-
ArtykułyAkcja recenzencka! Wygraj książkę „Czartoryska. Historia o marzycielce“ Moniki RaspenLubimyCzytać1
-
Artykuły„Dwie splecione korony”: mroczna baśń Rachel GilligSonia Miniewicz1
-
ArtykułyZbliżają się Międzynarodowe Targi Książki w Warszawie! Oto najważniejsze informacjeLubimyCzytać2
-
ArtykułyUrban fantasy „Antykwariat pod Salamandrą”, czyli nowy cykl Adama PrzechrztyMarcin Waincetel2
Biblioteczka
Ile to razy, każdy z nas powiedział coś i potem tego żałował. Przez głupio wypowiedziane słowa w gniewie można stracić nawet najlepszego przyjaciela. Często nie muszą to być słowa. Wystarczy przecież coś napisać lub jak zrobiła to jedna z bohaterek książki "Amelia i Kuba. Stuoki potwór" udostępnić kompromitujące zdjęcie przyjaciółki.
Za książkę odpowiedzialny jest Rafał Kosik i choć gdy słyszy się jego nazwisko, myśli się o książkach dla dorosłych jak na przykład: "Nowi ludzie", "Mars" i "Kameleon", oraz opowiadaniach w antologiach wydawanych przez Powergraph: "Herosi" i "Science Fiction". Ja czytałem go głównie w książkach, dla tych nastoletnich i najmłodszych czytelników. W cyklu "Feliks, Net i Nika" oraz "Kuba i Amelia, Amelia i Kuba". A właśnie "Amelia i Kuba. Stuoki potwór" jest najnowszym tomem tej ostatniej serii.
Wszystko zaczyna się chwilę po tym, co wydarzyło się w poprzednim tomie: "Nowa szkoła". Wszyscy bohaterowie zaaklimatyzowali się na nowym osiedlu, jak i w nowej szkole. A najnowsza opowieść zaczyna się od wyznania miłości Kuby do Amelii. Tylko zaraz, Kuba tego sam nie zrobił. Jak się po chwili okazuje zrobiła to jego mała naładowana energią mająca ADHD siostra Mi. Kuba próbując wszystko odkręcić, gdy tylko odkrywa ten post na nowym forum swojej szkoły szybko go kasuje. Lecz inni jak i sama Amelia to widzieli i teraz już nic nie da się z tym zrobić.
Skasowanie postu jak się później okazało nic nie pomogło. Bo już następnego dnia w szkolę wszyscy gratulowali Amelii jak i samemu Kubie. Co dwójkę bohaterów bardzo irytowało, a szczytem wszystkiego była głupia piosenka, którą śpiewały dzieciaki w klasie na lekcji muzyki. Co najgorsze była wśród nich Klementyna osoba, którą Amelia uważała za swoją najlepszą przyjaciółkę.
Po powrocie do domu, Amelia postanawia zemstę na byłej już przyjaciółce. Wybiera jedno z najbardziej kompromitujących zdjęć z dnia poprzedniego, kiedy to Klementynie robiła śmieszne zdjęcia gdy się razem wygłupiały. Gdy już znalazła najdziwniejsze i najbardziej kompromitujące fotografie bez namysłu wstawia ją na forum szkoły, by każdy mógł zobaczyć i śmiać się z dziewczynki.
Już tego samego dnia pod zdjęciem pojawia się masa komentarzy, które wyśmiewają Klementynę. Ale Amelii jak sama stwierdziła to nie poprawiło nastroju, a wręcz przeciwnie nie mogła patrzeć na to jak inni obrażają jej koleżankę. Postanawia szybko usunąć zdjęcie, ale ku jej zaskoczeniu szybko odkrywa, że inni podebrali to zdjęcie i teraz oni je udostępniają często przerobione na Clowna. Bo przecież w internecie nic nie ginie.
