Pisarz, dziennikarz i reporter pochodzenia żydowskiego, posiadający obywatelstwo austro-węgierskie a potem czechosłowackie, tworzący w języku niemieckim. Uważany za jednego z najwybitniejszych reporterów w historii dziennikarstwa, swoją twórczością wpłynął też na polskich reporterów, m.in. Ryszarda Kapuścińskiego. Od tytułu jednego z jego zbiorów reportaży znany też jako "szalejący reporter" (der rasende Reporter).http://www.egon-erwin-kisch.de/
Pierwsza obserwacja jest taka, że ten zbiór nie ma prawie nic wspólnego z oryginalnym zbiorem "Der rasende Reporter" z 1925 roku. W Polsce w 1955 zrobiono zupełnie inny wybór, nie jestem pewien czy kierując się chęcią zrobienia przeglądu publicystyki Kischa czy może doborem ideologicznym. W każdym razie to chyba nie jest najlepszy wybór.
Ale mimo tego są tu także bardzo ciekawe teksty. Ciekawy jest tekst o historii Monte Carlo, intrygujący jest obraz sylwestra w Marsylii, mocny teksty o domu Balzaca. Jednak największe wrażenie wywiera reportaż z Gheel (albo Geel) - belgijskiego miasteczka, w którym już od czasów średniowiecza istniała tradycja opieki nad ludźmi umysłowo chorymi w prywatnych domach. W szczytowym okresie - akurat mniej więcej wtedy, kiedy był tam Kisch - w Gheel przyjmowano ponad 3000 pacjentów na około 14,000 stałych mieszkańców. To bardzo inspirujący obraz, choć obecnie już taki sposób opieki w Gheel praktycznie nie istnieje. Ciekawe czy dałoby się coś takiego odtworzyć obecnie w jakimkolwiek kraju?
Dziś to się czyta trochę jak archeologię, jednak Egon Erwin Kisch, "szalejący reporter", pisze wybitnie pokazując świat sprzed kilkudziesięciu lat bez upiększeń, tak jak on go widział, co w przypadku Australii oznacza pokazanie wielu skaz na jej wyidealizowanym obliczu, a jego skok ze statku, czy słynne dyktando z języka szkockiego gaelickiego (ówczesne australijskie prawo migracyjne pozwalało na przetestowanie przyjeżdżających ze znajomości dowolnego języka europejskiego) przeszły do historii nie tylko reportażu. Lektura obowiązkowa dla miłośników reportażu.