-
ArtykułyKalendarz wydarzeń literackich: czerwiec 2024Konrad Wrzesiński2
-
ArtykułyWyzwanie czytelnicze Lubimyczytać. Temat na czerwiec 2024Anna Sierant1147
-
ArtykułyCzytamy w długi weekend. 31 maja 2024LubimyCzytać395
-
ArtykułyLubisz czytać? A ile wiesz o literackich nagrodach? [QUIZ]Konrad Wrzesiński22
Biblioteczka
2023-08-25
2022-12-20
2022-10-04
2018-11-15
2022-08-31
2022-05-30
2021-11-15
2018-08-07
2020-05-27
2021-04-11
Mieszane uczucia mam :|
To może zacznę od tego, czego oczekiwałam:
- w miarę ateistycznego przewodnika po Tao i mindfulness. Takie 101 dla początkujących.
Po części to dostałam, jeśli interesowałxś się tymi tematami wcześniej to w tej książce nic cię tu nie zaskoczy. Przynajmniej nie pozytywnie.
Co dostałam:
- sporo Tao, z rzadka wspomnianego z nazwy
- mindfulness
- dużo lania wody o tym samym
- żarty - niektóre takie, że prawie się uśmiechnęłam, ale inne takie, że autor sobie żartuje o gwałceniu kozy :) I mówi, że jak się zgwałciło, to żeby powiedzieć że przypadkiem :) Także ten :)
- kontrowe... nie, czekaj: idiotyczne stwierdzenia, jak promowanie homeopatii, twierdzenie że choroby to nic innego jak zaburzenia energii w ciele (dude, przecież wiemy, że nie! Ale zaraz mi ktoś powie, że źle rozumiem, co autor chciał...)
- cały rozdział uczący o kultywowaniu Chi. To akurat mnie zadziwia i gniewa jednocześnie - raz, że ma się nijak do reszty książki (może w kwestii relaksacji pomaga ale hej, siedzenie na krześle nie wymaga dołączania do tego energetycznych teorii), dwa, że mam naprawdę silne uczulenie na białych mężczyzn, którzy uczą filozofii i praktyk Wschodu. Tao jeszcze ujdzie, bo jako koncept jest dość uniwersalne. Ale Tai Chi i Chi Kung już nie. Po prostu tego nie rób, typie. Zostaw, wykreśl to z książki. Mogę się założyć, że wszystko co napisał w tym rozdziale było po łebkach i spłaszczone.
Co mi się nie podobało:
- durne żarty
- zaprzeczanie nauce
- generalizowanie na zasadzie "my" i "wszyscy" i "zawsze"
- to, że polskie tłumaczenie nie jest wydane pod nazwą "J*bać to". Stracona okazja!
Komu polecić?
- ciężko komukolwiek. Ci zainteresowani Tao już to wiedzą, ci, którzy szukają czegoś mistycznego nie znajdą tego przez większość książki, ci, którzy są mocno sceptyczni odrzucą książkę przez gadanie o meridianach i zaburzeniach pola energetycznego, a ci, którzy chcieliby właśnie swoją przygodę j*bania rzeczy od czegoś zacząć - mogą spokojnie sięgnąć po inne książki spod tagu Tao albo mindfulness i wyjdą na tym o wiele lepiej.
Mieszane uczucia mam :|
To może zacznę od tego, czego oczekiwałam:
- w miarę ateistycznego przewodnika po Tao i mindfulness. Takie 101 dla początkujących.
Po części to dostałam, jeśli interesowałxś się tymi tematami wcześniej to w tej książce nic cię tu nie zaskoczy. Przynajmniej nie pozytywnie.
Co dostałam:
- sporo Tao, z rzadka wspomnianego z nazwy
- mindfulness
-...
2021-03-22
2019-10-24
2014-06-19
2019-04-19
Czuję się głupio. Bo dawałam się nabrać przez większą część tej książki, że jest ona w jakikolwiek sposób warta mojej uwagi :)
Ale zacznę od początku, podążając za strukturą "Księgi run".
Początek jest obiecujący. Oto zaczynamy od historii tych ludzi/plemion, które przyczyniły się do ukształtowania alfabetu runicznego. Potem jest rozdział o pochodzeniu samych run i o zabytkach runologicznych - czy to tych w kamieniu, czy na papierze. Na razie wszystko jest okej, chociaż powieka drgnęła mi parę razy przy podawaniu Wikipedii jako źródła informacji. No i drgała mi non-stop patrząc na przypisy do stron internetowych czy bibliografię. Aj, ktoś ewidentnie tego nie umie robić, również w redakcji.
Ale lecimy dalej. Rozdziały historyczne były zwięzłe, lekko się je czytało. Pewnie dało się powiedzieć więcej, ale ostatecznie książka ma mniej niż 400 stron, to należy się streszczać.