Amelia swoje pierwsze kroki i prośbę o pomoc kieruje do swojego brata. To właśnie on uzmysławia dziewczynce jak w poważne problemy wpędziła Klementynę i że zdjęcia, które tak łatwo wysłała na forum trudno będzie usunąć gdyż inni już zapisali je na swój komputer i co chwila ktoś nowy wstawia je po raz kolejny. Jedyny który może temu wszystkim zaradzić jest administrator forum czyli nauczyciel informatyki.
Choć Amelia jest obrażona na Kubę za to, że najpierw upublicznił...
Po resztę recenzji serdecznie zapraszam na bloga:
http://ksiazkiwpajeczynie.blogspot.com/2016/06/uwazaj-w-internecie-nic-nie-ginie.html
Ile to razy, każdy z nas powiedział coś i potem tego żałował. Przez głupio wypowiedziane słowa w gniewie można stracić nawet najlepszego przyjaciela. Często nie muszą to być słowa. Wystarczy przecież coś napisać lub jak zrobiła to jedna z bohaterek książki "Amelia i Kuba. Stuoki potwór" udostępnić kompromitujące zdjęcie przyjaciółki.
Za książkę odpowiedzialny jest Rafał...
Ilu z nas choć raz w swoim życiu zmieniało szkołę? Sam niestety byłem zmuszony to zrobić. Nagle po wakacjach znalazłem się w nowym otoczeniu z jednym znajomym. Ponieważ były to czasy liceum to nie miałem takiego dużego stresu jak bohaterowie najnowszej książki Rafała Kosika - Kuba i Amelia Nowa szkoła, o której dziś napiszę kilka słów.
Rafała Kosika znam głównie z pozycji dla starszego wiekiem czytelnika jak "Mars", "Vertica" czy "Kameleon" oraz z różnego rodzaju opowiadań jak na przykład (bardzo lubiane przeze mnie) "Miasta ponad i pod" z bardzo dobrej antologii "Herosi". Rafał jest również autorem serii dla młodszego, nastoletniego czytelnika - "Felix, Net i Nika". Od jakiegoś czasu swych sił próbuje również w pisaniu dla najmłodszego grona. Dziś recenzowana książka jest właśnie jedną z nich.
Głównymi bohaterami "Nowej szkoły" są dzieciaki znane młodemu czytelnikowi z poprzednich 2 tomów "Amelia i Kuba Godzina duchów" i "Kuba i Amelia Godzina duchów", choć raczej z jednego, za to stworzonego z dwóch punktów widzenia. Rafał bowiem poprzedni tom z serii napisał z dwóch perspektyw. Jedna z książek skupia się na historii widzianej oczami Kuby, druga jest opisana z punktu widzenia Amelii. Moim zdaniem pomysł bardzo ciekawy i oryginalny.
Kuba i Amelia to zwyczajni jedenastolatkowie, mieszkający na jednym osiedlu, na które dopiero niedawno się sprowadzili. Nowe jest tu dosłownie wszystko, a jak się można domyślić już po tytule nowa również jest szkoła do której bohaterowie trafiają zaraz po wakacjach.
"Nowa szkoła" skupia się na pierwszych dniach roku szkolnego, na wyzwaniach jakie czekają na nowych uczniów jakimi są Kuba i Amelia oraz ich rodzeństwo. Po przeprowadzce do nowego osiedla zwanego "zamkiem" musieli zmienić szkolę i teraz razem trafiają do jednej z miejscowych placówek, gdzie nikogo poza garstką znajomych z bloku kompletnie nie znają. W klasie z obojgiem bohaterów jest również o rok młodszy, lecz za to nad wyraz inteligentny brat Amelii - Albert. Ale Albert, choć bardzo mądry już od pierwszego dnia ma najgorszy początek z całej trójki, gdyż bohater ten ma zespół Aspergera, przez który trudno mu nawiązać nowe znajomości i zaaklimatyzować się w nowej klasie. Do szkoły do pierwszoklasistów trafia również siostra Kuby - Mi. Dziewczynka która choć jest alergiczką za wszelką cenę pragnie mieć psa, choć to właśnie na psią i kocią sierść jest uczulona. Różnymi (często komicznymi) sposobami próbuje pokonać alergię. Jak widać po dwójce rodzeństwa głównych bohaterów Rafał nie boi się wyzwań i potrafi pisać o poważnych chorobach tak, by każde dziecko zrozumiało co jest Albertowi i Mi.
