Obyczajowe sekrety i nieoczywista zbrodnia – wywiad z Wojciechem Zawiołą, autorem powieści „Hotel”

Marcin Waincetel Marcin Waincetel
23.03.2023

Wojciech Zawioła to niezwykle ceniony dziennikarz sportowy, który z łatwością odnalazł się w świecie literatury. Dotychczas tworzył powieści obyczajowe, tym razem zdecydował się na bardzo nieoczywisty kryminał. Bo „Hotel” to miejsce nasycone tajemnicami, których odkrycie można przypłacić życiem. Jak wygląda proces twórczy autora? Czym się inspiruje? Do czego zmierza w swojej literackiej drodze? Zapraszamy do wywiadu z autorem książki „Hotel”, która ukazała się nakładem wydawnictwa Świat Książki.

Obyczajowe sekrety i nieoczywista zbrodnia – wywiad z Wojciechem Zawiołą, autorem powieści „Hotel” Materiały Wydawnictwa Świat Książki

[Opis – Wydawnictwo Świat Książki] Za niektóre tajemnice płaci się życiem

Zmęczony życiem i pracą dziennikarz telewizyjny przyjeżdża do małej, górskiej miejscowości, w której jedynym śladem postępu jest wybudowany kilka lat wcześniej hotel. Chce się odciąć od zgiełku miasta, gwaru mediów i w spokoju pokonać dręczące go problemy i wypalenie zawodowe.

Kiedy jednak poznaje stroniącego od ludzi miejscowego drwala, bardzo szybko okazuje się, że całe jego wyobrażenie o tej idyllicznej okolicy jest przerażającym kłamstwem, a hotel w którym się zatrzymał… prawdziwą pułapką.

Marcin Waincetel: Zastanawiam się, w jaki sposób wkroczył pan na ścieżkę literackiej zbrodni. Do tej pory tworzył pan przede wszystkim książki o tematyce sportowej oraz obyczajowej. „Hotel” jest natomiast historią kryminalno-sensacyjną. Czy pamięta pan pierwszy impuls, który przyczynił się do rozpoczęcia pracy właśnie nad tym tekstem?

Wojciech Zawioła: Impulsem był hotel, w którym kiedyś miałem przyjemność być. Naprawdę przyjemność, nie był to hotel z książki. (śmiech) Ale kiedy zauważyłem, na jakim odludziu się znajduje, historia narysowała się w głowie niemalże sama. Dokładałem tylko kolejne elementy. Innego impulsu nie pamiętam, być może był to proces w mojej głowie. Taki, który doprowadził do stworzenia historii dość mrocznej. Choć muszę przyznać, że ów las to pochodna tego, że sam mieszkam w lesie.

„Zmęczony życiem i pracą dziennikarz telewizyjny przyjeżdża do małej, górskiej miejscowości, w której jedynym śladem postępu jest wybudowany kilka lat wcześniej hotel…” – cóż, proszę wybaczyć, ale po prostu nie mogę nie zapytać o potencjalne wątki autobiograficzne przy projektowaniu postaci – czy z głównym bohaterem łączy pana coś więcej niż tylko wykonywana profesja?

Może trochę wiek. Choć kiedy zaczynałem pisać tę historię, byłem nieco młodszy od bohatera. Czy jestem zmęczony życiem i pracą? Życie nadal mnie fascynuje mimo wszystkich złych rzeczy, które dzieją się na świecie. Pracą nie zdążyłem się zmęczyć, bo kiedy wykonuje się zawód, który ekscytuje, trudno mówić o męczącej pracy. Bardziej jest to zmęczenie tym, w jakim kierunku zmierzają media i dziennikarstwo.

Dopiero po pięciu minutach oddycham spokojnie i półgłosem zadaję sobie pytanie: „Co to, kurwa, było?”. Odpowiedzi nie mam. Ale szukam jej, lekko uchylając zasłonę i spoglądając przez okno. Gdzieś w tej nieprzeniknionej ciemności byłem ja i ten blask latarki. A potem szelest.

