cytaty z książek autora "Peter Hitchens"
Przywódcy bolszewiccy szczerze nienawidzili tego, co starali się zniszczyć. Dobrym przykładem późniejszej propagandy Związku jest numer "Bezbożnika" z 1929 roku. Na okładce widzimy dwóch szyderczo uśmiechniętych robotników, zrzucających Jezusa Chrystusa z wybałuszonymi oczami i rozdziawionymi ustami, z czerwonej taczki na stertę śmieci wraz z pustymi butelkami po winie. Na drugim planie inny proletariusz energicznymi uderzeniami młota rozbija kościelny dzwon. W tle majaczą wielkie fabryczne kominy - iglice komunizmu - wyrzucające sadzę w puste socjalistyczne niebo. Pod rysunkiem widnieje napis wzywający robotników do porzucenia dawnego, rzekomo pijackiego religijnego święta Przemienienia Pańskiego, aby zamiast niego obchodzić Dzień Industrializacji.
[W ZSRR] każde stowarzyszenie o charakterze religijnym musiało zostać zarejestrowane urzędowo, obywatel mógł należeć tylko do jednej organizacji tego typu (...) Towarzystwa religijne mogły używać w celach kultu tylko jednego budynku. Głoszenie nauki na zewnątrz niego było zakazane. Kościoły nie mogły wykorzystywać swoich nieruchomości do innych celów niż religijne. Nie mogły prowadzić działalności dobroczynnej dla ludzi z zewnątrz, a nawet dla własnych członków. Państwo musiało mieć monopol na opiekę socjalną.
Związek Wojujących Bezbożników używał często znacznie bardziej obraźliwych, a czasami wręcz obscenicznych obrazów, w których pornograficzne i szokujące parodie obrzędów religijnych nawiązywały echem do Culte de la Raison (kultu Rozumu) z okresu rewolucji francuskiej, gdy prostytutki przebrane za Rozum paradowały po kościołach.
W karykaturach "Bezbożnika" i na plakatach duchownych przedstawiano jako odrażających pijaków. (Co ciekawe, jeden z takich rysunków został zamieszczony w identycznej formie w publikacji antychrześcijańskiego autora książek dla dzieci, Philipa Pullmana).
Pobożne babuszki, które trudno było uciszyć nawet w totalitarnym państwie, ukazano jako przypominające wrony czarownice, wabiące dziatwę do mrocznych kościelnych przedsionków lub jako ptaki żywiące się padliną, przysiadające na dachu rozpadających się kościołów, gdy stojące w pobliżu szkoły publiczne jaśnieją blaskiem nauki.
Boga Wszechmogącego ukazywano jako starego durnia z grubymi okularami na czerwonym nosie, czapką Białej Gwardii na głowie i cygarem w zębach.