"Nowa szkoła" to przede wszystkim...
Resztę recenzji znajdziecie na blogu:
http://ksiazkiwpajeczynie.blogspot.com/2015/06/ciekawy-powrot-do-podstawowki.html
Ilu z nas choć raz w swoim życiu zmieniało szkołę? Sam niestety byłem zmuszony to zrobić. Nagle po wakacjach znalazłem się w nowym otoczeniu z jednym znajomym. Ponieważ były to czasy liceum to nie miałem takiego dużego stresu jak bohaterowie najnowszej książki Rafała Kosika - Kuba i Amelia Nowa szkoła, o której dziś napiszę kilka słów.
Rafała Kosika znam głównie z pozycji...
Recenzje i inne moje teksty znajdziecie również na moim blogu:
http://ksiazkiwpajeczynie.blogspot.com/2013/11/przygody-tappiego-z-szepczacego-lasu.html
Co wyobrazisz sobie gdy zapytam Cię kim jest wiking? Wyobraziłeś sobie teraz pewnie wielkiego mężczyznę z długą brodą, kudłatymi włosami, z okrągłą tarczą i toporem w ręce. Zapewne wyrusza on swoim statkiem wraz z całą drużyną na podróże by tam grabić, palić, rabować i gwałcić, a z czaszek pokonanych pić piwo. Mam racje? Tak właśnie wyobrażasz sobie wikinga?
A jak bym Wam powiedział, że wiking może być przyjazny, dobry i uczciwy? Nie wierzycie mi? Serdecznie zapraszam Was do lektury tej książki, gdzie to właśnie dobry wiking jest głównym bohaterem. A kto to taki? Tappi, bo tak główny bohater się nazywa, to wiking mieszkający w Szepczącym Lesie. Wielki jest on tak, że gdy idzie przez las, drzewa odchylają swoje korony by nie zahaczył o nie. Ma on też, jak na takiego bohatera przystało, długą brodę i ogromne brzuszysko. A elementem charakterystycznym - co u innych wikingów za często się nie zdarza - jest wielki i szczery uśmiech Tappiego który mało kiedy schodzi mu z buzi. Pamiętaj, że to wiking, więc i zły być potrafi, ale zdarza się to nad wyraz rzadko.
Kto jest odpowiedzialny za stworzenie książki z przygodami dobrego wikinga? Nikt inny, tylko dobrze znany czytelnikom bloga Marcin Mortka. Szok? Marcin na pewno większości z Was kojarzy się z pirackimi przygodami z "Karaibskiej Krucjaty" lub trylogią o krucjacie Gastona de Baideaux. Marcin czytając swojemu synowi książki dla dzieci stwierdził, że są one zbyt złożone i za trudne dla samodzielnego czytania przez 5-8 latka. Postanowił więc sam napisać taką. Tak właśnie dla syna powstał pierwszy tom przygód, Tappiego, który obecnie robi furorę wśród młodych czytelników. A ja jeszcze nie spotkałem dziecka, które po przeczytaniu tej książki było by zawiedzione, a powiem nawet, że nie spotkałem dorosłego, który by się tą książką zawiódł.