Muszę odpocząć.

Fragment książki

Główny bohater „Hotelu” chce się odciąć od zgiełku miasta, gwaru mediów i w spokoju pokonać dręczące go problemy i wypalenie zawodowe. Ale spokój jest pozorny. I właśnie o pozorach, obyczajowej fasadzie i kłamstwie traktuje „Hotel”. Zresztą wydaje się, że idylliczną przestrzeń stworzył pan z jednej strony jako arkadię, ucieczkę, która ostatecznie okazuje się pułapką. Nie brakuje tych sugestywnych kontrastów i wyczucia gatunkowej formy. Proszę powiedzieć, jak właściwie wyglądała praca nad powieścią – czy tworzy pan według schematu, z góry ustalonego konspektu, czy wsłuchuje się w głos bohaterów?

Zdecydowanie daję się porwać impulsowi i ponieść emocjom. To jest moja trzecia powieść i za każdym razem tak było. Początek znany, mniej więcej koniec też, ale drogi do niego prowadzące otwierają się w trakcie pisania. To faktycznie wygląda tak, jakby bohaterowie dyktowali mi kierunki, w jakich mam pójść. To jest bardzo ekscytujące. I chyba nie ufam tym bohaterom, bo jak już idę w jakimś kierunku, to nie zmieniam go, brnę niemal jak jeździec bez głowy, czasem nie wiedząc, do czego mnie to zaprowadzi.

W pana powieści bardzo ważna jest nie tyle sama tajemnica, co jej nieśpieszne odkrywanie. Choćby ten fragment: „A on już nikomu nie chce o tym mówić. Nie chce do tego wracać. Swoje przeżył. Chce siedzieć w swojej chacie, w tym lesie przy zabitej dechami wsi…”. Co jest w pana odczuciu najważniejszym motywem historii? Z jaką intencją konstruował pan „Hotel”?

Tak, chciałem nieśpiesznie odkrywać tajemnicę. Podniecało mnie to. Chciałem bawić się słowem, trochę formą, bo czytelnicy zwrócą uwagę na to, że część jest pisana w pierwszej osobie, jakbym to ja był głównym bohaterem. A przecież tak nie jest. Bardzo chciałem działać na wyobraźnię czytelnika, kreślić tekst tak, by mógł on sobie wyobrazić niby po swojemu, ale z moim naprowadzeniem. Nie ukrywam też, że chciałem literacko pójść do przodu względem dwóch poprzednich książek. Bo ciągle się tego rzemiosła uczę.

Bardzo interesująca jest fabularna konstrukcja i kompozycja „Hotelu”. Obserwujemy świat widziany z zewnątrz, ważny jest głos bohatera, który jest przybyszem w obcym miejscu. Co było dla pana największym wyzwaniem, a co przyniosło największą satysfakcję w czasie pisania książki?

Największym wyzwaniem z pewnością było kreślenie postaci. Takie kreślenie, by każda z nich była odrębnym bytem, by miała swój charakter, swoje wady i zalety. To zawsze duże wyzwanie, prawdopodobnie nawet największe dla autora. Na tym polu chyba najłatwiej o wtopę. A satysfakcję dawały mi choćby literackie porównania, muzyczne i filmowe wstawki. Lubię to. Poza oczywiście satysfakcją z całej historii, jaką udało mi się stworzyć.

„Hotel” doskonale wpisuje się w gatunkowy wzór opowieści, która odsłania obyczajowe tajemnice, ukazując nieoczywistą zbrodnię – zbudował pan niesamowite napięcie, które towarzyszy nam właściwie od początku lektury. Co według pana sprawia, że literatura kryminalna (szeroko pojęta) cieszy się niesłabnącą popularnością wśród (nie tylko) polskich czytelników?

Myślę, że chodzi o tajemnicę. Ludzi fascynują nieodkryte tajemnice. Lubimy emocje, nawet te złe, jeśli są one zamknięte w książce i nie wchodzą do naszego realnego życia. Literatura kryminalna bazuje bardzo mocno właśnie na emocjach. Jeśli powieść jest dobra, nie pozwala czytelnikowi na zbyt długą przerwę w czytaniu. A nawet jeśli jest taka przerwa, to i tak myśli krążą wokół tej historii, którą się czyta.