Część druga w porównaniu z pierwszą i trzecią jest maleńka. Cytuje fragmenty poematów i skupia się na Odynie. Obszerne porównania tłumaczeń są chyba moją ulubioną częścią - robi to wrażenie, jest pomocne w szukaniu subtelności i odcieni.
Część trzecia to "ta właściwa". Każda runa jest opisana, scharakteryzowana, zanalizowana, posiada spisane znaczenia w trzech dziedzinach życia (finanse, uczucia, zdrowie). Każda posiada też fragment na temat korespondencji z innymi narzędziami jak tarot, astrologia, kamienie szlachetne i tak dalej.
No i to jest ta część, w której zaczynają się schody.
Nie zorientowałam się od razu. Przy analizie pierwszych run, nawet jeśli coś nie do końca do siebie przystawało, to uznawałam, że może to tylko skutek interpretacji autorki. Ale tak w okolicy runy Jera (czyli połowa alfabetu) przestały mnie te drobiazgi bawić, a zaczęły zastanawiać.
Zaczęło się od przemknięcia jednego słowa w korespondencji runy Hagalaz. Słowo owe to "satanizm". Pojawiło się w dziale "Zastosowanie magiczne", pod minusem. Rozumiem, że w tej książce plus znaczy "pozytywne" (znaczenie, zastosowanie itd.), a minus jest tego przeciwieństwem. No dobrze, książka autorki która szczyci się tak bardzo sięganiem do źródeł i naukowym podejściem, a rzuca "satanizm" tak, o. Satanizm czyli co? Satanizm La Veya? Satanizm z katolickiej definicji? A może satanizm jako kult płodności? A może jako kult natury? Który z tych satanizmów, pani autorko?
To był pierwszy zgrzyt, który otworzył bramę dla wszystkich innych zgrzytów :)
Jera ma wpisane w zastosowaniach "rodzimowierstwo". Czytając to, poczułam się jakbym czytała tekst z generatora. Tak samo bez sensu.
Autorka nie ma pojęcia o tarocie. Serio. Nie ma. Nie ma pojęcia o znaczeniach kart, o archetypach ukrytych w wielkich arkanach, tak sobie wkłada te korepondencje, trochę losowo. Wygląda to, jakby przeczytała jeden przypadkowy przewodnik i to co, jej się wydawało, trafiło do książki.
Otóż nie, Jera, jeśli jest definiowana tak jak autorka to robi, na pewno nie koresponduje z Głupcem. Tiwaz powinien mieć chociaż wspomniane 8 buław albo 8 denarów. W wielkich arkanach istnieje Wieża, a Wieża Boga nie jest tradycyjną nazwą/tłumaczeniem. Cesarz i Cesarzowa pojawiają się notorycznie przy runach, z którymi nie mają za wiele wspólnego. I tak dalej, i tak dalej.
Kolejną rzeczą jest, to, że fragmenty ze znaczeniami dywinacyjnymi są dla wielu run takie same. Sprawdziłam, 13 run ma w znaczeniu + dla uczuć "harmonijny związek/małżeństwo". Dodatkowo 5 innych run, sugeruje to samo znaczenie, chociaż nie używa cytowanego zwrotu. Autorko, czy chcesz mi powiedzieć, że 18 run z 24 znaczy w kontekście uczuć dokładnie to samo? To jest po prostu śmieszne.
Ostatecznie zrozumiałam, że "Księga run" nie odstaje jakością (niską) od pozostałych wydawnictw na rynku po przeczytaniu "analizy" runy Berkannan. Czemu analiza jest w cudzysłowie? Bo na 3 bitych stronach nie ma nic o tej runie. Jest za to wysycony sterotypami głos autorki, który jest krytyką... no właśnie, czego? Chyba ostatecznie, po przeczytaniu całości, mogę powiedzieć, że jest krytyką kobiet. Co byśmy nie zrobiły i kim byśmy nie były, to się Berenice Tern nie będzie podobało.
Nie cierpię książek, które stroją się w szatki wydawnictw naukowych i pozują na coś wartościowego. Mogę się nie zgadzać, mogę się zgadzać, mogę robić cokolwiek i nie będzie to miało takiego wpływu na ocenę, jak to, że kupiłam książkę, która miała być czymś dobrym i wartym mojego czasu, a okazało się, że jest kolejną makulaturą. Bo skąd mam mieć pewność, że cokolwiek w tej książce jest wartościowe, jeśli autorka takim samym tonem pisze o runach, jak i o rzeczach, o ktorych wyraźnie nie ma pojęcia.
Zmarnowany czas i pieniądze. Czuję się głupio, że dałam się na "Księgę run" tak nabrać.
