cytaty z książki "Rosja. Widzenia transoceaniczne. Tom II"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Rzeźby Michała Anioła są dokonanym czynem, który trwa. Był moment, kiedy nie istniały. Pomiędzy ich nieistnieniem i istnieniem znajduje się akt twórczy, który jest niemożliwy do pojęcia jako uleganie „fali historycznej”; gdyż aktowi twórczemu towarzyszy poczucie wolności, a to z kolei rodzi się z przezwyciężania oporu, który przedstawia się jako opór absolutny. Kto naprawdę tworzy, jest sam. A kiedy uda mu się stworzyć, pojawia się wielu naśladowców i zwolenników, okazuje się też, że dzieło potwierdza jakąś „falę historyczną”. Nie ma innej drogi dla człowieka, niż zaufać wewnętrznemu nakazowi i rzucić wszystko na szalę po to, żeby wyrażać to, co wydaje mu się prawdą. Ten nakaz wewnętrzny jest absurdem, jeżeli nie jest wsparty o wiarę w porządek wartości, który istnieje poza zmiennością spraw ludzkich, to jest o wiarę metafizyczną.
Dobrze jest urodzić się w małym kraju, gdzie przyroda jest ludzka, na miarę człowieka, gdzie w ciągu stuleci współżyły ze sobą różne języki i różne religie. Mam na myśli Litwę, ziemię mitów i poezji. I chociaż moja rodzina już od XVI wieku posługiwała się językiem polskim, tak jak wiele rodzin w Finlandii szwedzkim, a w Irlandii angielskim, wskutek czego jestem polskim, nie litewskim, poetą, krajobrazy i być może duchy Litwy nigdy mnie nie opuściły. Dobrze jest słyszeć od dziecka słowa łacińskiej liturgii, tłumaczyć w szkole Owidiusza, uczyć się katolickiej dogmatyki i apologetyki. Jest błogosławieństwem, jeżeli ktoś otrzymał od losu takie miasto studiów szkolnych i uniwersyteckich, jakim było Wilno, miasto dziwaczne, barokowej i włoskiej architektury przeniesionej w północne lasy i historii utrwalonej w każdym kamieniu, miasto czterdziestu katolickich kościołów, ale i licznych synagog; w owych czasach Żydzi nazywali je Jerozolimą północy. Dopiero też wykładając w Ameryce, zrozumiałem, jak wiele przeniknęło we mnie z grubych murów naszego starego uniwersytetu, z zapamiętanych formuł prawa rzymskiego, z historii i literatury dawnej Polski, które dziwią młodych Amerykanów swoimi szczególnymi cechami: pobłażliwą anarchią, rozbrajającym zaciekłe spory humorem, zmysłem organicznej wspólnoty, nieufnością wobec wszelkiej władzy scentralizowanej.
Rosja znów miała zupełnie inny ustrój niż Zachód. Czy jednak ta podejrzliwość wobec Zachodu nie stanowiła zawsze wielkiej siły Rosji i czy nawet carscy historycy nie pracowali pośrednio dla rewolucji, kultywując u Rosjan pewność siebie i wiarę w szczególne powołanie narodu? Przyglądanie się Zachodowi z ukosa i z drwiną nie okazało się złą zaprawą. Dzięki niej powstał typ człowieka ziemskiego, surowego, niecofającego się przed żadną konsekwencją, w przeciwieństwie do człowieka Zachodu, na którym zbytnio ciążyła przeszłość pętająca wszelkie śmielsze kroki siecią praw, wierzeń i przywiązań etycznych. Świadomi swej utajonej dotychczas siły „Scytowie”, jak nazwał swój naród poeta rosyjski Błok, rozpoczęli wreszcie pochód, a sukcesy utwierdziły w nich przekonanie, że ich pogarda dla Zachodu nie była bez podstaw.
Nigdy nie zdołałem przekroczyć tego progu. Szaleństwo? Być może. Samobójstwo, koniec literackiej kariery (a czymże innym dla poety jest stracić ojczyznę?) - niech będzie. Jeżeli wolność ma polegać jedynie na zrozumieniu konieczności, to ja, nędzny robak, staję na drodze, którą ma przejść Historia w grzmocie czołgów i łopocie sztandarów i nie obchodzi mnie, że będę nazwany niewolnikiem moich przesądów i odziedziczonych przyzwyczajeń. Przez tysiące lat ludzkość żyła w trwodze przed potęgami przyrody, poddając się ich koniecznościom i próbując je jedynie ubłagać. Aż potęgi przyrody zostały okiełznane przez tych, którzy zaprzeczyli konieczności. Dzisiaj ludzkość zaczyna uważać, że instytucja niewolnictwa, kłamstwo i strach są konieczne - na okres przejściowy, mający trwać pięćdziesiąt czy sto lat, po którym rozpocznie się drugi okres przejściowy, a po nim trzeci - i ciągle w imię wzniesienia Wielkiej Budowli. Czy człowiek, który pierwszy przepłynął zatokę morską w czółnie z kory, był w mniejszym stopniu szaleńcem, niż ten, który utrzymuje, że można wynaleźć sposób »organizowania społeczeństwa bez niewolnictwa, kłamstwa i strachu? Granica, jaką stanowił brzeg burzliwego morza, była dla pierwotnego człowieka koniecznością równie nieprzezwyciężalną jak dla człowieka XX wieku granica, którą stwarza naukowo opracowany terror. Gdyby zabrakło takich, którzy odważyli się wyruszyć na morze w swoich wątłych czółnach, morze nigdy nie byłoby opanowane. Rola pisarza Nowej Wiary jest dlatego wstydliwa, że na brzegu morza wzniesione są tablice zabraniające zbliżania się do wody pod karą śmierci.
Doświadczenia lat wojny nauczyły mnie, że nie należy brać do ręki pióra po to tylko, żeby innym komunikować swoją rozpacz i swoje wewnętrzne rozbicie - bo jest to towar tani, na którego wyprodukowanie trzeba za mało wysiłku, aby wykonując podobną czynność, czuć do siebie szacunek; ktokolwiek widział milionowe miasto obrócone w proszek, kilometry ulic, na których nie zachował się żaden ślad życia, nawet kot, nawet pies bezdomny - ten z ironią przypominał sobie opisy wielkomiejskiego piekła u współczesnych poetów - w rzeczywistości piekła ich duszy. Prawdziwa „ziemia jałowa” jest o wiele straszniejsza od wyimaginowanej. Nikt, kto nie przebywał wśród okropności wojny i terroru, nie wie, jak silny jest u świadka i uczestnika protest wobec siebie samego - wobec własnych zaniedbań i własnego egoizmu. Ruina i cierpienie są szkołą społecznej myśli.