Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz
Okładka książki Tańczymy już tylko w Zaduszki. Reportaże z Ameryki Łacińskiej Maria Hawranek, Szymon Opryszek
Ocena 7,1
Tańczymy już t... Maria Hawranek, Szy...

Na półkach:

Recenzje mają to do siebie, że z założenia nie są obiektywne. Wsadzamy je co prawda w pewne zasady i ramy, które porządkują nasz tok myślowy, ale pozostają zbiorem odczuć i przemyśleń. W przypadku książki Marii Hawranek i Szymona Opryszka „Tańczymy już tylko w Zaduszki” zapomnijcie nawet o pozorach obiektywności z mojej strony. Dlaczego? Dlatego, że ponad 10 lat temu zachorowałem na literaturę iberoamerykańską i do dziś mi nie przeszło.

Książka jest zbiorem piętnastu reportaży z 8 krajów Ameryki Łacińskiej. Ale myli się ten, kto myśli, że jest to książka podróżnicza. Nie o to co widzialne tu chodzi, ale o to co nieuchwytne. Na „Tańczymy już tylko w Zaduszki” składają się ludzie, historie i westchnienia, a „czas nawarstwia się, zapętla, wybiega w przód i zawraca”. Autorzy świadomie odnoszą się do motywów z literatury iberoamerykańskiej i z niezwykła precyzją tkają historie, korzystając bogato z technik realizmu magicznego. I chociaż, niektórzy pewnie zarzucą mi, że Macondo już wybrzmiało wszystkimi możliwymi nutami. Że realizm magiczny był pułapką, w którą wpadła nowa proza iberoamerykańska. Że synonimem wolności literackiej jest dzisiaj McOndo… to ja jednak dałem się uwieść. Świat, w którym to co zwyczajne i doskonale nam znane podniesione jest do rangi cudowności, a to co cudowne staje się prozą życia niezmiennie mnie fascynuje potęgując doznania opowiedzianych historii. Niezwykłe jest również to, że w taką formę udało ubrać się reportaże. Historie prawdziwe, które bawią, wzruszają, rodzą niepokój serca… Książka zdecydowanie godna polecenia! Ale kto by tam słuchał odurzonego… 8/10!

Recenzje mają to do siebie, że z założenia nie są obiektywne. Wsadzamy je co prawda w pewne zasady i ramy, które porządkują nasz tok myślowy, ale pozostają zbiorem odczuć i przemyśleń. W przypadku książki Marii Hawranek i Szymona Opryszka „Tańczymy już tylko w Zaduszki” zapomnijcie nawet o pozorach obiektywności z mojej strony. Dlaczego? Dlatego, że ponad 10 lat temu...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

„Jedzenie to sztuka wyboru”

Każdy z nas kiedyś zastanawiał się dlaczego jemy to, co jemy. Dlatego pojawienie się na rynku książki Leanne Cooper „Jedz inaczej” wzbudziło moją ciekawość. „To nie jest następny poradnik” – krzyczały zapowiedzi wydawcy. Więc co? – zapytałem – i podjąłem wyzwanie.

Poradnik „Jedz inaczej” wykorzystuje wiedzę z zakresu dietetyki i psychologii, żeby wytłumaczyć czytelnikowi pewne mechanizmy żywieniowe, nawyki i wiele zjawisk, których początek tkwi często w naszej podświadomości. Ale czy na pewno? Przyjrzyjmy się zatem bliżej tej książce.

Bibliografia. Pierwsze „sprawdzam” powiedziałem literaturze źródłowej. Weryfikując piśmiennictwo chciałem mieć pewność, że czytana książka ma podłoże naukowe. I tu pierwsza pozytywna niespodzianka. Znaczna część literatury źródłowej nie tylko znajduje się na tzw. liście filadelfijskiej czasopism naukowych (ISI Master Journal List), ale również są to czasopisma indeksowane przy użyciu czynnika wpływu (IF), których aktualne odziaływanie (znaczenie) publikowane jest na interdyscyplinarnej liście (Journal Citation Reports) przygotowywanej corocznie przez Thomson Reuters. Co to znaczy dla przeciętnego śmiertelnika?
Mówiąc krótko: treści zamieszczane w tych czasopismach są weryfikowane, recenzowane przynajmniej przez dwóch niezależnych recenzentów naukowych i podlegają ocenie.
Mówiąc jeszcze krócej: są wiarygodne.

