Targi Książki w Göteborgu - relacja

Alikka Alikka
30.09.2015

Göteborgs Bokmässan, czyli Targi Książki w Göteborgu, to największe wydarzenie tego typu w Skandynawii. W tym roku odwiedziło je stosunkowo niewiele osób – tylko 94 tysiące. Niewiele, bo w poprzednich latach cyfra ta oscylowała powyżej 100 tysięcy.

Targi Książki w  Göteborgu - relacja

Biorąc pod uwagę, że sam Göteborg liczy sobie 970 tysięcy mieszkańców, i tak jest to liczba imponująca. Targi odbywają się we wrześniu w największym w mieście centrum konferencyjnym i zajmują jego całe dwa piętra. Trwają cztery dni, z których pierwszy i drugi są zamknięte dla publiczności. Wstęp mają tylko ludzie z branży wydawniczej i edukacyjnej, stanowią oni około 35% ogółu odwiedzających. W tym roku pojawiło się 869 wystawców, nie tylko wydawnictw, ale także przedstawicieli uniwersytetów, bibliotek, sprzedawców wyrobów papierniczych, fundacji charytatywnych, nawet poszczególnych regionów szwedzkich, Archiwum Narodowego, muzeów i opery. I oczywiście sprzedawców wszelkiego rodzaju dziwnych gadżetów, mniej lub bardziej związanych z książkami - od kolekcjonerskich kubków z Muminkami, poprzez kapelusze w stylu steampunk aż po podpórki do książek wycięte w podobizny sławnych szwedzkich pisarzy (z hasłem „wspieraj szwedzkie książki”).

Jeśli jakieś słowo przychodzi na myśl w związku z Bokmässan, to jest to na pewno „rozmach”.

Pierwszy raz byłam na Bokmässan, ale miałam dobrego przewodnika. Jonas Wolcher, który na targach jest co roku, zgodził się mi towarzyszyć i pomóc na nich odnaleźć. Taka pomoc jest niezbędna, bo jeśli jakieś słowo przychodzi na myśl w związku z Bokmässan, to jest to na pewno „rozmach”. Na szczęście na smartfony można było ściągnąć specjalną targową aplikację, która nie tylko pomagała znaleźć poszczególne stoiska, ale też ułożyć plan spotkań czy seminariów tak, by ze sobą nie kolidowały.

Teren targów jest przeogromny i naprawdę łatwo się zgubić. Całość podzielono na kilka ”stref” – książek edukacyjnych, literaturę faktu, wydawców zagranicznych (w tym roku gościem specjalnym targów były Węgry), wydawnictw lifestyle'owych, beletrystykę, książkę dziecięcą, kulinarną oraz osobny kąt dla science fiction, fantasy i komiksów. No i rzecz jasna, namiot multimedialny, gdzie można było ściągnąć na telefon lub tablet fragmenty książek.

Spotkania i dyskusje panelowe były częścią Targów Książki. © Göteborg Book Fair.

Jakby tego było mało, każda strefa miała swoją scenę, na której przez cały dzień odbywały się spotkania i prelekcje związane z jej tematyką. W grę wchodziło wszystko, od porad motywacyjnych po demonstracje kulinarne, warsztaty pisarskie, czytanie poezji czy cosplay. Łącznie można było wybierać z ponad 3600 spotkań, seminariów, odczytów czy debat, niektóre z nich wymagały nabycia specjalnych wejściówek. Dodatkowo na każdym stoisku odbywały się samodzielne wykłady, spotkania z autorami, podpisywanie książek. Samo tylko wydawnictwo Bonniers zaprosiło ponad 40 autorów.

Oprócz nazwisk znanych raczej tylko na skandynawskim rynku, można było spotkać się z byłym premierem Szwecji, Frederikiem Reinfeldtem, który również podpisywał swoją książkę – autobiograficzną „Halvvägs”(„Wpół drogi”) albo uścisnąć dłoń Mony Sahlin, byłej przewodniczącej opozycji z ramienia Socjaldemokratów, która przyjechała na debatę o wolności słowa. W tej samej debacie uczestniczył Jan Guillou, promujący na targach swoją książkę „Blå stjärnan”. Swoją autobiografię przyjechała też zaprezentować zwyciężczyni Eurowizji, Conchita.

Ważnym tematem na tegorocznych targach była kwestia migracji.

Ważnym tematem na tegorocznych targach była kwestia migracji. Na temat sprawiedliwości i etyki w polityce migracyjnej odbyła się na dużej scenie debata oraz pokojowa demonstracja na rzecz uregulowania unijnej polityki migracyjnej i solidarności środowisk literackich z uchodźcami. W części targów poświęconej organizacjom charytatywnym i kwestiom społecznym część dochodu ze sprzedaży książek z drugiej ręki przeznaczona była na pomoc niedawno przybyłym do Szwecji Syryjczykom. Można też było zagłosować w sprawie tego, które problemy współczesnego świata uważane są za najważniejsze. Kiedy mijałam tablicę wyników, na pierwszym miejscu była ochrona środowiska, na drugim konflikty, a na trzecim bieda. Jak widać, Szwedzi są bardzo altruistyczni.


© Göteborg Book Fair.