Aha, jeśli kusi was opis z okładki obiecujący: "dowiedz się, jak skutecznie tworzyć amulety runiczne", to nie zawracajcie sobie tym głowy. O tworzeniu amuletów jest dosłownie pół akapitu. Na całą książkę :)
Czuję się głupio. Bo dawałam się nabrać przez większą część tej książki, że jest ona w jakikolwiek sposób warta mojej uwagi :)
Ale zacznę od początku, podążając za strukturą "Księgi run".
Początek jest obiecujący. Oto zaczynamy od historii tych ludzi/plemion, które przyczyniły się do ukształtowania alfabetu runicznego. Potem jest rozdział o pochodzeniu samych run i o...
2019-07-02
W miejsce recenzji kilka cytatów z tej książki:
O tym, że autorefleksja jest zbędna, a wręcz szkodliwa:
s. 15
Dopóki sumienie nic nam nie wyrzuca, nie należy zastanawiać się nad sobą, ale kiedy ono mówi, należy brać to pod uwagę. Lecz gdy sumienie milczy, w jakim celu mielibyśmy ciągle pytać: Dobrze zrobiłem czy źle? Miałem dobrą czy złą intencję? Służyłoby to tylko zagmatwaniu i osłabieniu umysłu i duszy.
O tym, że niewidomi automatycznie tracą zdolność komunikowania, a biednym można pomagać tylko poprzez dawanie pieniędzy:
s. 29
Na przykład gdybyście płonęli miłością do Boga i współczuciem do biednych, ale bylibyście niewidomymi lub niemowami bez grosza przy duszy, nikt by się nie domyślił co macie w sercu.
O tym, że autor jest znudzony życiem (ale nie powinien zakładać, że inni też są):
s. 65
Szczęście na ziemi jest niemożliwe, ponieważ człowieka wszystko nudzi: moda, polityka itd.
O tym, że myślenie o sobie to najprostsza droga do choroby oraz sama choroba:
s. 73
Ludzie, którzy myślą o sobie, tracą zdrowie fizyczne i psychiczne.
s. 102
Wszyscy lekarze, którzy leczą chorych psychicznie powiedzą wam, że skupienie na sobie jest bardzo niedobre dla ducha. Jednym ze sposobów dających nadzieję na wyleczenie tych chorych, jest właśnie zainteresowanie ich czymś innym. Nieważne czym, oby tylko udało się odwrócić ich uwagę od choroby.
O tym, że Bóg nie chce, żebyśmy się go bali, a jednak chce, żebyśmy się go bali:
s. 83
Bóg żąda od nas takiej delikatności. Nie chce żebyśmy się Go bali. Pragnie żebyśmy obawiali się obrazić Go.
O tym, że jeśli jesteś szczęśliwy z tego kim jesteś i co osiągnąłeś, to chyba cię pogięło (a jeśli zastanawiasz się nad sobą, to podwójnie):
s. 103
I to jest słuszne, ponieważ nigdy nie powinniśmy być szczęśliwi i dumni z tego, kim jesteśmy. Nigdy nie powinniśmy patrzyć na siebie, podziwiać siebie, zastanawiać się nad sobą.
O tym, że autor sam już nie wie czy użalanie się nad innymi jest okej czy nie:
s. 105
Dwie chore i rujnujące pozycje duszy, z których powinna ona jak najszybciej wyjść to:
- użalanie się nad sobą
- użalanie się nad innymi.
s. 118
„O jakże trzeba użalać się nad tymi duszami, które poszukują doskonałości u innych podczas gdy znajduje się ona w nich samych!”
(cytat z któregoś katolickiego autora, nie wynotowałam niestety, którego)
---
Część z tych absurdów można niby wytłumaczyć tym, że to przekład, a tłumacz akurat miał głowę w piekarniku jak przekładał, ale na pewno nie wszystkie.
W moim wydaniu na stronie 84 dodatkowo urwane, niedokończone zdanie, bo po co komu redakcja.
Nie wiem dla kogo ta książka, jak ktoś ślepo wierzy to jej nie potrzebuje, bo już i tak mu autorefleksja obumarła od nieużywania, każdy inny będzie czytał i od czasu do czasu otwierał szeroko oczy ze zdumienia.
W miejsce recenzji kilka cytatów z tej książki:
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toO tym, że autorefleksja jest zbędna, a wręcz szkodliwa:
s. 15
Dopóki sumienie nic nam nie wyrzuca, nie należy zastanawiać się nad sobą, ale kiedy ono mówi, należy brać to pod uwagę. Lecz gdy sumienie milczy, w jakim celu mielibyśmy ciągle pytać: Dobrze zrobiłem czy źle? Miałem dobrą czy złą intencję? Służyłoby to tylko...