Treść. Rzeczywiście jest inna. Nie ma tej książce tabel kalorycznych, nie ma tabel skupiających się na wartościach odżywczych produktów, nie ma też przepisów i magicznych diet, które pozwolą schudnąć. „Jedz inaczej” nie aspiruje do tego aby zmieniać ciało czytelnika, ale przede wszystkim jego sposób myślenia. Upragniony przez wielu spadek masy ciała będzie zatem jedynie efektem ubocznym. A co będzie efektem głównym? Zdrowie. Zmiana nawyków wpłynie głównie na nasze zdrowie.

Wartość dodana. Poradniki mają to do siebie, że radzą, ale robią to w mniej lub bardziej zrozumiały i przystępny sposób. Ten, kierowany jest do każdego czytelnika. Nawet osoba bez ugruntowanej wiedzy biologicznej będzie mogła poznać podłoże swoich zachowań, a proste ćwiczenia pomogą jej zapanować nad swoimi nawykami. Ponadto, zrozumienie mechanizmu pułapek zastawianych przez speców od marketingu i sprzedawców ułatwi oparcie się pokusie czyniąc naszą dietę (nieodchudzającą) zbilansowaną i mądrą.

Dlaczego warto sięgnąć po książkę „Jedz inaczej” Leanne Cooper? Bo przecież nie żyjemy tylko po to aby jeść i nie jemy tylko po to aby żyć.

„Jedzenie to sztuka wyboru”

Każdy z nas kiedyś zastanawiał się dlaczego jemy to, co jemy. Dlatego pojawienie się na rynku książki Leanne Cooper „Jedz inaczej” wzbudziło moją ciekawość. „To nie jest następny poradnik” – krzyczały zapowiedzi wydawcy. Więc co? – zapytałem – i podjąłem wyzwanie.

Poradnik „Jedz inaczej” wykorzystuje wiedzę z zakresu dietetyki i psychologii,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Otwórz drzwi..."

Jak głosi marokańskie przysłowie: „Otwórz drzwi, żeby wpuścić dobry dzień, i przygotuj się na zły”. „Przebaczenie” Lawrence'a Osborne'a to powieść, która nie ma litości i jest to jeden z największych atutów tej książki.

Fabuła zawiązuje się kiedy angielskie małżeństwo, David i Jo, decydują za wszelką cenę dotrzeć punktualnie na przyjęcie do rezydencji położonej na środku marokańskiej pustyni. Precyzyjniej rzecz ujmując, kiedy decyduje mający kłopoty z alkoholem i autorytarne zapędy David. W drodze nie stronią od utarczek i wzajemnych złośliwości, aż do chwili kiedy zdarza się wypadek. Wypadek, który staje się osią opowieści. Równolegle poznajemy młodego Marokańczyka – Drissa, którego ogranicza znany mu świat. Driss marzy o tym, żeby się z niego wyrwać i zakosztować przyjemności. Nadaje temu w pewnym sensie wymiar transcendentalny twierdząc, że to Allah kieruje jego życiem. Zatem to Allah musi rodzić w nim tę potrzebę.

Od samego początku bliżej nieokreślone „coś” wisi w powietrzu. Dominuje wszechobecny fatalizm, który podsycany jest przez mniejsze (małżeńskie) czy większe (kulturowe i społeczne) konflikty. Żaden z bohaterów nie jest szczęśliwy ani w świecie, w którym przyszło mu żyć, ani nawet sam ze sobą. Ciągłe napięcie towarzyszy czytelnikowi do ostatniej strony. Do tego wszechwiedzący narrator, który nie ocenia i pozostaje neutralny. Wszystko to nadaje powieści uniwersalny wymiar.

„Przebudzenie” to opowieść o niezrozumieniu i wzajemnej ignorancji na wielu płaszczyznach. Przede wszystkim to zestawienie niechęci dwóch różnych kultur: zepsutej, skupionej na sobie i przyjemnościach kulturze europejskiej oraz hołdującej tradycyjnym wartościom, mającym silną podstawę w religii, kulturze marokańskiej. Starcie dwóch zupełnie różnych światów, które przenikają się, ale żaden nie może wyjść z tej potyczki zwycięsko. To również konfrontacja różnych sposobów myślenia, zestawienie bogatych i biednych, pytania czy komuś można więcej i wreszcie próba zdefiniowania źródła braku elementarnego zrozumienia na płaszczyźnie człowiek – człowiek. A świat, który wciąga z każdą kolejną stroną, coraz bardziej daleki jest od rozgraniczenia na czarny i biały.