Dyrektor Targów, Maria Källson była szczególnie dumna z większej niż dotychczas sceny w sekcji wydawnictw lifestyle'owych. Wystąpienia i wykłady poszerzono o tematykę wegetarianizmu, weganizmu oraz warsztaty psychologiczne. Wielbiciele kryminałów po raz pierwszy również dostali osobny kąt, pomysłowo nazwany Crime Scene. Autorzy, jak Viveca Sten, opowiadali o swoich książkach oraz wątkach w powieściach kryminalnych w ogóle. Jedno seminarium poświęcone było na przykład wątkom morderstw rytualnych i magii w literaturze kryminalnej.

Próbując rozmawiać na temat Targów z animatorami na poszczególnych stoiskach, dochodzę jednak do wniosku, że czegoś mi brak. Z ust wszystkich padają jedynie liczby, tytuły i liczby. Oczywiście, stawiamy głównie na czwartą część Millenium, sprzedała się już w 260 tysiącach egzemplarzy, mówi pracownica stoiska wydawnictwa Nordsteds. Naszym konkurentem jest „Naucz się żyć” państwa Billmark, ale wyprzedzamy ich o jakieś 60 tysięcy egzemplarzy.

Teraz, żeby książka się sprzedała, najpierw autor musi zaistnieć. Trzeba najpierw stać się w pewnym sensie celebrytą, inaczej nikt nie podpisze z autorem umowy.

Jonas Khemiri, uważany za jednego z najważniejszych pisarzy swojego pokolenia, mówi wprost: Teraz, żeby książka się sprzedała, najpierw autor musi zaistnieć. Trzeba najpierw stać się w pewnym sensie celebrytą, inaczej nikt nie podpisze z autorem umowy, a książka się nie sprzeda. Rynek jest bardzo zamknięty, bardzo trudno się z pisania utrzymać. Trzeba mieć dużo szczęścia.

Ja chyba mam szczęście, bo chwilę później trafiłam na podpisywanie książek duetu Alex Shulman i Sigge Eklund. Alex i Sigge od kilku lat prowadzą niezwykle popularny podcast Alex och Sigges i właśnie wydali książkę „Tid” („Czas”). Na pytanie, jak udało im się znaleźć wydawcę i jak przebiegał cały proces, Alex odpowiedział wprost: Mogliśmy przebierać w propozycjach wielu wydawnictw, również tych największych. Każdy chciał nas wydać i w zasadzie było im obojętne, co to będzie. Chcieli show, chcieli „eventu”. „Event” w rzeczy samej był, Alex i Sigge mieszkają w Sztokholmie i z jazdy pociągiem do Göteborga na targi zrobili całe medialne przedstawienie. Zdecydowaliśmy się na małe wydawnictwo, bo chcieliśmy czuć się wyjątkowi. W większym domu wydawniczym bylibyśmy jednymi z wielu, a tutaj powiedzieli, że stawiają na nas, że tylko nami się zajmą. Ale oni też chcieli show. Tak to już teraz jest z kulturą. Ja to nazywam ”eventyfikacją”, dodał Alex.

Niestety, mam wrażenie, że te właśnie książki, dla których tu przyszłam, są mało obecne.

I rzeczywiście, przeciskając się potem między ludźmi jakoś inaczej spoglądam na targi jako całość. Jasne, jest pięknie, kolorowo, pełno wokół mnie pomysłowo wydanych książek, pięknych ludzi, niesamowicie pomysłowych stoisk. Każde oferuje inny rodzaj rozrywki, co innego przykuwa oko, uwagę. Tu splatają warkocze, tam gotują, gdzie indziej częstują winem, uczą spoglądać w głąb swojej duszy albo rozmawiać z kotami, a jeszcze gdzie indziej dziewczyna przebrana za różowego królika siedzi w zainscenizowanym, różowym pokoiku pod transparentem z głoszącym, że mobbing w szkołach to zło. Rozumiem, że chodzi o przeniesienie treści książek do świata rzeczywistego, tak by stały się bardziej namacalne i godne zapamiętania, żeby nie były tylko czymś, co przeżywamy w naszej wyobraźni, ale stały się prawdziwym doświadczeniem. Niestety, mam wrażenie, że te właśnie książki, dla których tu przyszłam, są mało obecne.

Dzielę się moimi przemyśleniami z Jonasem.

Trochę tak jest. Pierwszy raz byłem na targach w latach 90. Mieliśmy małe wydawnictwo, wystawialiśmy wtedy importowaną mangę. Nie było tyle ludzi, ale też był czas, żeby pooglądać, co mają inni, pogadać. Powymieniać się kontaktami. A teraz to taki w zasadzie jarmark, zarabia się głównie na gadżetach, odpowiada.

Tak czy inaczej, na Bokmässan pójść warto, nawet jeśli to jarmark, to jarmark naprawdę imponujący.

***

A za 3 tygodnie największe targowe wydarzenie w Polsce - Targi Książki w Krakowie. Już teraz zapraszamy na nasze stoisko B13. 

Powiązane artykuły


komentarze [1]

Sortuj:
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
Alikka 30.09.2015 14:05
Redaktor

Zapraszam do dyskusji.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post