Największym przyjacielem Tappiego jest renifer Chichotek, mały i drobny, wątpiący w samego siebie zwierzak. Na samym początku jest nieżyczliwy dla wikinga i robi mu złe psikusy, co wywołuje u Tappiego smutek, (bo on prawie nigdy się nie złości), ale gdy okazuje się, że Tappi jest dobry, zostają przyjaciółmi na całe życie. A jak zostać przyjacielem Tappiego? To proste, „wystarczy uśmiechnąć się i pomachać ręką”. A i bym zapomniał, jest jeszcze jedno: Tappi uwielbia słodycze więc może i z Tobą się podzieli, ale nie jedz ich za dużo, bo urośnie Ci takie brzuszysko jak mu.
W „Przygodach Tappiego z Szepczącego Lasu” strasznie mi się podoba nieustanny dialog autora z młodym czytelnikiem. I chociaż narrator jest przewodnikiem po tej magicznej krainie, nie chce on być jedynym w edukacji dziecka, pomaga on zabłysnąć mamie lub tacie w znajomości ciekawostek (miedzy innymi kim jest wiking). Świetne jest też to, że autor stawia na dociekliwość dzieci, które uwielbiają zadawać pytania. Na plus można zaliczyć to, że Marcin pisząc książkę, wtrąca uwagi dotyczące zachowania bohaterów i tłumaczy, czemu tak nie wolno, a jak powinien się zachowywać dobry chłopiec czy dziewczynka.
Całości dopełniają ciepłe, (chociaż czaro-białe) ilustracje Marty Kurczewskiej. Jedynym kolorowym obrazkiem w książce jest ten na okładce, gdzie widzimy, że Tappi ma tyle palców, co my, a nie jak w innych kreskówkach po 3 lub 4 (czyżby kciuk w bajkach nie był potrzebny?). Trzeba zaznaczyć, że nawet obrazki przedstawiające złe postacie są narysowane ciepło i przyjemnie, więc nie trzeba się bać, że dzieci będą potem miały koszmary nocne. Moim ulubionym rysunkiem jest ten z wodnikami niosącymi młot. Obrazek ten wywołał u mnie salwy śmiechu i chętnie powiesiłbym go na ścianie w moim pokoju.
Czytając Tappiego aż żałuję, że gdy byłem młody, tak mało sięgałem po książki i tak mało bajek wtedy poznałem. Po przeczytaniu tej książki wiem, że od teraz będzie ona prezentem dla każdego mojego młodego przyjaciela, a jak sam kiedyś dorobię się potomka, będzie to pozycja obowiązkowa w jego biblioteczce. I teraz uczciwie polecam ją każdemu z Was, jeśli masz dziecko w wieku 5+ ta książka na pewno mu się spodoba, ale nie tylko mu. Założę się, że i Ty, dorosły czytelnik, będziesz się przy niej świetnie bawić!!
Recenzje i inne moje teksty znajdziecie również na moim blogu:
http://ksiazkiwpajeczynie.blogspot.com/2013/11/przygody-tappiego-z-szepczacego-lasu.html
Co wyobrazisz sobie gdy zapytam Cię kim jest wiking? Wyobraziłeś sobie teraz pewnie wielkiego mężczyznę z długą brodą, kudłatymi włosami, z okrągłą tarczą i toporem w ręce. Zapewne wyrusza on swoim statkiem wraz z całą...
Recenzje i inne moje teksty znajdziecie również na moim blogu:
http://ksiazkiwpajeczynie.blogspot.com/2013/11/podroze-tappiego-po-szumiacych-morzach.html
Któż z nas nigdy nie marzył o podróżowaniu? Ilu z nas od zawsze chciało wyjechać w jakąś podróż, nieważne czy daleką czy bliską, długą czy krótką, ważne, że w podróż w poszukiwaniu przygody. Bohater tej książki nie jest inny i od zawsze chciał podróżować. Marcin Mortka wspomina o tym już w „Przygody Tappiego z Szepczącego Lasu”, (czyli poprzedniej książce) gdzie wiking Tappi rozmyśla siedząc na plaży o tym by w końcu spełnić swoje wielkie marzenie. Chcę powędrować na nieznane wody. Może to i dobry wiking, ale zawsze wiking, a oni mają to w swej naturze.
