Z założenia nie zabieram swoich dzieci na zakupy, albo robię to bardzo rzadko. Wystarczy na chwilę spuścić maluchy z oczu w supermarkecie, aby pusty dotąd wózek zapełnił się wszelakimi produktami, które niekoniecznie chcemy kupować.
Wszak sklepy wielkopowierzchniowe to istny raj dla małego odkrywcy; magia kolorów, niezmierzone ilości towarów i wszelkich tekstur - przecież wszystkiego trzeba dotknąć, sprawdzić, posmakować.
Zdarzyło mi się również w obszernym markecie „pobawić się” z dziećmi w chowanego… co skutkowało moim podwyższonym ciśnieniem, ale wielką radością maluchów, które sprytnie ukryły się na regale między mąką kukurydzianą a krupczatką.
Serię książek „Idziemy na zakupy”, można traktować jako dobrą zabawę, ale także, jako przygotowanie malucha do wspólnej wyprawy do sklepu. Na początku każdej książeczki znajdziemy listę zakupów, którą należy zapamiętać. Na kolejnych stronach przymierzamy sklepy i poszukujemy produktów z naszej listy. Jest to świetna metoda na trenowanie pamięci.
Ponadto w każdej publikacji znajdziemy dokładny opis produktów, jakie są dostępne w danym miejscu. I tak na przykład: rodzaje pieczywa w piekarni, różnorodne warzywa i owoce na bazarku, rodzaje książek, i wyroby papiernicze w księgarni.
Atutem książki są dokładne i bardzo kolorowe ilustracje. Seria przeznaczona dla młodszych dzieci, pozwala rozwijać słownictwo, ale także ćwiczy koncentrację, uwagę i pamięć.
Polecamy!

Z założenia nie zabieram swoich dzieci na zakupy, albo robię to bardzo rzadko. Wystarczy na chwilę spuścić maluchy z oczu w supermarkecie, aby pusty dotąd wózek zapełnił się wszelakimi produktami, które niekoniecznie chcemy kupować.
Wszak sklepy wielkopowierzchniowe to istny raj dla małego odkrywcy; magia kolorów, niezmierzone ilości towarów i wszelkich tekstur - przecież...