ABC wspólnego pisania, czyli jak stworzyć powieściowy tandem idealny

LubimyCzytać LubimyCzytać
09.05.2019

Justyna Bednarek i Jagna Kaczanowska z sukcesem opublikowały już dwie książki. Premiera trzeciej części serii „Miłość zostaje na zawsze”, czyli powieści o tytule „Ogród Zuzanny. Warto walczyć o tę miłość”, która dopiero co ukazała się na rynku, to doskonały pretekst, by pisarki podzieliły się swoimi radami na temat pisania… w duecie.

ABC wspólnego pisania, czyli jak stworzyć powieściowy tandem idealny

Kiedy po raz pierwszy padło w rozmowie hasło „napiszmy coś razem” – żadna z nas nie mówiła tego na serio.
„Chciałabym napisać taką książkę…” – powiedziała Jagna.
„Ja też! Zróbmy to razem!” – podchwyciła Justyna.

Ale tak naprawdę nie wyobrażałyśmy sobie, że to może wyjść. Na początku wygłupiałyśmy się, wymyślając najbardziej nieprawdopodobne wątki w stylu opery mydlanej – obie żałujemy, że nie zachowały się nasze SMS-y, w których prześcigałyśmy się w absurdalnych pomysłach, obsadzając w rolach bohaterów naszej powieści rozmaite znane osoby. Justyna chciała, żeby główny bohater wyglądał jak Marcin Dorociński, Jagna w roli szalonego ekologa postanowiła obsadzić pewnego znanego aktora, który… na imprezie u jej przyjaciela geja wziął go za transseksualistę („Ej, światło było przydymione i aktor nie był trzeźwy!” – oburza się Jagna).

Jednak im bardziej się w to angażowałyśmy, tym wyraźniej do nas docierało, że „słowo może stać się ciałem” – czyli że stworzenie czegoś wspólnie jest możliwe. Bo w sumie – czemu nie? Pomysłów nam nie brakowało, doświadczenia również. Miałyśmy wszystko, czego było nam potrzeba: warsztat – obie pracowałyśmy piórem od lat, dyscyplinę (no, może Jagna jednak większą) oraz przyjaźń, która gwarantowała, że jak jedna będzie mieć gorszy moment, to ta druga podchwyci i pociągnie za dwie. Żadna z nas nie podejrzewała, jak bardzo zmieni się całe nasze życie w czasie, gdy powstawały kolejne tomy „Ogrodu Zuzanny”, i jak bardzo wsparcie tej drugiej okaże się potrzebne. Powiedzmy tylko tyle: w międzyczasie ktoś ważny umarł, ktoś ważny się narodził, a syn jednej z nas został zatrzymany przez rosyjskich pograniczników…
Wróćmy jednak do początku. Ten wcale nie był łatwy, bo w związku pisarskim – jak w każdym związku – trzeba się dotrzeć. Mimo że znałyśmy się od roku dwutysięcznego – czyli, nie przymierzając, w przyszłym roku stuknie nam 20 lat! – do zasad wspólnego pisania dochodziłyśmy powoli.


1. Nie waż się tknąć mojego bohatera

Zaczynając pisać wspólną książkę, podzieliłyśmy się wątkami i bohaterami: Jagna wzięła Zuzannę, Justyna – Kazię, Jagna – Krystynę, Justyna – Cecylię i tak dalej. Łatwo powiedzieć, trudniej wykonać, bo przecież nasi bohaterowie wchodzą w interakcje, czasem do „cudzych” przywiązujemy się przesadnie. Na początku bardzo nam przeszkadzało to dorzucanie obcych elementów do własnego obrazka. „Dopisałaś MOJEMU Kozakowi głupi życiorys – zobaczysz, jak się poczujesz, kiedy dam TWOJEMU Fąfarze młodą gospodynię!” – złościła się Jagna. „Koczocik nigdy by czegoś podobnego nie powiedział – wściekała się Justyna. – To nie jest jego język!”. Z tych utarczek wyciągnęłyśmy ważną lekcję: pracując wspólnie, trzeba jednak szanować współautora i ufać, że swoją pracę wykona tak samo dobrze, jak ten drugi. Stan napięcia między nami trwał, dopóki obie nie uwierzyłyśmy także i w to, że nasze postaci odrobinę żyją własnym życiem, że – owszem – stworzyłyśmy je, ale jednocześnie żeby były prawdziwe, musiały dostać wolność…
A z tego wynika, że…


