O depresji, osobistych doświadczeniach z tą chorobą napisano bardzo wiele. Truizmem jest stwierdzenie, że osoby artystycznie uzdolnione, postrzegające świat głębiej, mocniej przeżywają (świadomie i nieświadomie) jego niedoskonałości, ale i piękno. Już Arystoteles zwracał uwagę, że wybitnie umysły jakby częściej zapadają na melancholię, tudzież jest ona ich drugą naturą. William Styron z osobistego punktu widzenia i bardzo autentycznie opisuje swoje zmaganie się z chorobą dotykającą około dziesięciu procent populacji. Mówi się, że to choroba wielkich miast lub ludzi, których spotkały większe, czy mniejsze nieszczęścia. Któż siebie zna na tyle i kto ma na tyle dobre życie, by nie być neurotykiem lub co jakiś czas nie czuć zwątpienia? Czujemy, że życie jest i świt przebija się przez fraktale liści ukazując fugę Słońca i zieleni, lecz człowiek tego nie dostrzega. Bliscy choć na wyciągnięcie ręki są daleko. Częstokroć można usłyszeć zdania, że bycie z człowiekiem w depresji jest ciężkie jak kamień topielca. Obecność i nieobecność. Przygnębienie, milczenie, niemożność bycia. Słowa są wypowiadane lecz nie padają na adekwatny rejestr. Komunikacja, ów przepływ rozmowy prowadzonej na wszystkich strunach zostaje zerwana, bliski staje się innym, prawie obcym. Styron słusznie przypomina, że z owa choroba zabija około 20 procent ofiar. Ale piszę tylko o przypadkach stwierdzonych. Niestety Polska jest depresyjnym krajem i może dlatego owa przypadłość wyrzucająca człowieka poza wir frenetycznego życia życia jest trywializowana. Ale to cecha ludzi bez wyobraźni. A może pomijając indywidualne doświadczenia odpowiedź jest gdzie indziej. Coś nas usuwa z życia, egzystencja, życie pełne o jakim pisał Rimbaud jest niedosiężne. Właśnie może ratunkiem jest - ratunkiem dla piszącego - słowami przerzucić most pomiędzy światem umarłych, a życiem i jak pisze poeta, jeden z najlepszych jakich czytałem i oczywiście nie wydawany: "Ale gdy znaków czytelny stawiasz szereg nie dosięgnie ciebie prawdziwe zwątpienie." I to William Styron czyni świetnie.
O depresji, osobistych doświadczeniach z tą chorobą napisano bardzo wiele. Truizmem jest stwierdzenie, że osoby artystycznie uzdolnione, postrzegające świat głębiej, mocniej przeżywają (świadomie i nieświadomie) jego niedoskonałości, ale i piękno. Już Arystoteles zwracał uwagę, że wybitnie umysły jakby częściej zapadają na melancholię, tudzież jest ona ich drugą naturą....
O depresji, osobistych doświadczeniach z tą chorobą napisano bardzo wiele. Truizmem jest stwierdzenie, że osoby artystycznie uzdolnione, postrzegające świat głębiej, mocniej przeżywają (świadomie i nieświadomie) jego niedoskonałości, ale i piękno. Już Arystoteles zwracał uwagę, że wybitnie umysły jakby częściej zapadają na melancholię, tudzież jest ona ich drugą naturą. William Styron z osobistego punktu widzenia i bardzo autentycznie opisuje swoje zmaganie się z chorobą dotykającą około dziesięciu procent populacji. Mówi się, że to choroba wielkich miast lub ludzi, których spotkały większe, czy mniejsze nieszczęścia. Któż siebie zna na tyle i kto ma na tyle dobre życie, by nie być neurotykiem lub co jakiś czas nie czuć zwątpienia? Czujemy, że życie jest i świt przebija się przez fraktale liści ukazując fugę Słońca i zieleni, lecz człowiek tego nie dostrzega. Bliscy choć na wyciągnięcie ręki są daleko. Częstokroć można usłyszeć zdania, że bycie z człowiekiem w depresji jest ciężkie jak kamień topielca. Obecność i nieobecność. Przygnębienie, milczenie, niemożność bycia. Słowa są wypowiadane lecz nie padają na adekwatny rejestr. Komunikacja, ów przepływ rozmowy prowadzonej na wszystkich strunach zostaje zerwana, bliski staje się innym, prawie obcym. Styron słusznie przypomina, że z owa choroba zabija około 20 procent ofiar. Ale piszę tylko o przypadkach stwierdzonych. Niestety Polska jest depresyjnym krajem i może dlatego owa przypadłość wyrzucająca człowieka poza wir frenetycznego życia życia jest trywializowana. Ale to cecha ludzi bez wyobraźni. A może pomijając indywidualne doświadczenia odpowiedź jest gdzie indziej. Coś nas usuwa z życia, egzystencja, życie pełne o jakim pisał Rimbaud jest niedosiężne. Właśnie może ratunkiem jest - ratunkiem dla piszącego - słowami przerzucić most pomiędzy światem umarłych, a życiem i jak pisze poeta, jeden z najlepszych jakich czytałem i oczywiście nie wydawany: "Ale gdy znaków czytelny stawiasz szereg nie dosięgnie ciebie prawdziwe zwątpienie." I to William Styron czyni świetnie.
O depresji, osobistych doświadczeniach z tą chorobą napisano bardzo wiele. Truizmem jest stwierdzenie, że osoby artystycznie uzdolnione, postrzegające świat głębiej, mocniej przeżywają (świadomie i nieświadomie) jego niedoskonałości, ale i piękno. Już Arystoteles zwracał uwagę, że wybitnie umysły jakby częściej zapadają na melancholię, tudzież jest ona ich drugą naturą....
więcej Pokaż mimo to