cytaty z książek autora "Jacek Trznadel"
(...) to hańba dla intelektualisty ugiąć się przed rzeczywistością kłamliwą i despotyczną tylko dlatego,że jest, że zewsząd otacza.
(...) to hańba dla intelektualisty ugiąć się przed rzeczywistością kłamliwą i despotyczną, tylko dlatego, że jest, że zewsząd otacza.
Redaktor wydawnictwa zgłosił zastrzeżenia co do pewnej scenki, przeniesionej przeze mnie wprost z życia. Staremu murarzowi Maladze przynoszą miejscowe pisemko nowohuckie "Budujemy socjalizm", w którym zamieszczono jego fotografię jako przodownika pracy. Malaga, nie chcąc okazać przed kolegami swego wrażenia, kryje się z gazetką w latrynie. - Widzicie kolego - powiedział redaktor wydawnictwa - sam epizod jest dobry, ale trzeba pamiętać, że nowy robotniczy czytelnik jest bardzo wrażliwy na wszelką wulgarność. Dlaczego ten wasz Malaga musi iść z gazetą akurat do latryny? Piszecie przecież o uruchomieniu w Nowej Hucie baru mlecznego, niech więc idzie do baru mlecznego. Tak będzie o wiele lepiej. - Zgadzam się na tę zmianę - odpowiedziałem bez namysłu - ale pod jednym warunkiem: jeżeli mi tu podpiszecie zobowiązanie, że ilekroć zechce wam się pójść do latryny - pójdziecie do baru mlecznego.
Dla mnie Polska bez Żydów, bez Ukraińców, bez Ormian, tak jak to było we Lwowie, bez Wołochów, bez rodzin pochodzenia wołoskiego – przestała być Polską. Ten ideał jednonarodowego państwa jest ideałem faszystowskim, co tu dużo gadać. I to jest zbrodnia, bo kulturze polskiej wielonarodowość dawała kolosalne szanse.
Tak jak baron Münhausen nie wyciągnie się z bagna ciągnąc się za włosy, tak komuniści nie mogą, i zresztą nie chcą, wyciągać Polski z pozostałości komunizmu.
Zdawało się kiedyś, że wchłonęliśmy już całą wiedzę o nieludzkim czasie ostatniej wojny. Oczywiście, było to złudzenie. Nie jest tak nawet wobec zbrodni hitleryzmu, nie mówiąc o komunizmie. I złudzeniem było podobieństwo ludzkich losów. Podobne były tylko zbrodnie. Ale każdy, dotknięty tym, co Albert Camus nazwał dżumą XX wieku, cierpiał - to samo - inaczej.
Rozwojowi kultury pozornie poddanemu w dziedzinie literatury grze wolnych sił twórczych, przeszkadza klikowość odziedziczona po okresie poprzedzającym. Mało nowych, niezależnych, wolnych ośrodków krystalizacyjnych. Myślę o czasopismach kultury, ale i na przykład wyróżnieniach i nagrodach. Nie tych państwowych, które zniknęły na szczęście, ale tych "wolnych". Dość przyjrzeć się składom jury i listom nagradzanych, by dojść do wniosku, że prawie wszędzie decydują ci sami ludzie, którzy rozciągnęli na dodatek swoją ekspansję na gremia emigracyjne. Wreszcie niepisanymi nagrodami są udziały twórców w życiu mediów. Sędziami są znów Ci sami, dość obejrzeć dyskusje literackie, gdzie wciąż króluje zbiorowy król-szczur kulturalny.
Fakty nie mogą podważyć marksizmu, bo marksista poznaje fakty po tym, że potwierdzają marksizm.
(Jacek Bocheński).
Trznadel: Ale gdyby poza fasadą szukać, to może okazałoby się, że w tym okresie międzywojennym przygotowywało się gdzieś w ideologii, czy na dnie duszy, pragnienie czegoś innego niż liberalizm całkowity, czegoś jasnego, twardego, określonego, bez wahań, jednym słowem ta pokusa kultury totalitarnej gdzieś tkwiła, bo inaczej dlaczego by się to nagle pojawiło?
Jeszcze: ludzkie odruchy. Owszem jest jedno wspomnienie, do którego Tokariew powraca dwa razy, na dwukrotne pytanie, czy rozmawiał z polskimi więźniami: to obraz owego żołnierzyka KOP, osiemnastoletniego chłopca,мальчишки (chłopczyka) jak go określa Tokariew. Zapytał go, ile ma lat: - Osiemnaście. - Jak długo służył? - Sześć miesięcy.- Czym był? - Telegrafistą.- Jego śmierć musiała i wtedy poruszyć komendanta NKWD, wydać się Tokariewowi niesprawiedliwą, bo w końcu każdy ma ukryte głęboko w sobie odruchy dzieciństwa. Przypomina mi to fragment pamiętnika Hessa, gdzie mówi on, że pewnego razu odwlekał jak mógł najdłużej wejście do komory gazowej dwojga ślicznych żydowskich dzieci, ale w końcu aby nie dawać złego przykładu SS - manom, sam zaprowadził je do gazu.
1946 maj 23 - Zabójstwo w Norymberdze Nikołaja Zorii, przedstawiciela prokuratury sowieckiej. Być może miało to związek z jego postawą wobec materiałów katyńskich. "Jak wyjaśniono sędziemu (R.Jacksonowi), Zoria poniósł śmierć w wyniku nieostrożnego obchodzenia się z bronią. Kiedy Jackson poprosił o bliższe informacje, usłyszał, że czyścił on pistolet, który nieszczęśliwym trafem wypalił. Sędzia zanotował: jak to się stało, że denat, prawnik, dysponował bronią; po wtóre: odkąd to oficerowie w stopniu generała - majora sami ją czyszczą? Po trzecie zaś - dodał - czy to nie dziwne, że Zoria czyścił pistolet, przykładając go lufą wprost do czoła?" (Irving, Norymberga, s.140).