matra2710

Profil użytkownika: matra2710

Nie podano miasta Nie podano
Status Czytelnik
Aktywność 2 lata temu
98
Przeczytanych
książek
207
Książek
w biblioteczce
55
Opinii
98
Polubień
opinii
Nie podano
miasta
Nie podano
Dodane| Nie dodano
Ten użytkownik nie posiada opisu konta.

Opinie


Na półkach: , ,

Nie powiem żebym jakoś specjalnie przepadała za książkami z gatunku antyutopii. Za każdym razem jak po jakąś sięgnę mam wrażenie, że wszystko w nich jest identyczne. Nie mogę doszukać się żadnych różnic. Po jaką powieść z tego gatunku bym nie sięgnęła wydaje mi się, że czytam jedną i tylko imionami bohaterów. No i nie może zabraknąć wątku miłosnego. Oczywiście zawsze coś musi stanąć na przeszkodzie tej „wielkiej miłości”. Sratatata… takich książek było już miliony. A „Dotyk Julii”? Zaraz przekonacie się, czy też jest jednym z morza antyutopijnych chłamów.

Julia została obdarzona niezwykłym darem strasznym przekleństwem. Jej dotyk zabija. Od urodzenia nie może nikogo dotknąć, każdy nieszczęśnik umiera w okropnych męczarniach. Jej rodzice odkąd dowiedzieli się o jej darze izolowali ją od siebie. Nigdy nie doświadczyła ludzkiej miłości. Pewne zdarzenie przypieczętowało ich decyzję. Oddali ją w ręce okrutnego państwa, które wsadziło ją do zakładu psychiatrycznego. Julia żyje tam w odosobnieniu. Aż do pewnego dnia, kiedy do jej celi trafia Adam- nowy współwięzień. Dziewczyna przypomina sobie, że kiedyś chodzili razem do szkoły. Tylko on z niej nie szydził, nie naśmiewał się. Teraz przeszłość do niej wróciła, ale Julia nie wie czy on ją pamięta. Żyła z Adamem w zgodzie dopóki pewnego dnia żołnierze Komitetu Odnowy nie zabrali ją do jednej z baz. Tam jak się okazuje potrzebują ich do swoich okrutnych celów, ale czy Julia im pomoże?

Swego czasu było dość głośno o „Dotyku…”. Ja zazwyczaj nie tykam się powieści, które robią wielki szum. Po pewnym czasie zapomniałam, że w ogóle taka powieść istnieje. Dała znać osobie dopiero, gdy ogłoszono datę wydania drugiej części. Miałam pewne wątpliwości, co do tej książki, ale z wielkim zapałem wzięłam się za zagłębianie w historię Julii. Dość ciężko było mi się przedrzeć przez pierwsze strony. Nie do końca rozumiałam, co się dzieje w świecie, w którym żyje dziewczyna. Zazwyczaj autor pokazuje, jakimi prawami rządzi się dana historia. Dlaczego jest tak a nie inaczej, no, ale nie zawsze główna bohaterka jest zamknięta od prawie roku w jakimś baraku. Co jest dość ciekawe, bo zwykły człowiek już dawno postradał by zmysły (przynajmniej ja, gdyż nie należę do typów samotnika, muszę gadać i gadać), ale Julia miała przed tym, że tak powiem trening. Przecież nikt z nią nie rozmawiał w szkole. Styl autorki do jeden z największych plusów, pomimo tego, że na początku jakoś nie mogłam się wczuć w historię to później było coraz lepiej. Nie do końca rozgryzłam, o co chodzi z tym skreśleniami, ale to może przez to, że jestem blondynką (hehehehe, trzeba mieć dystans do siebie). Tak samo było z nieskończonymi zdaniami i różnymi metaforami, które miały wprowadzić nas w poetycki nastrój. Może by tak było gdybym, nie musiała rozmyślać nad tym, co autorka chciała nam przez to powiedzieć. Nie przepadam za czymś takim. Jako typowa blondynka wolę mieć podane na tacy potrzebne nam informacje- byleby tylko za dużo nie myśleć. Ok. Mogłabym to zrozumieć gdyby takie przemyślenia Julii występowały od czasu do czasu, ale ludzie nie w trakcie walki! Chyba za dużo się czepiam.

