rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz
Okładka książki Śmierć all-inclusive. Jak Polacy umierają na wakacjach Magda Mieśnik, Piotr Mieśnik
Ocena 6,5
Śmierć all-inc... Magda Mieśnik, Piot...

Na półkach:

Dużo sobie obiecywałam po tej książce - liczyłam, że będzie to pozycja, która otworzy oczy niektórym nieświadomym turystom, zakładającym, że wakacje są urlopem od nieszczęśliwych wypadków. Niestety widać, że totalnie zawiódł research i obiektywność autorów, bo finalny produkt przypomina momentami artykuły z ''Faktu'' albo ''Super Expressu''. Zacznijmy od tego, że w książce jest mnóstwo błędów merytorycznych, o których zresztą wspominali juz moi poprzednicy w innych recenzjach. Autorzy próbują postawić siebie czy też prawnika z ostatniego rozdziału w roli ekspertów, a tymczasem mylą naprawdę podstawowe fakty dotyczące tematu branży turystycznej (np. kwestia cen za wycieczki, które NIGDY przez internet nie są tańsze niż w biurze, co doskonale tłumaczy kilka komentarzy niżej Pani pracująca w biurze; zawod pilota - jest zderegulowany w Polsce od jakichś 10 lat i nie wymaga żadnych międzynarodowych certyfikatów, o których piszą autorzy, itp.). Mam wrażenie, że autorzy książki totalnie nie zadali sobie trudu, zeby zapoznac się też ze specyfiką pracy rezydenta - a poruszają ten temat w co drugim rozdziale - i opisują go jako skrzyżowanie żołnierza GROM-u ze strazakiem, psychologiem i tłumaczem przysięgłym w jednej osobie. Prawie sie oplulam czytając w jednym z rozdzialow (kobieta z dzieckiem, ktorzy utoneli na lodce podczas pozaru w Grecji) zarzut wobec rezydentki (podkreślony 2 razy), ze w nocy SPAŁA zamiast szukać żony dzwoniacego Klienta. Serio? Ludzie kochani, dziewczyna jak wyraźnie jest opisane zgłosiła ze swoja przelozona sprawe na policję, poinformowała odpowiednie służby, i co zdaniem autorów książki miała jeszcze robić? Nurkować w nocy wśród fal albo przeczesywac płonące lasy w poszukiwaniu zaginionych? Rozumiem emocje mężczyzny, który stracił bliskich, ale autorzy książki naprawdę powinni zastanowić się dwa razy nad stwierdzeniami, jakich używają w książce! Tak samo insynuowanie, ze kobieta z 1 rozdziału być może nie zginęłaby, gdyby rezydent znał francuski - szkoda, że autorzy książki nie zadali sobie trudu zeby się zorientować, ze przypadki medyczne mogą tłumaczyć wyłącznie tłumacze przysięgli, i ze nawet rezydenci znający dany jezyk obcy maja zwykle odgorny zakaz z biura zeby mieszać się w tłumaczenia spraw medycznych. Poza tym, sytuacja jest tak dramatycznie opisana przez autorów, jakby jej uczestnicy mieli zerowa komunikację i żadnych szans na porozumienie, podczas gdy w XXI wieku na terenie luksusowego hotelu na pewno był internet i wystarczyło włączyć translator google, zeby się porozumieć... Kolejna kwestia - czy to na pewno fair i legalne, że autorzy wymieniają uczestników zdarzeń takich jak piloci czy rezydenci z imion? W obecnych czasach zidentyfikowanie takiego ''Adriana'' który pracuje w jedynym polskim biurze organizującym wczasy na Madagaskarze zajmuje jakieś kilka minut, nie mówiac o Mahmoudzie z Egiptu, który jak zresztą sami autorzy wspomnieli po całej sprawie dostawał pogrozki i był oskarżany o tematy typu handel ludzmi. A wystarczyło napisać ''rezydent''/''pilot'', zamiast narażać tych ludzi na dalsze nieprzyjemności. A wisienka na torcie jest ta zupełnie niesmaczna okładka, zupełnie niestosowna wobec powagi opisanych w książce sytuacji - też w stylu ''Faktu''. Jedyne gwiazdki przyznaje za pomysł na książkę i za to, ze może dzięki niej część osób zacznie bardziej myśleć o ubezpieczeniu przed wakacjami.