Widzisz teraz przed swoimi oczami Wikinga? Rozumiem, że ukazał Ci się obraz wielkiego mężczyzny z okrzykiem na ustach, z wielką brodą i wściekłym wyrazem twarzy. Po prostu taki, jakiego znamy między innymi z takich filmów jak „Stara Baśń” lub „13 wojownik”.
O tym wszystkim zapomnij, gdyż nasz wiking jest inny. Tappi jest dobry i przyjazny, i chociaż jest wielki jak pozostali, to nie wykorzystuje tego by pokazać kto tu rządzi, a raczej wykorzystuje to by pomagać innym. Ma on wielkie brzuszysko, które często burczy gdy jest głodny; i długą brodę, gdzie często można znaleźć kawałki jedzenia albo suche liście, a czasem i jakieś zwierzątko tam zamieszka. Wiking uwielbia też dzieci i każdy może zostać jego przyjacielem. W pierwszej z książeczek o przygodach wikinga możemy zobaczyć, jak dzielny jest nasz bohater i jak pomaga przyjaciołom z Szepczącego Lasu, tam też poznajemy renifera Chichotka – najlepszego przyjaciela Tappiego.
W końcu nastała wyczekiwana przez wszystkich wiosna i można było zrealizować swoje marzenia. W ich realizacji pomagają Tappiemu jego przyjaciele - kowal Sigurd i myśliwy Haste. Nie tylko ludzie są znajomymi naszego bohatera, pomagają mu także zwierzęta - niedźwiedź Brzuchacz i bóbr Chrobotek. Wszyscy razem budują łódź, którą Tappi wraz z Chichotkiem mają wyruszyć w podróż po Szumiących Morzach. To nie jest taka zwyczajna łódź, jest w niej coś magicznego… Na tych morzach czeka dużo przygód na naszych bohaterów, wesołych, strasznych, a przede wszystkim takich, dzięki którym młody czytelnik wyniesie naukę jak postępować.
Podczas podróży bohaterowie poznają nie tylko nowych przyjaciół, lecz także i wrogów. Już na samym początku Tappi i Chichotek muszą pomóc olbrzymowi Głazkowi. W czym? Tego Wam nie powiem. Zdradzę, że idzie w odwiedziny pary młodej z poprzedniej książeczki.
I znowu mamy tu bohaterów ciekawych i kolorowych, każde spotkanie z nimi uczy czegoś młodego czytelnika i pomaga mu odnaleźć się w różnych sytuacjach. Gdy przyjaciele spotykają złego czarodzieja Torbula i olbrzymiego smoka Naburmulaka, robi się groźnie. Torbul to pierwsza zła postać w książce. Gdy Tappi dociera na wyspę, wróg wysyła swoją bandę by pojmali wikinga. Tam też poznajemy nowego mieszkańca Lasu, Burczka małego sympatycznego trolla. Tappi nie tylko musi poradzić sobie ze swoimi problemami. Ma tak dobre serce, że gdy tylko jego przyjaciel Paplak wpada w problemy, od razu decyduje się mu pomóc. Co z tego wyniknie? Zobaczycie gdy przeczytacie książkę.
Co do samej książki - znowu mamy tu tylko i wyłącznie czarno-białe obrazki narysowane przez Martynę Kurczewską. Rysunki po raz kolejny są ciepłe i przyjemne dla oka. Uważam, że każda z postaci przypadnie do gustu młodemu czytelnikowi i pomoże mu wyobrazić sobie wszystkich bohaterów. Prywatnie dodam, że tym razem moim ulubionym jest ten, na którym Tappi udaje kurę. Tak jak w poprzedniej książce okładka jest jedyną kolorową częścią książki.