Już na samym początku Julia mnie do siebie zraziła. Nie mogłam wytrzymać jej przemyśleń. Według mnie lepiej by było gdyby historia była przedstawiana z punktu osoby, która nie jest w nią zamieszana. Julia miała chyba rozdwojenie jaźni albo alter ego. Nie wiem. Nie mogłam znieść jej zachowania, będzie chyba jedną z najbardziej denerwujących bohaterek (zaraz po Katniss i Ruth). Mam nadzieję, że to grono nie będzie się już powiększało. Aczkolwiek podczas trwania akcji nasza kochana bohaterka (czujecie ten sarkazm?) dorasta i pod koniec nie jest z nią tak najgorzej. Znacznie lepiej jest z męskimi personami. Adam może nie był najbarwniejszą postacią, jaką kiedykolwiek widziałam, ale polubiłam go znacznie bardziej niż Warnera, którego po prostu nie cierpiałam. Jak można być tak okrutny i bez serca? Ale nie mogę powiedzieć, że nie jest barwną postacią. Nie mniej jednak bohaterowie są jednym z większych atutów tej powieści.


Pomimo tego, że wymieniłam w tej recenzji parę niedociągnięć to według ostatecznego rachunku jestem jak najbardziej na tak. Powieść może nie należy do najlepszych jakie spotkałam, to jest oryginalna, ciekawa i interesująca. Z pewnością sięgnę po kolejną część, która dość niedawno miała swoją premierę (a według niektórych recenzji, jest lepsza niż poprzedniczka) i zauroczyła mnie swoją okładką. Zdecydowanie polecam „Dotyk Julii”.

Nie powiem żebym jakoś specjalnie przepadała za książkami z gatunku antyutopii. Za każdym razem jak po jakąś sięgnę mam wrażenie, że wszystko w nich jest identyczne. Nie mogę doszukać się żadnych różnic. Po jaką powieść z tego gatunku bym nie sięgnęła wydaje mi się, że czytam jedną i tylko imionami bohaterów. No i nie może zabraknąć wątku miłosnego. Oczywiście zawsze coś...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Co byś zrobił gdyby pewnego dnia okazało się, że świat opanowały istoty, które zabierają Ci myśli, życie, wchodzą do Twojej głowy. Jedni nie stawiają oporu, oddają duszom swoje istnienie. A Ty? Ty ze wszystkich sił starasz się wyprzeć się istoty z Twojej głowy, atakujesz ją wspomnieniami, emocjami. Na początku nie możesz jej znieść, ale później rodzi się między wami niemalże siostrzana więź, nie do rozerwania.

Na świecie nie ma głodu, wszędzie panuje pokój, Ziemia stała się miejscem niemal idealnym. Jest tylko jedno małe, „ale”. Wszystko dzieje się kosztem ludzi, do których całe życie zostaje odebrane. Została jeszcze grupka osób, które stawiają opór, nie chcą by ich cały świat został opanowany przez dusze- pozaziemskie istoty, które przenoszą się miedzy światami i po kolei je opanowują. Do tej grupki ludzi należy Melanie Stryder. Niestety pewnego pechowego dnia wpada w ręce najeźdźców i do jej głowy zostaje wszczepiona dusza o imieniu Wagabunda. Jednak Melanie nie poddaje się tak łatwo. W jej głowie, a raczej w głowie Wagabundy odgrywa się walka. Mel atakuje Wandę wspomnieniami brata i ukochanego, aż ta poddaje się i rusza w daleką podróż, by odzyskać życie, ale czy ta podróż okaże się taka łatwa, na jaką wydawała? A przede wszystkim jak ludzie zareagują na widok Wagabundy?