2. Nie ma sensu za dużo planować

Ani przywiązywać się do pierwotnych pomysłów. Wyobrażając sobie rozmaite postaci, nie brałyśmy pod uwagę, że… po prostu je polubimy. Dobrym przykładem jest tu mister Kozak. Na początku turlałyśmy go w błocie, szczułyśmy psem, świnią i czym się jeszcze da. W końcu zadufany w sobie, prymitywny szef mobber nie zasługiwał na lepsze traktowanie. Z czasem jednak zrobiło nam się go żal. I tak powoli, krok po kroku, nasz Kozaczek nabierał ludzkich cech. Przestawał być karykaturą. Bo między nami nie ma ludzi, którzy mieliby same złe cechy. Więc taki „uczłowieczony” był po prostu prawdziwszy. Dlatego punkt trzeci:


3. Warto stawiać na prawdę

To brzmi jak banał, ale warto o tym przypominać. Obie wiemy, że piszemy bajkę dla dorosłych. Chodzi o to, żeby nasi czytelnicy (czasem piszemy z rozpędu „czytelniczki”, ale wtedy zawsze odzywa się jakiś pan i żąda rodzaju męskoosobowego) czuli się z naszą opowieścią jak człowiek, który po długiej, męczącej podróży dotarł do ukochanego, ciepłego domu, gdzie dostanie jeść, zostanie pocieszony i pogłaszcze ulubionego kota. A na koniec przytuli go ktoś, kto da mu nadzieję. Zatem zarzut o nieprawdziwość całego świata Starej Leśnej mógłby się pojawić, a jednak się nie pojawia – przeciwnie. Na spotkaniach autorskich nie raz i nie dwa słyszałyśmy pytanie: „Skąd znały panie naszą historię!?”. Odpowiedź jest prosta. Nasze powieści są mocno zanurzone w naszym życiu, w naszym osobistym doświadczeniu. Każda z nas utkała swoje wątki z historii, które zdarzyły się naprawdę: nam, naszym bliskim, przyjaciołom i przyjaciołom naszych przyjaciół. Z tego wynika także punkt czwarty.


4. Bajkami można poprawić świat

Na początku pisania każda z nas postawiła przed sobą konkretny cel: Justyna postanowiła wprowadzić wątek polsko-ukraiński, w którym młody przybysz z sąsiedniego kraju byłby pokazany z jak najlepszej strony. Ma wielu przyjaciół Ukraińców i denerwowało ją, że są oni oceniani przez pryzmat historycznych zaszłości, które niekoniecznie mają przełożenie na to, co tu i teraz. Z kolei Jagnę od zawsze mocno zaprzątał los zwierząt (od lat jest zastępczą matką dla głuchych i kulawych psów czy kotów, ba – leczy skaleczone żaby i własnoręcznie karmi osy). Obie mamy nadzieję, że pisząc piękną opowieść, dostarczamy pozytywnych wzorów. I być może kogoś nawrócimy. Kto wie, czasem się udaje – jedną z ważniejszych zasad rządzących tym światem jest następująca: najłatwiej przekonać do idei, przekonując do siebie. A z tego wynika ostatni punkt naszego poradnika.


5. Trzeba się lubić

Nie udałoby się nam napisać nawet jednego rozdziału, gdyby nie wzajemna sympatia. W czasie pisania „Ogrodu Zuzanny” Jagna urodziła dwoje dzieci, zmieniła pracę, Justyna straciła najpierw męża, potem ojca. No zgoda, nie są to sytuacje podobne, ale w podobny sposób wywracają życie do góry nogami. A jednak udało nam się dotrzymać terminów, nie nasycić swoim smutkiem czy zdenerwowaniem opowieści, bo możemy na siebie liczyć. Chociaż czasem jedna na drugą się trochę powydzierała. Cóż, życie. Nie ma miłości bez kłótni i nie ma wspólnego pisania bez napięcia i tarcia. Ba, powiedziałybyśmy, że to napięcie bywa korzystne. Przecież żadna z nas nie może się okazać gorsza niż ta druga!


komentarze [2]

Sortuj:
więcej
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
Książka_koc_kot  - awatar
Książka_koc_kot 09.05.2019 17:33
Czytelniczka

Oj zazdroszczę! Bardzo bym chciała popełnić książkę. W parze zawsze łatwiej. Próbowałam namówić Tatę na współpracę, bo pomysły ma nieziemskie, ale nie wykazał entuzjazmu.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
LubimyCzytać  - awatar
LubimyCzytać 08.05.2019 16:45
Administrator

Zapraszamy do dyskusji.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post