Książkę polecam nie tylko każdemu młodemu czytelnikowi, ale i temu starszemu, gdyż będzie się przy niej bawił tak samo dobrze. A zobaczyć uśmiech na twarzach swoich kolegów ze studiów oraz wykładowców po tym jak pokazujesz co obecnie czytasz – bezcenne. Więc jeśli Ci się podobały pierwsze przygody Tappiego, ta książka jest kolejną obowiązkową pozycją w bibliotece młodego człowieka.
Recenzje i inne moje teksty znajdziecie również na moim blogu:
http://ksiazkiwpajeczynie.blogspot.com/2013/11/podroze-tappiego-po-szumiacych-morzach.html
Któż z nas nigdy nie marzył o podróżowaniu? Ilu z nas od zawsze chciało wyjechać w jakąś podróż, nieważne czy daleką czy bliską, długą czy krótką, ważne, że w podróż w poszukiwaniu przygody. Bohater tej książki nie jest...
Recenzja i inne moje teksty znajdziecie również na blogu Książki w Pajęczynie:
http://ksiazkiwpajeczynie.blogspot.com/2017/01/puchaty-smok.html
Wieczorem w każdy poniedziałek po treningu spotyka się pewna sześcioosobowa grupa. Wtedy na czerwonym stoliku rozkładają kości do gry, karty postaci, kryształy, figurki i punkty ran. Gdy już to uczynią ich Mistrz gry zaczyna snuć opowieść, a piątka pozostałych osób przemienia się w kogoś całkowicie innego.
Jestem członkiem tej grupy, a paladyn Nikolea de Arte to osoba, w którą zamieniam się wtedy, gdy gram. Wraz z Nikolea przeżyliśmy wiele przygód mrożących krew w żyłach, nie raz ocieraliśmy się o śmierć. Wiele mnie z nim łączy, ale jest też wiele decyzji, które Mariusz podjąłby inaczej. Lecz czasem bywa tak, że RPG przecina się z moim życiem – w różnych sytuacjach marzę o tym by i tutaj w życiu realnym można było rzucić kostką, która by zdecydowała o powodzeniu danego zadania. Z podobnego podejścia, że jak udaje się w RPG to i w życiu musi się udać wychodzi Dirk, jedna z głównych postaci „Puchatego Smoka”, o którym dziś napiszę kilka słów.
„Puchaty Smok” wyszedł spod ręki pochodzącego ze Stanów Zjednoczonych, choć lubiący „polską” kiełbasę – Platte F. Clark. Jeśli czytelnik pierwszy raz spotkał się z autorem zapraszam i odsyłam do wywiadu, jaki z nim przeprowadziłem. Książka dziś recenzowana wchodzi również w skład trylogii „Zły Jednorożec”, której pierwszy tom pod tym samym tytułem został jakiś czas temu przeze mnie zrecenzowany.
Max Spencer jest jedynym, który potrafi odczytać Kodeks nieskończonej poznawalności, który jest najpotężniejszą księgą, jaka kiedykolwiek powstała nie tylko w naszym świecie. Lecz po pokonaniu Robo-księżniczki i podróży do przeszłości, kodeks przestał działać, co uniemożliwia Maxowi oraz jego przyjaciołom powrót do domu. Na ponowne uruchomienie jest tylko jeden sposób - trzeba go dostarczyć tam gdzie go stworzono. Spencer wraz z przyjaciółmi musi wyruszyć w podróż do Wieży Maga, w której swą siedzibę ma Rezormoor Przerażający – mag, który za wszelką cenę chce wykorzystać chłopca i Kodeks do swoich celów.
W przypadku „Złego Jednorożca” oraz „Puchatego Smoka” nie tylko na Maksie warto skupić swoją uwagę, gdyż tak jak w książkach o przygodach Harrego Pottera tutaj jest również dwoje bohaterów będących przyjaciółmi Maxa wartych jest uwagi. Dirk i Sara nie odstępują Spencera na krok są tak jak Hermiona i Ron w Harrym Potterze. Zresztą to porównanie nie jest czymś zaskakującym gdyż w „Puchatym Smoku” można wyszukać wiele nawiązani między innymi do serii książkowej o młodym czarodzieju.