Stephenie Meyer to bestsellerowa pisarka znana z kultowej sagi „Zmierzch”. Jedni ją uwielbiają, drudzy nienawidzą. Nie zaliczam się do żadnej tych grup, jestem tak, pośrodku, choć bliżej mi do tej drugiej, jakoś nie widzi mi się wampir święcący w słońcu. Aczkolwiek muszę się zgodzić, że pióro Stephenie jest doskonałe, jej styl porywający i ciekawy. Moją przygodę z „Intruzem” zaczęłam od filmu, czego szczerzę żałuję. Po przeczytaniu książki okazało się, że wiele scen i wątków zostało pominiętych. Zabiję za usunięcie Waltera, czy całkowitą minimalizację relacji Wanda- Ian, za to chyba osobiście ukatrupię twórców filmu. JAK MOŻNA BYŁO TO TAK ZMINIMALIZOWAĆ?! NO JAK?! Mniejsza o to, bo gdybym zaczęła wymieniać różnice między książką a filmem zajęłoby mi to sporo czasu. Nie myślcie sobie, że ekranizacja mi się nie podobała. Gdzież bym śmiała tak powiedzieć. Chodzi mi o to, że zauważyłam wiele rzeczy, które różnią film i książkę. Producentom stworzenie ekranizacji na pewno przysporzyło paru problemów. Musieli przecież w dwóch godzinach zmieścić prawie sześćset stron, przez co parę wątków ucierpiało. Nie mnie jednak ekranizacja bardzo mi się podobała, bo przecież dzięki niej sięgnęłam po taką wspaniałą książkę. Tak czy siak. Dzisiaj miałam wam powiedzieć, co nie, co o pierwowzorze. Ostrzegam to będzie laurka, a nie recenzja.

Gdybym miała powiedzieć, co najbardziej mi się podobało, to bez wahania odpowiedziałabym, że wszystko. Od okładki, przez treść, aż po podziękowania. Niestety nie mogę zostawić was z takim niedosytem, gdzież bym śmiała? Muszę się w końcu komuś wygadać. Od pierwszych stron rzuca się w oczy wspaniały i niesamowity klimat, który Stephanie utrzymuje aż do ostatnich stron. Akcja to też główny atut tej powieści. Niektórzy mogą stwierdzić, że jest ona za długa, ale nie ja. Dla mnie te prawie 600 stron były czystą rozkoszą. Z przyjemnością, co wieczór wracałam do lektury. Ba! Śmiem twierdzić, że nawet przedłużałam rozstanie z przygodą Wandy i Melanie. Krajobraz dzięki barwnym opisom stawał mi przed oczami (może być to również wpływ tego, że przez film miałam już wykreowane wyobrażenie o otoczeniu i bohaterach). Dzięki „Intruzowi” bez wątpienia przekonałam się do doskonałego pióra Stephenie Meyer. Jedną niedogodnością są tylko wymiary książki, które trochę utrudniały czytanie, ale to zdecydowanie wina wydawcy.

Kolejnym wielkim atutem powieści są bohaterowie. Jak już wspomniałam, ich wygląd miałam z góry wykreowany, ale nie powiem, że mi o przeszkadzało. Według mnie aktorzy byli doskonale wybrani do swoich ról i co najważniejsze bardzo dobrze zagrali, ale dzisiaj skupiam się na książce. Zacznę może od głównej bohaterki/bohaterek Wandy-Melanie. Tą pierwszą pomimo tego, że jest duszą od pierwszych stron pokochałam całym sercem. Zwłaszcza, że to z jej punktu widzenia odgrywa się akcja. Była przepełniona taką dobrocią, jaką pozazdrościć mógł nie jeden człowiek. Okazała się również bardzo waleczna i uparta. Melanie to człowiecze uosobienie Wandy, aczkolwiek posiada ona więcej cech typowych dla człowieka- więcej agresji, gniewu itp. No i oczywiście nie mogło zabraknąć mężczyzn. Ian i Jared. Dwa bieguny. Dusza i ciało. Woda i Ogień. Jeden zakochany w Wandzie- duszy, drugi w Melanie- ciału. Szczerze? Bardziej pokochałam Iana. Był o wiele bardzie uroczy, kochany, delikatny. Jared, tak jak Melanie ukazywał więcej agresji i gniewu. Nie mogłabym nie wspomnieć o przebojowym Jebie- szalonym geniuszu. Wnosił on do powieści wiele humoru. Pokochałam wszystkich bohaterów, bez wyjątku- Doktor, Jamie, Maggie, Sharon. Każdego.

Podsumowując „Intruz” to wspaniała książka, która wciągnie was i nie wypuści. Pomimo tego, że przeczytałam ją parę dni temu, nadal mam ją w myślach i cały czas przywołuję jakieś sceny. Jak już przeczytaliście w recenzji, dla mnie nie miała żadnych wad, wszystko było idealne i perfekcyjne. Dzięki tej książce w całości przekonałam się do geniuszu pióra Stephenie Meyer. A wisienką na torcie jest to, że dzięki ekranizacji autorka postanowiła napisać kontynuacje powieści, której już nie mogę się doczekać, gdyż zakończenie było wielce emocjonujące.

