rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: , ,

Za "literaturą morską" przepadałam odkąd pamiętam, więc po przeczytaniu skrótowego opisu fabuły bez wahania kupiłam tę książkę. Razem z nią dorwałam także inną pozycję od Marcina Mortki - "Morza Wszeteczne". Te drugie, niestety, nie zachwyciły, żeby nie powiedzieć, że zanudziły na prawie na śmierć. W ten sposób, zniechęcona, odstawiłam nieprzeczytane "Listy..." na pół roku na półkę. O, jakież pochopne ze mnie dziewczę!
Dawno nie czytałam książki, która tak bardzo porwała mnie w swój świat i w czasie czytania nie pozwalała o sobie zapomnieć. Bohaterowie sympatyczni, dający się lubić, choć czasami może nieco przerysowani, ale całości wychodzi to tylko na dobre. Akcja, moim zdaniem, w odpowiednim tempie. Żadnych dłużyzn ani też szalonych przeskoków czasowych. Uwagę przykuwają także fachowe terminy z dziedziny żeglugi.
Książkę czyta się świetnie. Nie mogłam się doczekać, by dowiedzieć się, co stanie się dalej. Skończyłam w nieco ponad dwa dni, przy akompaniamencie szumu fal. Każdemu, kto ma ochotę na kawałek dobrej literatury spod znaku morza i intrygi, serdecznie polecam!

Za "literaturą morską" przepadałam odkąd pamiętam, więc po przeczytaniu skrótowego opisu fabuły bez wahania kupiłam tę książkę. Razem z nią dorwałam także inną pozycję od Marcina Mortki - "Morza Wszeteczne". Te drugie, niestety, nie zachwyciły, żeby nie powiedzieć, że zanudziły na prawie na śmierć. W ten sposób, zniechęcona, odstawiłam nieprzeczytane "Listy..." na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Książkę pożyczyłam i machnęłam w parę godzin, leżąc na plaży. Niby nic specjalnego, ale jednak wciąga!

Książkę pożyczyłam i machnęłam w parę godzin, leżąc na plaży. Niby nic specjalnego, ale jednak wciąga!

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Jedna z najlepszych książek o medycynie (i nie tylko o medycynie), jakie czytałam. Autor, sam będący znakomitym neurochirurgiem, bez kozery opowiada, jak wyglądają spotkania z guzami z drugiej strony barykady - z perspektywy lekarza. A, jak się okazuje, nie zawsze jest tak, jak to sobie wyobrażamy.
Marsh raz za razem serwuje nam skrajności: od lekarskiej próżności do poczucia klęski, od razu prywatnych klinik przez niezliczone zawiłości NHS po piekło służby zdrowia w nowo utworzonej Ukrainie, od tragedii po cuda. Czy intymna, jako rzecze okładka? Bardzo. Nie znajdziemy tu bezwstydnego samouwielbienia. Marsh w swojej książce otwarcie opisuje i przyznaje się do błędów, jakie zdarzało mu się popełniać, a każda historia potraktowana jest z osobna.
Z miejsca mogę uspokoić także potencjalnych Czytelników przerażonych fachowymi, długaśnymi nazwami - nie ma ich wiele, a jeśli już się pojawiają, są dokładnie wyjaśnione. Nie jest to zresztą książka stricte o leczeniu. Znajdziemy tu także dużo opowieści o strachu, żalu, bezradności czy szczęściu.
Pozycja bardzo słusznie okrzyknięta "światową sensacją". Zdecydowanie godna polecenia i z wielu względów warta przeczytania. Bo przecież każdy z znas może kiedyś zostać pacjentem neurochirurga...

Jedna z najlepszych książek o medycynie (i nie tylko o medycynie), jakie czytałam. Autor, sam będący znakomitym neurochirurgiem, bez kozery opowiada, jak wyglądają spotkania z guzami z drugiej strony barykady - z perspektywy lekarza. A, jak się okazuje, nie zawsze jest tak, jak to sobie wyobrażamy.
Marsh raz za razem serwuje nam skrajności: od lekarskiej próżności do...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Pokochałam "Imię wiatru". Pokochałam "Strach mędrca". Patrick Rothfuss z miejsca stał się jednym z moich ulubionych autorów. Idąc tym tropem, "Muzykę milczącego świata" miałam w rękach ledwie kilka dni po polskiej premierze. Jakież było moje zdziwienie, kiedy beznamiętnie przerzucałam kolejne kartki i okazało się, że książki nie "czytam" a "męczę". Gdzieś po połowie, jedyne na co miałam ochotę to rzucić ją w kąt. Dobrnęłam do końca tylko po to, żeby mieć tę pozycję "zaliczoną". "Muzykę..." ratuje genialne posłowie autora. Tylkooo... Czy to dla posłowia sięgamy po książkę?
Uniwersytet zamknął podwoje; lutnia nie zagrała. Trójczyna, panie Rothfuss, trójczyna..

Pokochałam "Imię wiatru". Pokochałam "Strach mędrca". Patrick Rothfuss z miejsca stał się jednym z moich ulubionych autorów. Idąc tym tropem, "Muzykę milczącego świata" miałam w rękach ledwie kilka dni po polskiej premierze. Jakież było moje zdziwienie, kiedy beznamiętnie przerzucałam kolejne kartki i okazało się, że książki nie "czytam" a "męczę". Gdzieś po połowie, jedyne...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Jak to się stało, że prosta, schematyczna, a momentami wręcz naiwna historyjka wciągnęła mnie na długie godziny? Sama nie wiem. Strony przewracałam jednak w ekspresowym tempie i nawet nie zauważyłam, kiedy dobiłam do okładki.
Bardzo przyjemna książka na długi, deszczowy wieczór. Idealna do zapadnięcia się w fotelu, wypicia ciepłej herbaty, wyłączenia myślenia i relaksu. Aż żal, że czytałam wiosną! A jeszcze bardziej żal, że kolejnych części nie przetłumaczono i będę skazana na wersję elektroniczną. ;)

Jak to się stało, że prosta, schematyczna, a momentami wręcz naiwna historyjka wciągnęła mnie na długie godziny? Sama nie wiem. Strony przewracałam jednak w ekspresowym tempie i nawet nie zauważyłam, kiedy dobiłam do okładki.
Bardzo przyjemna książka na długi, deszczowy wieczór. Idealna do zapadnięcia się w fotelu, wypicia ciepłej herbaty, wyłączenia myślenia i relaksu. Aż...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Kto powiedział, że fanfiction nie może być pełnoprawną książką? Jeżeli ktoś się ważył, powinien natychmiast przeprosić na bluźnierstwa i padać do nóżek p. Chmielewskiej!
Sam początek czytałam w wersji elektronicznej, ale po kilku rozdziałach (szczodrze skropionych łzami i wyplutą herbatą) zdecydowałam się wydrukować całość. Obecnie czeka sobie, aż zaniosę do introligatora i oprawię. ;)
Jeżeli ktoś lubi prozę Tolkiena, a jeszcze się z tą pozycją nie spotkał - polecam z całego serca!

Kto powiedział, że fanfiction nie może być pełnoprawną książką? Jeżeli ktoś się ważył, powinien natychmiast przeprosić na bluźnierstwa i padać do nóżek p. Chmielewskiej!
Sam początek czytałam w wersji elektronicznej, ale po kilku rozdziałach (szczodrze skropionych łzami i wyplutą herbatą) zdecydowałam się wydrukować całość. Obecnie czeka sobie, aż zaniosę do introligatora i...

więcej Pokaż mimo to