rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Film Polańskiego "9. wrota" był ładny, z pięknymi zdjęciami. Książka niby dotyczy diabła, ezoteryki, ale nie ma w niej nic z tego dreszczyka tajemnicy, o który chodzi z tym nurcie. Głównych bohater, mimo że zajmuje się księgarstwem, ma mentalność przemytnika papierosów. Jest prosty i cyniczny. To właśnie jest największą wadą tej książki. Niby jest o ludziach wykształconych, a poza cytatami z rożnych podręczników księgarstwa i starodruków - wszytko tam jest potwornie prostackie. Ja się wychowywałem na Panu Samochodziku - tam Nienacki nie silił się intelektualizowanie, choć była dożo informacji o kulturze, ale byli też sympatyczni (choć uproszeni, jak to w książkach dla młodzieży) bohaterowie i autentyczny zachwyt nad sztuką. Tutaj mamy zawodowych księgarzy, bibliofilów, arystokratów - a wszystko jest jakieś takie tandetne. Bohaterowie są papierowi i bylejacy, język jest drętwy, detale banalne (ciągle powracają opisy zapalania papierosa, nalewania do kieliszków - jakby styl meliny, tylko na nieco bardziej snobistycznym poziomie). Przeczytałem, a właściwie przesłuchałem audiobóka przy okazji podroży do Lizbony i Sintry. To jest piękne miasteczko, a w książce autor ograniczył się wymienienia z nazwy kilku pałaców. Nienacki napisałby to o wiele lepiej. Do tego akcja jest drętwa, nie wciąga. Główny pomysł - "intertekstualność" - czyli szukanie analogii między różnymi tekstami, pomysłowy, ale niewiele z niego wynika. Raczej tworzenie tworzy aurę, ale jaka - znów snobistycznego intelektualizowania. W zakończeniu jedyny facet, który wierzy w diabła, przestawiony jest jako paranoik, a wyjaśnienie jego porażki wyciągnięte jest z kapelusza i nijak nie porusza. Reasumując: dziennikarzyna snob chciał napisać książkę "wyrafinowaną" a wyzszedł mu gniot. Szkoda było czasu. Lepiej obejrzeć film polańskiego.

Film Polańskiego "9. wrota" był ładny, z pięknymi zdjęciami. Książka niby dotyczy diabła, ezoteryki, ale nie ma w niej nic z tego dreszczyka tajemnicy, o który chodzi z tym nurcie. Głównych bohater, mimo że zajmuje się księgarstwem, ma mentalność przemytnika papierosów. Jest prosty i cyniczny. To właśnie jest największą wadą tej książki. Niby jest o ludziach wykształconych,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Książka zawiera wiele dokładnych danych, przez co budzi zaufanie, ale pokazuje się je nadużywać swoją tendencyjnością. Autor dyskretnie pomija niewygodne fakty. Skupię się na krucjatach. Autor zarzuca Bizancjum, że było dekadenckie, a potem dodaje, że Fryderyk II załatwił sprawę z islamskimi władcami Jerozolimy w drodze negocjacji, czyli po bizantyjsku, a nie na drodze wojny. To by pasowało do poglądu autora, że nie ma nic złego w wojnach, byle były prowadzone w obronie jedynej słusznej wiary chrześcijańskiej. Co ciekawe, autor pisze, że poglądy wczesnych chrześcijan (przed Konstantynem), nie różniły się od późniejszych - i na dowód cytuje sw Augustyna, który żył dobrze po Konstantynie. Absurdalne są tezy, że cywilizacja Islamu nie przedstawiała większej wartości, bo cyfry arabskie zapożyczyła z Indii, architekturę z Bizancjum itd.
Po zdobyciu Antiochii cześć krzyżowców porzuciła walkę o Jerozolimę i zaczęła budować swoje królestwo w nowo zdobytym mieście. Autor nie nazywa tego po imieniu, jako prywatę, lecz jedynie wyraża ogólnikowe ubolewanie.
Brutalne wymordowanie niechrześcijańskich mieszkańców Jerozolimy jakoś pomija, wspominając o podobieństwie do ofiar cywilnych w wojnie w Iraku.
Rozumiem, że intencja autora jest taka, że krucjaty nie były szczególnie złe. Być może dałoby się to obronić widząc je na tle najazdu Mongołów, który de facto zniszczył kulturę islamu. Rzecz w tym, że autor posuwa się zbyt daleko i przedstawia krucjaty jako akcje cywilizacyjne (wobec i islamu, i Bizancjum). Tymczasem były one świadectwem niemocy Zachodu. Rozwijały się chaotycznie, bez koordynacji, były marnotrawieniem środków, jakie wyprodukowała gospodarka Zachodu, były świadectwem brutalności Europejczyków. Jeżeli w ogóle miałby jakiś pozytywny skutek to jako eksport agresji poza Europę. Ale nie przyniosły długotrwałych korzyści. Przez kompletny brak dyplomatycznego nadzoru skłóciły Zachód z Bizancjum, co doprowadziło do upadku Bizancjum w 1453. Były świadectwem, że Europa nie potrafi się zjednoczyć - co ie zmieniło się do dziś. Jeśli "Bóg tak chciał", to chyba nas nie lubi.

