniczając własne głodowe porcje, ratowali swoje rodziny od głodowej śmierci.
Przypomnijcie sobie lata rewolucji - gdzie był komunizm, tam był głód. Stuprocentowy komunizm - to stuprocentowy głód. Życie zaczyna wyrastać tylko tam, gdzie komunizm się cofa.
Car wychodził po koronacji do ludu i trzykrotnie mu się kłaniał nisko do ziemi. Oczywiście, był to symbol, ale miał swoje znaczenie. Proszę spróbować namówić Stalina, by pokłonił się ludowi, w jakimkolwiek senie! Gdzie tam, do diabła, przecież to wódz, geniusz, bożyszcze. I przecież to on takiego traktowania żąda.
Rozmowy z pijanymi czekistami, ich przechwałki na temat potęgi GPU, cynizm, z którego po pijanemu zrzucali wszelkie ideowe maski, obnażając psychologię wszechmocnej szajki płatnych zawodowych morderców - powodowały ataki nienawiści, która przyćmiewała umysł. Przygotowywać się siedem lat do ucieczki, by na miesiąc przed nią dostać kulę w łeb za połamanie kości jakiemuś degeneratowi, na którego miejsce innych degeneratów znajdzie się tyle, ile dusza zapragnie, byłoby naprawdę niemądre.
Historia sowiecka zna wiele "światowych rekordów", ale największym z nich jest rekord bezczelności.
Jakkolwiek stare podręczniki były niezdarne i tendencyjne, zawierały chociaż podstawowe fakty. W podręcznikach produkcji sowieckiej nie było nic: ani faktów, ani elementarnej rzetelności. Według nich Rosja do czasów Lenina była jedynie kubłem pomyj, jej bohaterowie - kompletnymi idiotami i pijanicami, jej historia - łańcuchem niechlubnych klęsk. (...) Od udzielnych książąt rządzących na mocy pełnomocnictw chana do gigantycznego imperium, którym wczoraj rządzili carowie, a dziś rządzi Stalin - cała ta droga moim słuchaczom była zupełnie nieznana.
Dobrani wedle cech moralnej i intelektualnej tępoty, po przejściu wieloletniej szkoły rabunku, ciemiężenia i zabójstw, scementowani bezwzględnym oddaniem władzy i bezgraniczną nienawiścią ludności, aktywiści tworzą bardzo silną warstwę obecnego społeczeństwa Rosji. Ich wrodzone i nabyte zalety warunkują nieograniczone wprost możliwości władzy sowieckiej w dziedzinie burzenia, a jednocześnie fatalną niemożność podjęcia działań twórczych. Tam, gdzie trzeba rozkułaczyć, ograbić i zarżnąć, aktywiści nie zawodzą nigdy. Tam, gdzie trzeba coś zbudować, aktywiści w najkrótszym czasie stworzą zupełny chaos.
W łagrze podstawowym rodzajem blagi są "entuzjazm" i "odrodzenie". "Entuzjazm" jest w łagrze tego samego gatunku i tego samego pochodzenia, co na wolności, a też o żadnym "odrodzeniu" nie może być mowy. Chyba w tym sensie, że łagier przekształca przypadkowego złodziejaszka w zdeklarowanego bandytę, a ogłupiałego na skutek kolektywizacji chłopa w zahartowanego, zapamiętałego kontrrewolucjonistę. Biada jednak każdemu, kto pozwoli sobie kwestionować istnienie "entuzjazmu" lub "odrodzenia".
Chłop wyciąga pokaleczoną rękę, teraz wszystko rozumiem. Podczas budowy Kanału Białomorsko-Bałtyckiego ludzie przechodzili 3-5-dniowe kursy minerskie i od razu rzucano ich do roboty. Wymagało tego "bolszewickie tempo pracy". Pracujący z materiałami wybuchowymi ginęli setkami podczas detonacji, wysadzali innych, okaleczali się, trafiali do szpitali, potem do inwalidów otrzymujących funt chleba na dzień.
I oto mój okaleczony Samson przestał wyrabiać normę, zaczęto go traktować jak nieroba i stoczył się do dziewiętnastej dzielnicy.
A pracując, mądrze pracując, nie mógł nie być "kułakiem" - to stało się najprawdopodobniej samo przez się, mimo jego woli. Zaliczyli go do "wrogów klasowych" i siedzi w łagrze.
Moi przyjaciele zaś, uczestnicy licznych ekspedycji geograficznych, geologicznych czy botanicznych, opowiadali ciekawsze rzeczy. Mówili o wsiach ukrytych w tajdze. Punkty obserwacyjne sygnalizują zbliżanie się oddziałów wojskowych i cała wieś ucieka do tajgi. Wojsko znajduje puste izby i rzadko udaje mu się wyjść stamtąd cało. We wsiach tych są amerykańskie gramofony, japońskie karabiny i towary przemysłowe.
Legendę o wszechwiedzy GPU rozpuszczono z premedytacją, by straszyć obywateli. Ja legendę tę traktuję bardzo sceptycznie, a że Radecki ma o mojej biografii mętne pojęcie, jestem zupełnie pewien.