Ale jako że większość bohaterów jak Max, Sara, Dirk czy Dwight (krasnolud, który w świecie ludzi prowadził sklep dla Geeków) znana jest czytelnikowi z pierwszego tomu – „Złego Jednorożca” na tych postaciach nie będę się skupiał.
Warto jednak zwrócić uwagę się na nowo poznanych przyjaciołach Maxa. Po raz drugi dostajemy
całą plejadę zwariowanych, interesujących, a przede wszystkim szybko zyskujących sympatię stworów. Od pierwszych stron książki Maxowi towarzyszy jeden z przedstawicieli puchatych smoków o oryginalnym imieniu – Puszek. Dzięki niemu chłopiec poznaje sekrety tego gatunku - to jak powstają puchate i dlaczego Rezormoor tak usilnie stara się złapać je wszystkie. Puszek jest najbardziej sympatycznym, a przede wszystkim uroczym smokiem, jakie kiedykolwiek spotkałem w książkach. Równie wartymi uwagi bohaterami są dwa koty, które uciekając ze swojego miejsca pracy za cel obierają sobie odnalezienie Maxa. Ogniste kocięta, bo tak dokładnie się nazywają są wyjątkowymi przedstawicielami gatunku, z którego pochodzą gdyż wyróżniają się tym, że ich ogony potrafią płonąć, a całe mogą służyć, jako … ogrzewacze namiotów.
„Puchaty Smok” to świetna i rewelacyjna zabawa dla każdego. Jeśli czytelniku masz lat kilkanaście będziesz tutaj świetnie się bawił kibicując drużynie Maxa oraz odnajdując kolejne smaczki i nawiązania do popkultury. Jeśli jednak masz lat więcej nie martw się - ta książka i tak Cię rozbawi i doprowadzi do niekontrolowanych wybuchów śmiechu o 2 w nocy, bo od niej nie da się oderwać. Więc jeśli jesteś mamą lub tatą młodego czytelnika kupując tę książkę sprawisz przyjemność nie tylko dziecku, ale i sobie! „Puchatego Smoka” polecę każdemu, kto przeczytał pierwszy tom „Złego Jednorożca”, a jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś. Szybko! Popraw to i przeczytaj obydwie książki na raz! Zabawa gwarantowana – nie pożałujesz!
Na sam koniec zerknijmy na stronę estetyczną książki. Na okładce w oczy rzuca się jeden z puchatych smoków najprawdopodobniej Puszek, który swoim ogniem piecze sobie piankę. Okładka trafiona w dziesiątkę, a czarno-żółte napisy dodają wyrazistości. Przy ocenie estetycznej tym razem również warto zerknąć na drugą stronę książki, gdyż tam ukrywa się cudowna ilustracja. Przedstawieni na niej zostali wybrani bohaterowie jak na przykład ogniste kociaki Moki i Loki oraz zombie-kaczka. Z jednej strony ilustracja urocza, a z drugiej przerażająca. Okładka jak i ilustracja końcowa oddają świetnie treść książki i naprawdę dobrze zachęcają do sięgnięcia po tę lekturę.
Recenzja i inne moje teksty znajdziecie również na blogu Książki w Pajęczynie:
więcej Pokaż mimo tohttp://ksiazkiwpajeczynie.blogspot.com/2017/01/puchaty-smok.html
Wieczorem w każdy poniedziałek po treningu spotyka się pewna sześcioosobowa grupa. Wtedy na czerwonym stoliku rozkładają kości do gry, karty postaci, kryształy, figurki i punkty ran. Gdy już to uczynią ich Mistrz gry zaczyna snuć...