Dużo sobie obiecywałam po tej książce - liczyłam, że będzie to pozycja, która otworzy oczy niektórym nieświadomym turystom, zakładającym, że wakacje są urlopem od nieszczęśliwych wypadków. Niestety widać, że totalnie zawiódł research i obiektywność autorów, bo finalny produkt przypomina momentami artykuły z ''Faktu'' albo ''Super Expressu''. Zacznijmy od tego, że w książce...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Ciekawy pomysł na intrygę, plus również za usytuowanie akcji w takim miejscu. Tylko dlaczego ten początek był taki nudny...?

Ciekawy pomysł na intrygę, plus również za usytuowanie akcji w takim miejscu. Tylko dlaczego ten początek był taki nudny...?

Pokaż mimo to


Na półkach:

Polecam szczególnie osobom lubiącym Edynburg. Miasto pokazane z zupełnie innej, mrocznej strony. Inspektor Rebus nie zawodzi swoją charyzmą.

Polecam szczególnie osobom lubiącym Edynburg. Miasto pokazane z zupełnie innej, mrocznej strony. Inspektor Rebus nie zawodzi swoją charyzmą.

Pokaż mimo to

Okładka książki Panama i Kostaryka Anna Mrozowska, Grażyna Woźniczka-Bogucka
Ocena 10,0
Panama i Kosta... Anna Mrozowska, Gra...

Na półkach:

Najlepszy przewodnik po tym rejonie świata na polskim rynku. Mnóstwo ciekawostek i praktycznych informacji. Jak zawsze w "Złotej Serii" całość wzbogacona jest o informacje kulturowe i językowe. Polecam każdemu, kto planuje wyprawę do Ameryki Centralnej!

Najlepszy przewodnik po tym rejonie świata na polskim rynku. Mnóstwo ciekawostek i praktycznych informacji. Jak zawsze w "Złotej Serii" całość wzbogacona jest o informacje kulturowe i językowe. Polecam każdemu, kto planuje wyprawę do Ameryki Centralnej!

Pokaż mimo to


Na półkach:

Nie rozumiem tak wysokiej oceny tej książki. Irytuje wszechobecny zbędny dramatyzm - narrator namiętnie przedstawia siebie w sytuacjach iście krańcowych, jak chociażby u progu śmierci głodowej; nie sądzę, aby na tego rodzaju wyprawie, z której powrócić można stosunkowo szybko do wioski, z której się wyruszyło, tego rodzaju ryzyko istniało. A jeśli tak, to pan Michał i jego znajomi poniekąd zgotowali je sobie sami - kto wyrusza na taką ekspedycję nieprzygotowany, bez odpowiedniego zaopatrzenia? Mam wrażenie baaaardzo mocnego przekoloryzowania pewnych sytuacji, autor za wszelką cenę pragnie pokazać siebie w roli superbohatera - odkrywcy.
Niektóre z przedstawionych w książce sytuacji dowodzą u autora braku szacunku do otaczających go ludzi i natury - zrobienie bez pozwolenia zdjęcia otwarcie oponującej Indiance Guna czy zostawianie ubrań w dżungli (śmieci!!!) nie są w mojej opinii powodami do chwalenia się.
Jedynym źródłem merytorycznej wiedzy dla autora zdaje się być Wikipedia (do której zresztą otwarcie się odnosi), dla osoby mającej jakiekolwiek pojęcie o Ameryce Środkowej i o Panamie książka nie przyniesie zbyt wiele odkrywczych informacji.
Polecam wyłącznie osobom mocno zainteresowanym panamskimi tematami - to jedna z niewielu książek poświęconych wyłącznie Panamie na polskim rynku.

Nie rozumiem tak wysokiej oceny tej książki. Irytuje wszechobecny zbędny dramatyzm - narrator namiętnie przedstawia siebie w sytuacjach iście krańcowych, jak chociażby u progu śmierci głodowej; nie sądzę, aby na tego rodzaju wyprawie, z której powrócić można stosunkowo szybko do wioski, z której się wyruszyło, tego rodzaju ryzyko istniało. A jeśli tak, to pan Michał i jego...

więcej Pokaż mimo to