We wszystkim, co zostało powiedziane o rewolucji przez jej wodzów, nie było nic bardziej podłego od tego właśnie zdania. Tej części partii, którą przeraziły niezliczone ilości trupów jako wynik kolektywizacji, którą przeraziły cierpienie i gniew ludu, Stalin uczynił pogardliwy wyrzut: "Karaluchów się przestraszyli". Dla niego "ludzie pracy" byli jedynie robactwem. Czy to nie wszystko jedno, czy wymrze ich milion więcej czy milion mniej?
Niewielu siepaczy GPU kończy szczęśliwie. Resztki ludzkiego sumienia zagłuszają alkoholem, kokainą, a machina GPU wyrzuca ich potem poza nawias, a najczęściej - na tamten świat.
By uchronić pierwszą lepszą sowiecką od złodziejstwa, trzeba by przy każdym urzędniku postawić uzbrojonego czekistę. Wtedy zresztą zaczną kraść sami czekiści. Jednym słowem - błędne koło.
Oto dlaczego, kurwa ich mać, wszystko tak idzie. Ten, który powinien worki dźwigać, pisze prawa, a ten, który powinien rządzić-worki dźwiga. Uczył się człowiek, pieniądze na niego wyłożyli... Taką drogą daleko nie zajdziemy.
Wśród wielu rodzajów emigracji wewnętrznej jest także ten, prawdopodobnie najpopularniejszy: ucieczka od rzeczywistości w pijaństwo. Chleba nie ma, ale wódka jest wszędzie. Na przykład w naszej Sałtykowce, której ludność wynosiła około 10 tysięcy, chleb można było dostać tylko w jednym sklepiku, a wódkę sprzedawano w szesnastu, nawet w kioskach (...)
Wódka jest tania, butelka wódki kosztuje tyle, co 2 kilogramy chleba, a i w kolejce stać nie trzeba.
Pije się wszędzie. Pije młodzież, piją dziewczęta. Nie pije jedynie chłop, którego na to nie stać.
Co może u nas robić porządny człowiek? Kraść? Lizać nogi Stalinowi? Wysługiwać się najrozmaitszej hołocie? Nie, ja wolę uczciwie zalewać pałę (...) Przecież gdy się przyjdzie do domu i zasiądzie do butelki, to się przynajmniej nie widzi tego całego chlewu i można o nim zapomnieć.
Żadna statystyka alkoholizmu w Rosji sowieckiej nie istnieje. Według moich obserwacji, największe pijaństwo kwitnie w Leningradzie, a najwięcej pije inteligencja i młodzież robotnicza. To jest ucieczka przed przymusową pracą społeczną, urzędowym entuzjazmem, iście katorżniczą pracą, brakiem perspektyw na przyszłość, uciskiem, sowiecką rzeczywistością...
W księdze sowieckich losów, w ogóle trudnej do odcyfrowania, istnieją stronice niedostępne nawet dla bezpośrednich i bardzo uważnych obserwatorów. Dlatego też wszelkie próby "poznania Rosji" zawsze mają w sobie... urok niespodzianki, zaskakującej swą paradoksalnością.
Pół roku po naszym aresztowaniu wydano ustawę (z 7 czerwca 1934) wprowadzającą karę śmierci za ucieczkę za granicę. Nawet prosowiecko nastawiony czytelnik powinien chyba zrozumieć, że niezbyt wspaniałe są rozkosze tego raju, jeżeli jego bram trzeba strzec surowiej niż bram więzienia...
Rzecz jasna, osioł z wiązką siana uwieszoną tuż przed pyskiem jest jednym z genialniejszych wynalazków historii, ale nawet ten wynalazek się zużywa. Można raz jeszcze oszukać ludzi siedzących w Paryżu lub Harbinie, lecz już ani razu nie dadzą się oszukać ludzie siedzący w łagrze lub kołchozie. Dla nich teraz "ubi bene - ibi patria", a gorzej niż w sowieckiej ojczyźnie nie będzie im nigdzie.
Jeśli głodujesz po komunistycznemu - długo i poważnie - problem kęsa chleba nabiera osobliwego znaczenia. Będąc na więziennym garnuszku, nie byłem w stanie wyobrazić sobie, że leży przede mną kawałek chleba, a ja nie mam ochoty go zjeść. Chleb zajmował kluczową pozycję w psychice - pozycję poniżającą.
Niewątpliwie los inteligencji jest bardzo ciężki. (...) Lecz nie można porównywać naszych przeżyć z cierpieniami i okrutnym losem chłopstwa, i to nie tylko rosyjskiego, ale i gruzińskiego, tatarskiego, kirgiskiego... Z chłopem nikt się nie liczy, a on sam jest zupełnie bezbronny. Nade mną taki czy owaki, ale w każdym razie jakiś sąd się odbywa. Chłopa rozstrzeliwują lub wysyłają do łagru bądź kompletnie bez sądu, bądź na mocy wyroku takiego sądu, o którym nawet nie warto mówić. Widziałem takie "sądy" - trójca pijanych komsomolców-analfabetów wydaje wyrok skazujący całą rodzinę. W ciągu dwóch-trzech godzin niszczą ją ostatecznie...