Biblioteka na ulicy działa w Manili

Joanna Janowicz Joanna Janowicz
12.10.2012

Jeśli wystawi się regały z książkami przed swój dom, to nasz księgozbiór zniknie w okamgnieniu – pomyślałby każdy rozsądny bibliofil i ta myśl mogłaby go nawet trochę zaniepokoić. Lecz pewien mężczyzna na Filipinach tak właśnie zrobił – i ze zdumieniem odkrył, że jego kolekcja tylko jeszcze bardziej się rozrosła.

Biblioteka na ulicy działa w Manili

Książki muszą żyć, uważa Hernando Guanlao. A żyją tylko w czasie czytania. „Nie oddaje się im sprawiedliwości, kiedy zamyka się je w gablotkach i w pudłach. Każda z nich powinna być wciąż i wciąż od nowa czytana. Taki jest cel ich istnienia”, mówi Guanlao. Właśnie dlatego wystawił je na ulicy przed swoim domem w centrum Manili. Tysiące tomów, na półkach i na chodniku, jeden na drugim w garażu, spiętrzone na schodach – książki są wszędzie, zawładnęły całą ulicą Balagtas. Jeśli któraś z nich kogoś zaintryguje, można ją po prostu zabrać. Jak ujął to Gualao: „Każdy może wziąć tyle książek i na tak długo jak chce. Nawet na zawsze. Zasada jest jedna: nie ma żadnych zasad”.

Przy takim założeniu można by spodziewać się, że książki szybko i bezpowrotnie znikną, a spontaniczna biblioteka Guanlao przestanie istnieć. Nic podobnego. Manilczyk uwolnił swoje książki już 12 lat temu, a jego kolekcja, zamiast zmaleć, wzrosła z 200 egzemplarzy do, trudno powiedzieć, może 2 – 3 tysięcy. Wielu ludzi wspiera jego pomysł, przynosząc książki ze swoich domów. Niektórzy zostawiają tu całe wypełnione nimi kartony.

60-letni Hernando Guanlao, dawniej księgowy, sprzedawca lodów i urzędnik państwowy, dziś powszechnie znany jako Nanie, założył bibliotekę w 2000 roku, niedługo po śmierci swoich rodziców. Chciał w ten sposób uhonorować pamięć o nich: zachęcać innych do czytania tak jak oni jego zawsze zachęcali. „To oni nauczyli mnie miłości do książek. Pomyślałem, że podzielą się nią z innymi. Wystawiłem więc moje książki, a także książki mojego rodzeństwa, w sumie około 100 egzemplarzy, na ulicę, by zobaczyć, czy ktoś będzie tym zainteresowany”. Wkrótce okazało się, że zainteresowanych jest wielu. Mimo że biblioteka nie jest w żaden sposób reklamowana, co dzień odwiedzają ją tłumy ludzi. „Jako rozdawca książek poczułem się szczęśliwszym człowiekiem”, z uśmiechem mówi Guanlao.

Ciekawe, czy regały z książkami, które wystawiono niedawno w Poznaniu, i z których można korzystać na bardzo podobnych zasadach, będą cieszyć się równie wielką popularnością.


komentarze [1]

Sortuj:
więcej
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
Joanna Janowicz - awatar
Joanna Janowicz 12.10.2012 10:35
Czytelniczka

Zapraszam do dyskusji.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post