Kiedy mnie dostrzega, zastyga na ułamek sekundy, ale zaraz potem rusza szybko w stronę korytarza. Mam wrażenie, że ucieka przed moim wzrokiem. Gdyby to był film, jego ostatnie kroki przed zniknięciem za ścianą byłyby ukazane w złowieszczym, zwolnionym tempie

Fragment książki

Jakich wartości poszukuje pan w literaturze? Zarówno jako twórca, jak i jako czytelnik. Chcę w tym kontekście zapytać o twórców historii gatunkowych (przede wszystkim thriller, kryminał, sensacja), których w pana opinii można uznać za mistrzów, ale również o emocje, które według pana najlepiej definiują najlepsze opowieści.

Jestem freakiem językowym. Jeśli autor posługuje się językiem polskim z polotem, z łatwością i dużą swobodą, to już mnie ma. Oczywiście ważna jest fabuła, ale bez odpowiedniego języka nie miałaby ona dla mnie znaczenia. Nie myślę tutaj nawet o konkretnym gatunku, bo są kryminały, których nie da się czytać ze względu na banalny język, a są powieści obyczajowe, które pisane są takim językiem, że emocje we mnie buzują. Pewnie nie będę oryginalny, wspominając Olgę Tokarczuk.

To jest pisarka tworząca językiem przepięknym, literackim. Czytam i czuję się zawstydzony, że nie używam takiego języka. Że wręcz nie umiem tak pisać. Ale są też pisarze, którzy dotarli w swojej twórczości w rejony, w które – mam wrażenie – nikt jeszcze nie dotarł. Są przeciwieństwami Tokarczuk, a jednocześnie powalili mnie na kolana siłą swojego stylu, swojego słownictwa, wyobraźni językowej. Mam na myśli Szczepana Twardocha i Jakuba Żulczyka. Zwłaszcza ten drugi pokazał mi, że można pisać językiem, którym mówi się na co dzień. Ze swoją twardością i przekleństwami, wulgarnością i obscenicznością. O autorach książek i samych książkach moglibyśmy długo, bo są oczywiście kryminalni pisarze skandynawscy, ale zapewne niewielu czytelników zna Jeffreya Eugenidesa i jego „Middlesex”. To jedna z takich powieści obyczajowych, które mnie zachwyciły. Choć pewnie duże znaczenie miało tutaj tłumaczenie.

O autorze

Wojciech Zawioła – dziennikarz sportowy Canal Plus Sport, prezenter serwisów w TVN i TVN24. Ma w dorobku dwie powieści „Jest takie miejsce…” i „Szukaj mnie”, a także biografie sportowców: Mariusza Czerkawskiego, Roberta Lewandowskiego, Karola Jabłońskiego i Agnieszki Rylik. Wojciech Zawioła jest także twórcą i prowadzącym audycji muzycznej Lewitacji, której popularność rośnie w szybkim tempie.

Przeczytaj fragment książki:

Książka Hotel jest dostępna w sprzedaży.

---
Artykuł sponsorowany, który powstał przy współpracy z wydawnictwem.


komentarze [3]

Sortuj:
więcej
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
Meszuge  - awatar
Meszuge 27.03.2023 16:56
Czytelnik

Znowu? Znowu modne na LC słowo „nieoczywisty”?! Co ono tu oznacza? Które zbrodnie uznajcie Państwo za oczywiste?

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Gala  - awatar
Gala 24.03.2023 18:03
Czytelniczka

Kolejna okładka po Pomruku Śmielaka i Upadku Olgi Kruk, która wygląda niemal tak samo. Zmienia się autor , tytuł i wydawnictwo. :(

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Marcin Waincetel - awatar
Marcin Waincetel 23.03.2023 12:00
Oficjalny recenzent

Zapraszam do dyskusji.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post