Książka zawiera wiele dokładnych danych, przez co budzi zaufanie, ale pokazuje się je nadużywać swoją tendencyjnością. Autor dyskretnie pomija niewygodne fakty. Skupię się na krucjatach. Autor zarzuca Bizancjum, że było dekadenckie, a potem dodaje, że Fryderyk II załatwił sprawę z islamskimi władcami Jerozolimy w drodze negocjacji, czyli po bizantyjsku, a nie na drodze...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Kolejny zgrabny tom, osadzony z pół-fikcyjnych realiach Dolnego śląska. Tajne stowarzyszenia, symbole z księgi Apokalipsy, kilka realnych zamków i wieża z 14 w. oraz fikcyjny zamek na grani Karkonoszy, pewnie zainspirowany obserwatorium nad Śnieżnymi Kotłami. Nawet sprawnie działający szpital jest pewnie tworem wyobraźni... Miód na duszę ludzi, jak ja, znudzonych przyziemnym realizmem.

Kolejny zgrabny tom, osadzony z pół-fikcyjnych realiach Dolnego śląska. Tajne stowarzyszenia, symbole z księgi Apokalipsy, kilka realnych zamków i wieża z 14 w. oraz fikcyjny zamek na grani Karkonoszy, pewnie zainspirowany obserwatorium nad Śnieżnymi Kotłami. Nawet sprawnie działający szpital jest pewnie tworem wyobraźni... Miód na duszę ludzi, jak ja, znudzonych...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Dobre. Odpowiedź na Kod da Vinci, chodź bez skandalu. Oczywiście są jakieś wady, historyczne komentarze bywają chwilami ciężkie, dialogi trochę stereotypowe, główny zakon zmyślony. Ale akcja jest wartka, wszystkie wprowadzone elementy w końcu zagrają. Historia dobrze osadzona w realiach gór Świętokrzyskich (choć nie sposób nie zatęsknić za "Klubem Włóczykijów" Niziurskiego). Ogólnie - zgrabnie napisane, choć bez cudów.

Dobre. Odpowiedź na Kod da Vinci, chodź bez skandalu. Oczywiście są jakieś wady, historyczne komentarze bywają chwilami ciężkie, dialogi trochę stereotypowe, główny zakon zmyślony. Ale akcja jest wartka, wszystkie wprowadzone elementy w końcu zagrają. Historia dobrze osadzona w realiach gór Świętokrzyskich (choć nie sposób nie zatęsknić za "Klubem Włóczykijów"...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Okropne. Zacząłem czytać i odrzuciło mnie. Agatha Chritie czy 07 głoś się miały jakiś wdzięk. A te książki są jak współczesny świat od najgorszej strony - przemoc, brud, tymczasowość, zgiełk, jaskrawe nachlane reklamy itd. To jak literatura dla ludzi pracujących na śmieciówkach, kupujących w biedronce i słuchających disco polo, a w wolnym czasie skaczących po kanałach tv. Sprawnie utkana ze stereotyper, które wpadają w oko, jak się skacze po kanałach tv. Jeśli tak wygląda "Królowa polskiego kryminału" to znaczy, że Polska osiąga dno po 25 latach Trzeciej RP.

Okropne. Zacząłem czytać i odrzuciło mnie. Agatha Chritie czy 07 głoś się miały jakiś wdzięk. A te książki są jak współczesny świat od najgorszej strony - przemoc, brud, tymczasowość, zgiełk, jaskrawe nachlane reklamy itd. To jak literatura dla ludzi pracujących na śmieciówkach, kupujących w biedronce i słuchających disco polo, a w wolnym czasie skaczących po kanałach tv....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Powiem przewrotnie: Nie koncentrujmy się na książce. TO NIE JEST ROZPRAWA O DEPRESJI - jakich wiele wśród tzw. poradników psychologicznych, które są mądre, oparte na źródłach i ... bezużyteczne. Łatwo ją obśmiać, wyrywając cytaty z szerszego kontekstu, dając recenzentom szanse rozładowania podświadomych frustracji - bo jak widzę pewne osoby OBSESYJNIE czytają i krytykują B.P. :). Jest to książką autobiograficzna, co wyraźnie wskazuje tytuł. Oparta na własnym doświadczeniu i przedstawiająca poglądy, które towarzyszyły autorce. Bywają kontrowersyjne i prowokujące, ale... stoi za nimi jeden argument nie do podważanie. To zadziałało. Beata Pawlikowska ma burzliwą przeszłość emocjonalną i potrafiła zbudować swoje życie ciekawie i na przekór trudnościom. Niestety, to też może budzić zawiść, choć powinno być odwrotnie: pozytywne przykłady mają siłę motywującą. Ta książka pokazuje jak ONA SAMA pokierowała swoim życiem i jak JEJ PRZYKŁAD może pomóc innym.

Opisałem to w długiej recenzji, którą można przeczytać tu
Podróż do kresu depresji: Beata Pawlikowska - mistrz czy szarlatan?
https://filgorblog.blogspot.com/2016/10/podroz-do-kresu-depresji-beata.html

I koniecznie pijcie przy tym yerba mate. Ją też odkryłem dzięki książkom B.P. I to też działa. Tylko trzeba uważać na ciśnienie. :)

Powiem przewrotnie: Nie koncentrujmy się na książce. TO NIE JEST ROZPRAWA O DEPRESJI - jakich wiele wśród tzw. poradników psychologicznych, które są mądre, oparte na źródłach i ... bezużyteczne. Łatwo ją obśmiać, wyrywając cytaty z szerszego kontekstu, dając recenzentom szanse rozładowania podświadomych frustracji - bo jak widzę pewne osoby OBSESYJNIE czytają i krytykują...

więcej Pokaż mimo to