Jeden z bohaterów książki w pewnym momencie cytuje Platona: „Bądź dobry, bo każdy, kogo spotykasz, toczy ciężki bój”. I trudno tak naprawdę jednoznacznie stwierdzić czy tytułowego przebaczenia bohaterowie książki potrzebują od innych czy od samego siebie.

"Otwórz drzwi..."

Jak głosi marokańskie przysłowie: „Otwórz drzwi, żeby wpuścić dobry dzień, i przygotuj się na zły”. „Przebaczenie” Lawrence'a Osborne'a to powieść, która nie ma litości i jest to jeden z największych atutów tej książki.

Fabuła zawiązuje się kiedy angielskie małżeństwo, David i Jo, decydują za wszelką cenę dotrzeć punktualnie na przyjęcie do rezydencji...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

„Wiele osób jest przekonanych, że w ich życiu nie zdarzyło się nic ciekawego, że przemykają przez nie niezauważeni i że to co robią, nie ma większego znaczenia. (…) Nie ma w ich historiach dalekich podróży czy wielkich, zawiedzionych miłości. Jest za to codzienność.”

Według mnie, to właśnie ten cytat powinien znaleźć się na tylnej okładce książki Anny Wojtachy. Uśmiechnąłem się czytając o Rosji w kontekście kapryśnej damy. Prawdę mówiąc, spodziewałem się trudnego wadzenia z niedźwiedziem. Okazało się jednak, że jak na książkę o Rosji, to Rosji jest w niej zaskakująco mało. To książka przede wszystkim o ludziach. O codzienności. Rosja jest tutaj zaledwie (albo aż) tłem zdarzeń. Z podmiotu staje się przyczyną. Umiejscawia. Rosja jest po to, żeby osadzić bohaterów w niezmiennych realiach. Daje ramy, ogranicza i determinuje. Są to historie ludzi, które często w swoim wydźwięku pozostają uniwersalne. To co je wyróżnia to… ROSJA, która jest siłą i słabością bohaterów. Z różnych powodów (wojna, system, bieda) jest źródłem ich niemocy. Każdy podjęty (pozorny?) wybór przesiąknięty jest na wskroś Rosją (jaką znamy). Jeżeli ktoś myśli zatem, że dowie się o tym kraju coś nowego, to myli się okrutnie. Nie są to literackie reportaże jak u Stasiuka, Wilka czy Hugo-Badera. Autorka utwierdza nas w stereotypach, okrasza opowieść elementami folkloru, dominują truizmy, a to co zwraca szczególnie uwagę pozostaje często z różnych powodów niewyjaśnione. W czym tkwi zatem siła tej książki? Wojtacha od pierwszych stron skraca dystans zarówno ze swoimi bohaterami jak i czytelnikiem. Staje się kumpelą od kieliszka, której możemy i chcemy zaufać. Której dopiero co poznani Rosjanie chcą opowiedzieć co ich trapi. I której my, czytelnicy, chcemy wysłuchać. Podtytuł „opowieści z Rosji” trafia w sedno. „Zabijemy albo pokochamy” to zbiór dynamicznych opowieści, często na pograniczu gawędziarstwa, w których dominuje i przytłacza codzienność. Przytłacza swoim znaczeniem. Wszystko to dlatego, że Wojtacha wyławia i akcentuje detale, które nieuważnym umykają. I to właśnie te szczegóły tworzą opowieść. A ludzie? Ludzie mają dużo do opowiedzenia. Czasem wystarczy pozwolić im mówić. Jak powiedział Brodski: „Człowiek jest sumą swoich uczynków, a nie przekonań”. Jednak wraz z końcem nocy i ostatnimi kieliszkami wódki zanika również świadomość. Wraca niezmienna codzienność. Taka typowa rosyjska schizofrenia…

Dobra książka, szybko się czyta. 6,5/10

„Wiele osób jest przekonanych, że w ich życiu nie zdarzyło się nic ciekawego, że przemykają przez nie niezauważeni i że to co robią, nie ma większego znaczenia. (…) Nie ma w ich historiach dalekich podróży czy wielkich, zawiedzionych miłości. Jest za to codzienność.”

Według mnie, to właśnie ten cytat powinien znaleźć się na tylnej okładce książki Anny Wojtachy....

więcej Pokaż mimo to