Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

zamiast kafkowskiego osaczenia chaos i brak konkretu.

zamiast kafkowskiego osaczenia chaos i brak konkretu.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Po lekturze Żaluzji przez dłuższą chwilę kontemplowałem wzory drewnianych sęków na podłodze w moim pokoju i cień kładący się na fragmencie posadzki naprzeciwko okna.

Grillet z namaszczeniem rejestruje relacje przestrzenne mikrokosmosu kolonialnej willi gdzieś w Afryce, gdzie nawet ledwie widoczny zarys stonogi rozgniecionej na ścianie staje się fascynującym obiektem obserwacji. Powieść Grilleta równie dobrze mogłaby nosić zaczerpnięty z innego eksperymentalnego francuskiego utworu 'Rzeczy' (Georgesa Pereca)gdyż nawet relacje międzyludzkie pozbawione tradycyjnej warstwy psychologicznej zdaje się cechować pewna mechaniczna dynamika.

Po początkowych oporach, gdy w tyle głowy kołacze się słowo 'nuda' kliniczna narracja grilleta zaczyna angażować czytelnika w pewien rodzaj aktywnej kontemplacji (patrz pierwszy akapit)

Po lekturze Żaluzji przez dłuższą chwilę kontemplowałem wzory drewnianych sęków na podłodze w moim pokoju i cień kładący się na fragmencie posadzki naprzeciwko okna.

Grillet z namaszczeniem rejestruje relacje przestrzenne mikrokosmosu kolonialnej willi gdzieś w Afryce, gdzie nawet ledwie widoczny zarys stonogi rozgniecionej na ścianie staje się fascynującym obiektem...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Opinia? Wolałbym nie wyrażać

Opinia? Wolałbym nie wyrażać

Pokaż mimo to


Na półkach:

Mamy tu 130 stron zgodnie z obietnicą sklecone w prostej reporterskiej manierze i fabułę podnoszącą utwór do rangi patologii: łopatologiczna dystopia opisująca bunt skrajnie rasistowskiej i antysemickiej organizacji, mordującej przedstawicieli mniejszości etnicznych, z których każdy bez wyjątku przedstawiony jest jako zwyrodnialec i pasożyt- najbardziej toporne socrealistyczne wzorce na służbie prawicowego ekstremisty

Tak więc Dzienniki Turnera to tylko bezwstydny mokry sen o potędze i masturbacyjna fantazja amerykańskiego naziola. Rzecz autentycznie chora, a jednocześnie literacki potwór, amatorszczyzna, stworzona bez krzty talentu i podstawowych umiejętności. Rzyg, rynsztok, czy co tam wolicie. Nie wierzycie? oto garść cytatów:

''30 listopada. Rozmyślam o sobotnim wydarzeniu i ze zdumieniem konstatuję, że nie odczuwam
żadnych wyrzutów sumienia czy też żalu z powodu zabicia tamtych białych kurewek. A przecież
jeszcze pół roku temu nie mógłbym nawet wyobrazid sobie, że oto masakruję z zimną krwią białą
nastolatkę, bez względu na to czym zawiniła. Ostatnio jednak zacząłem bardziej realistycznie
spoglądad na życie. Myślę, że tamte dwie dziewczyny wybrały towarzystwo Czarnych, ponieważ
zostały zarażone chorobą liberalizmu. Jej rozsadnikami są szkoły i kościoły, a także plastykowa popkultura,
którą System obficie raczy młodzież. Gdyby wychowywały się w zdrowym społeczeostwie,
zapewne zachowałyby chodby odrobinę dumy rasowej.''

''Na przykład jedna ze słynnych aktorek, zadająca się notorycznie z kolorowymi, gwiazda kilku wysokobudżetowych
epickich filmów „miłosnych” opiewających mieszanie się ras, utraciła w drodze
większośd włosów, jedno oko i kilka zębów, nie wspominając już o ubraniu. Na plac egzekucji przybyła
okrwawiona i zmaltretowana. Gdybym nie zapytał o jej nazwisko, nigdy bym się nie domyślił, kim
jest. Zastanawiałem się wtedy, czy publiczne wieszanie tej baby ma jakikolwiek sens, skoro ludzie
mogą jej nie rozpoznad i nie zauważyd związku pomiędzy jej niegdysiejszym postępowaniem a obecną
karą.''

I na tym zakończę. Trudno nawet wyśmiać tę książkę- skoro w każdym niemal wersie Andrew MacDonald pokazuje twarz faszystowskiej gnidy.

Mamy tu 130 stron zgodnie z obietnicą sklecone w prostej reporterskiej manierze i fabułę podnoszącą utwór do rangi patologii: łopatologiczna dystopia opisująca bunt skrajnie rasistowskiej i antysemickiej organizacji, mordującej przedstawicieli mniejszości etnicznych, z których każdy bez wyjątku przedstawiony jest jako zwyrodnialec i pasożyt- najbardziej toporne...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Pierwsza polska książka o twórczości Michaela Hanekego jest pozycją nazbyt 'akademicką'. Wojnowski to przeintelektualizowany lakanista, który nie waha się sięgać do najbardziej hermetycznych dyskursów, co jest tym ryzykowniejsze, że nie sposób zaklasyfikować Hanekego do postmodernistów.

Na osłodę trochę inspirujących fragmentów w których autor przywołuje filmy innych reżyserów i porównuje ich twórcze strategie z dokonaniami Austriaka. Jest też sporo przenikliwych wniosków i spostrzeżeń, włącznie z autorską koncepcją zakłócenia, oczekiwałbym jednak bardziej kinofilskiej pracy. Zamiast tego kilkanaście razy pojawia się niesławne nazwisko Jacquesa Lacana, które natychmiast studzi mój zapał.

Pierwsza polska książka o twórczości Michaela Hanekego jest pozycją nazbyt 'akademicką'. Wojnowski to przeintelektualizowany lakanista, który nie waha się sięgać do najbardziej hermetycznych dyskursów, co jest tym ryzykowniejsze, że nie sposób zaklasyfikować Hanekego do postmodernistów.

Na osłodę trochę inspirujących fragmentów w których autor przywołuje filmy innych...

więcej Pokaż mimo to