cytaty z książek autora "Roxane Gay"
Wtedy po raz pierwszy zrozumiałam, że utrata wagi, bycie szczupłą, stanowi w relacjach społecznych walutę.
Jedzenie nie tylko stanowiło pociechę: jedzenie stało się moim przyjacielem, ponieważ było zawsze, a kiedy jadłam, mogłam być sobą i tylko sobą.
To, co wiem, i to, co czuję, to dwie bardzo różne rzeczy.
Jestem (chcę być) przekonana, że moja wartość jako istoty ludzkiej nie wynika z mojego rozmiaru ani wyglądu.
Zakoleguj się z najbrzydszymi dziećmi z klasy. Z tymi najbardziej samotnymi, zdanymi tylko na siebie. Nie znajdziesz lepszych przyjaciół, a przy okazji podniesiesz sobie samoocenę.
Zostałam naznaczona. Mężczyźni byli w stanie wywęszyć, że utraciłam swoje ciało, że mogą korzystać z mojego ciała, że nie powiem "nie", ponieważ dowiedziałam się, że moje "nie" nic nie znaczy.
Sypiałam coraz mniej, ponieważ kiedy zamykałam oczy, czułam ciała chłopaków miażdżące moje ciało - ciało dziewczynki - krzywdzące mnie. Czułam zapach ich potu i ich piwne oddechy i przeżywałam na nowo każdą z tych potwornych rzeczy, które mi zrobili. Budziłam się, próbując złapać oddech, przerażona, i spędzałam resztę nocy, gapiąc się w sufit albo wykraczając dzięki książkom poza swoje ciało, poza swoje życie, ku czemuś lepszemu.
Jak piorunochron przyciąga błyskawice, tak ja przyciągałam cudza obojętność, lekceważenie lub otwartą agresję i znosiłam to wszystko, ponieważ wiedziałam, że nie zasługuję na nic lepszego: nie po tym, jak zostałam zniszczona i nie po tym, jak nadal niszczyłam swoje ciało.
Od tego czasu byłam w wielu innych związkach i żaden nie był nawet w części tak zły, ale szkody zostały już poczynione. Mój kurs się ustalił. To straszna szkoda, kiedy punktem odniesienia staje się "nie najgorsze", a nie to, co kwitnące i dobre. Wspominam niektóre z moich najgorszych związków i myślę: "Przynajmniej nie byłam bita.".
Joshuy hightowera nie zaczepiano ani specjalnie nie drażniono. Skazano go na ostracyzm. Co było jeszcze gorsze. Milczenie jest najokrutniejszym z okrucieństw.
Jestem nadmiernie samoświadoma. Jestem intensywnie i stale skupiona na moim ciele w świecie, ponieważ wiem, co ludzie myślą i co widzą, kiedy na mnie patrzą. Wiem, że milcząco łamię przyjęte zasady, dotyczące tego, jak powinna wyglądać kobieta. Jestem wyjątkowo świadoma tego, w jaki sposób zajmuję przestrzeń. Jako kobieta, gruba kobieta, nie powinnam jej zajmować. Tymczasem jako feministkę zachęca się mnie, żebym wierzyła, że mogę to robić. Tak więc przestrzeń, w której żyję, zawiera w sobie sprzeczność: powinnam starać się ją zajmować, tyle że nie za dużo i we właściwy sposób, przy czym – w przypadku mojego ciała – każdy jest niewłaściwy. Kiedykolwiek jestem w pobliżu innych osób, staram się kulić w sobie, żeby moje ciało nie zakłócało cudzej przestrzeni. Posuwam się w tym do skrajności. Potrafię spędzić pięciogodzinny lot przyciśnięta do okna, z ramieniem wsuniętym pod pas, jak gdyby starając się wytworzyć nieobecność w miejsce obecności nadmiernej. Chodzę skrajem chodnika. W budynkach tulę się do ścian.
Molly wie, jak trudno jest zmienić świat. Kiedyś próbowała, ale zdążyła zmądrzeć.
Nienawidzę tego, jak ludzie mnie traktują i jak mnie postrzegają. Nienawidzę tego, że jestem wyjątkowo widoczna, a jednocześnie niewidzialna. Nienawidzę tego, że nie pasuję do wielu miejsc, w których chcę być. Mam wdrukowane, że gdybym wyglądała inaczej, to wszystko by się zmieniło. Na logikę dostrzegam błąd w tym rozumowaniu, ale emocjonalnie nie jest tak łatwo dojść z tym do ładu.
W takim to świecie żyjemy. Wygląd ma znaczenie; możemy sobie powtarzać "ale, ale, ale.., ". No ale nie. Wygląd ma znaczenie. Ciała mają znaczenie.
Większość decyzji, które podjęłam podczas tego straconego roku, było nieroztropnych. Zachowywałam się lekkomyślnie. Nie troszczyłam się o swoje ciało, ponieważ było niczym. Pozwalałam mężczyznom - przeważnie mężczyznom - robić z moim ciałem straszne rzeczy. Pozwalałam im się krzywdzić, ponieważ zostałam już przecież skrzywdzona, tak naprawdę szukałam więc kogoś, kto dokończyłby to, co już się zaczęło.