Co byś zrobił gdyby pewnego dnia okazało się, że świat opanowały istoty, które zabierają Ci myśli, życie, wchodzą do Twojej głowy. Jedni nie stawiają oporu, oddają duszom swoje istnienie. A Ty? Ty ze wszystkich sił starasz się wyprzeć się istoty z Twojej głowy, atakujesz ją wspomnieniami, emocjami. Na początku nie możesz jej znieść, ale później rodzi się między wami...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Nigdy nie pomyślałabym, że KIEDYKOLWIEK polubię taką książkę. Gustuje w nich moja mama, ja przeważnie wolę fantastykę. Powieść „Upalne lato Marianny” nie ma żadnych wad (przynajmniej ja ich nie widzę), może to, dlatego, że zostałam oślepiona jej zaletami a może, dlatego, że po prostu ich nie ma. Nie wiem, nie potrafię tego ocenić. Lektura jest przyjemna i niesamowicie wciąga. Nie jest to żadne romansidło z happy Endem. Historia jest przepiękna, nie mam pojęcia, co mam wam napisać, aby choć trochę przybliżyć doskonałość i perfekcję tego dzieła.

Klimat jest po prostu niesamowity, opowieść prosta, a zarazem niezwykła. Młoda kobieta, która zakochała się w mężczyźnie- zwykła historia, powiedzielibyście i w tym momencie popełniacie ogromny błąd. Autorka nie tylko stworzyła nietuzinkową opowieść, ale doskonale przybliżyła tradycje i poglądy XX wiecznej Polski. Na początku byłam troszeczkę znużona długimi wnikliwymi opisami, ale później dostrzegłam, że to przecież dzięki nim powieść jest tak barwna i wyjątkowa. Rozwój akcji jest powolny, ale to tylko podsyca naszą ochotę na dalsze zapoznawanie się z przygodami dziewczyny.

Marianna tak samo jak historia jest nietuzinkową, młodą kobietą, która nie boi się walczyć o swoje. Pomimo wielu przeszkód udało jej się dostać na studia. Pomimo tego, że kultura naszego kraju, była już dobrze rozwinięta i częściowo dopasowana do zachodniej, wiele osób nadal uważało, że rolą kobiety jest urodzenie kilkunastu dzieci i późniejsze ich wychowanie, Marianna wbrew temu wyrwała się z małej wsi i potrafiła zawalczyć o swoje. To mi się w niej najbardziej podobało, nie uległa innym ludziom, tylko trwała w swoich poglądach.

Książkę polecam wszystkim bez wyjątku, barwne opisy i wnikliwe dialogi z pewnością wielu osobom przypadną do gustu. Powieść jest niesamowicie klimatyczna. Dzięki tej lekturze na pewno oderwiecie się od rzeczywistości. Historia opowiada o miłości i trudnych wyborach. Polecam ją każdemu.

Nigdy nie pomyślałabym, że KIEDYKOLWIEK polubię taką książkę. Gustuje w nich moja mama, ja przeważnie wolę fantastykę. Powieść „Upalne lato Marianny” nie ma żadnych wad (przynajmniej ja ich nie widzę), może to, dlatego, że zostałam oślepiona jej zaletami a może, dlatego, że po prostu ich nie ma. Nie wiem, nie potrafię tego ocenić. Lektura jest przyjemna i niesamowicie...

więcej Pokaż mimo to

Więcej opinii

Aktywność użytkownika matra2710

z ostatnich 3 m-cy

Tu pojawią się powiadomienia związane z aktywnością użytkownika w serwisie


ulubieni autorzy [8]

Michael Grant
Ocena książek:
7,9 / 10
18 książek
4 cykle
570 fanów
J.K. Rowling
Ocena książek:
7,7 / 10
43 książki
14 cykli
11344 fanów
Suzanne Collins
Ocena książek:
7,9 / 10
10 książek
3 cykle
3756 fanów

statystyki

W sumie
przeczytano
98
książek
Średnio w roku
przeczytane
8
książek
Opinie były
pomocne
98
razy
W sumie
wystawione
90
ocen ze średnią 6,5

Spędzone
na czytaniu
559
godzin
Dziennie poświęcane
na czytanie
8
minut
W sumie
dodane
0
cytatów
W sumie
dodane
0
książek [+ Dodaj]