o Baskonii wiele się z tej książki nie można dowiedzieć, bo pisana jest przez panią zamroczoną swoją miłością do Basków. Sporo bzdur kompromitujących autorkę jako naukowca-antropologa od Baskonii (np. o terminie Euskalerria, który jakoby wymyślono na pohybel Euzkadi; faktycznie było raczej odwrotnie). Niektóre akapity kompromitują autorkę po prostu jako człowieka (np. gdy nie może zdecydować się, czy współczuć z mordercami z ETA czy raczej z ich ofiarami). Polecam natomiast książkę tym, którzy interesują się wygibasami współczesnej poprawności politycznej. Wiadomo: nacjonalizm jest zły. A tutaj mamy bojową panią od postępu (vide jej wrażliwość na prawa wegan, LGBT oraz imigrantów w Baskonii),która pisze wielki pean na temat nacjonalizmu. Jak to możliwe? No właśnie, kto chce się dowiedzieć, niech kupi. Pozostałym serdeczne odradzam.
Temat ciekawy, realizacja niezwykle chaotyczna. Nie znalazłam dla siebie żadnego punktu zaczepienia, który pozwoliłby mi "poczuć" tę książkę, a w efekcie i baskijskość.
Ani w niej naukowego zacięcia, ani porywającej opowieści o niezależnym duchu Basków, ani plastycznego opisu obyczajów, krajobrazu, jedzenia... Jest za to dużo ETA (ale bez emocji),dużo baskijskiego języka (Autorka często podkreśla, że zna ten język),dużo prób spojrzenia na kulturę Basków z feministycznego punktu widzenia (nic nie wnoszących).
Takie luźne felietony z podróży, owszem, kreślące jakiś obraz tej nieoczywistej dla Polaka krainy, ale w mętnej, niezachęcającej formie.