Moi rodzice chcą dobrze. Kochają mnie. Rozumieją, jaki jest świat i że nie ma w nim miejsca dla osób w moim rozmiarze. Wiedzą, że im będę starsza, tym trudniej będzie żyć w tym rozmiarze. Troszczą się o moje zdrowie i szczęście. Są dobrymi rodzicami. Moi rodzice chcieliby mnie zrozumieć – są inteligentni, mądrzy, praktyczni. Chcieliby, żeby moja waga stanowiła problem, który mogą rozwiązać w rozsądny sposób, tak jak rozwiązują inne problemy. Chcieliby zrozumieć, jak mogłam pozwolić, żeby stało się to, co się stało, żeby moje ciało osiągnęło takie rozmiary, tak bardzo wymknęło się spod kontroli. To akurat nas łączy.
Czasem osoby, które – jak sądzę – mają dobre intencje, lubią mi powtarzać, że nie jestem gruba. Mówią rzeczy w rodzaju: „Nie mów tak o sobie”, ponieważ uważają słowo „gruba” za zawstydzające, wstydliwe, obraźliwe, podczas gdy ja uważam przymiotnik „gruba” za opis rzeczywistości mojego ciała. Kiedy używam tego słowa, nie obrażam samej siebie. Opisuję się. Tacy hipokryci i hipokrytki, bezwstydnie kłamiąc, powiedzą: „Nie jesteś gruba”, albo obdarzą mnie banalnym komplementem w stylu: „Masz taką śliczną twarz”, albo: „Jesteś taką miłą osobą”, jak gdybym nie mogła jednocześnie być gruba i mieć cech, które oni uważają za wartościowe.
Moje ciało było niczym, więc pozwalałam, żeby przydarzało mu się cokolwiek. Nie miałam pojęcia, co lubię w seksie, ponieważ nikt mnie o to nigdy nie pytał, a ja wiedziałam, że moje potrzeby nie mają znaczenia. Powinnam być wdzięczna: nie miałam prawa szukać zaspokojenia.
Nie jestem nikim szczególnym. Jestem kobietą, która doświadczyła czegoś, czego doświadczają niezliczone kobiety" (o gwałcie).
o jest pamiętnik mojego ciała. Moje ciało zostało zniszczone. Ja zostałam zniszczona. Nie wiem, jak poskładać się znów w całość. Zostałam rozbita. Coś we mnie umarło. Coś we mnie zaniemówiło i miało pozostać nieme na wiele lat.
Kupowanie ubrań to gehenna. Stanowi jedno z wielu upokorzeń, jakie muszą znosić grube osoby. Nienawidzę zakupów ubraniowych, i to od lat, ponieważ wiem, że nie uda mi się znaleźć niczego, co naprawdę chciałabym nosić. Publikuje się statystyki mówiące o tym, że otyłość stanowi poważny problem w Stanach Zjednoczonych, a jednocześnie istnieje zaledwie kilka sklepów, w których grube osoby mogą kupić ubrania. Rzeczy w większości z tych sklepów są ohydne.
Ludzie próbują mnie zawstydzać tym, że jestem gruba. Kiedy idę ulicą, mężczyźni wychylają się z okien samochodów i wywrzaskują w moją stronę ordynarne rzeczy na temat mojego ciała, tego, jak je widzą oraz jak wkurza ich to, że nie jestem przyjemna dla oka, że nie dostosowuję się do ich preferencji i pragnień. Staram się nie traktować takich mężczyzn serio, ponieważ tak naprawdę mówią: "Nie pociągasz mnie. Nie chcę cię przelecieć, a to powoduje zamęt w moim rozumieniu męskości, moich przywilejów, mojego miejsca w tym świecie". Dogadzanie im swoim ciałem nie jest moją sprawą.
Nigdy nie bałam się o swoje życie. Nigdy nie znajdowałam się w sytuacji bez wyjścia. Czy to znaczy, że jestem szczęściarą? Biorąc pod uwagę historie, które słyszę od innych kobiet, tak, to znaczy, że mam szczęście.
Nie w ten sposób powinnyśmy mierzyć szczęście.
Przeważnie ubranie się i wyjście z domu wymagają ode mnie całej mojej siły, nie mówiąc już o sporej dawce odwagi.
Nie mogłam powiedzieć im prawdy. Nie mogłam wyjaśnić, dlaczego nadal tak bardzo tyłam. Nie byłam w stanie wymyślić, jak być mniejszym rozczarowaniem. Ale mimo wszystko wciąż wiedziałam, że mam dom, do którego mogę wrócić, dom, w którym jestem mile widziana kochana.
Lekarze kusili, oferowali coś uwodzicielskiego: pomysł, że możemy na parę godzin zapaść w sen, a w ciągu roku od przebudzenia większość naszych problemów się rozwiąże. Przynajmniej według medycznego establishmentu. To znaczy: tak się stanie, rzecz jasna, o ile nadal będziemy się łudzić, że to ciała stanowią nasz największy problem.
W ulotce wszystko wygldało bukolicznie i zachęcająco, więc od razu wiedziałam, że to propaganda, której nie należy ufać.
Tego uczy się większość dziewcząt - że powinnyśmy być szczupłe i drobne. Nie powinnyśmy zajmować przestrzeni. Powinno się nas widzieć, ale nie słyszeć, a jeśli nas widać, powinnyśmy stanowić widok przyjemny dla mężczyzn, akceptowalny dla społeczeństwa.
Wszystkie te kolejne stopnie, które zdobywasz, nie przyniosą ci niczego dobrego, skoro nikt nie zatrudni cię w takim rozmiarze”. Twierdzi: „Mówię ci tylko to, czego nikt inny ci nie powie”, ale rzecz jasna powtarza dokładnie to, co mówi mi cały świat, gdziekolwiek jestem.