Fisharmonia z Kalkuty i podróż przez Karpaty. Hubert Klimko-Dobrzaniecki o swojej najnowszej książce

Remigiusz Koziński Remigiusz Koziński
04.10.2023

Autor mówi między innymi o tym, jakim instrumentem jest tytułowa fisharmonia, ale też o ludziach, którzy w jego najnowszej książce jej dotykali, a nawet wydobywali z niej dźwięki. Są fikcyjni, może jednak mają jakieś zaczepienie w świecie realnym. Mogą okazać się podobni do waszych sąsiadów, znajomych dostawców, przypadkowo mijanych przechodniów. Czy i na ile, przekonają się Państwo po lekturze.

Fisharmonia z Kalkuty i podróż przez Karpaty. Hubert Klimko-Dobrzaniecki o swojej najnowszej książce Materiały Wydawnictwa Noir sur Blanc

[Opis – Oficyna Literacka Noir sur Blanc] Upalny lipiec. Podrzędna restauracja i stypa, w której uczestniczy główny bohater. Smutna uroczystość stanie się inspiracją do opowiedzenia bardzo osobistej, miejscami zabawnej historii o miłości, jej braku, rodzinie i odkrywaniu pilnie strzeżonych tajemnic. Będzie to również opowieść o próbie spełniania marzeń, sprostania oczekiwaniom i realizacji celów.

A także o tym, że sny potrafią wiązać rzeczywistość, a rzeczywistość sny rozwiązywać. Autor zabierze czytelników w podróż od Dolnego Śląska przez Rumunię, sanatoria, szpitale, wojny, zsyłki, ucieczki, pogrzeby, zdrady, wesela, rozwody, śluby po kres granej na zdobycznej fisharmonii melodii.

Chcesz kupić „Fisharmonię” w cenie, którą sam/-a wybierzesz? Ustaw alert LC dla tej książki!

Wywiad z Hubertem Klimko-Dobrzanieckim, autorem książki „Fisharmonia”

Remigiusz Koziński: Jaki jest klucz doboru bohaterów i miejsc akcji pana książek? Szukałem tego klucza. Odniosłem wrażenie, że jest ich cały pęk: klucz wg miejsc pana pobytu – są powieści islandzkie, jest w nich Bielawa, jest i Wiedeń; klucz wynikający z pana doświadczeń z ludźmi i klucz sytuacji. Nie wiem, czy znalazłem klucz „uczelniany”, ale może powinienem poszukać go głębiej. Jaki klucz pasuje do „Fisharmonii”?

Hubert Klimko-Dobrzaniecki: W doborze bohaterów, miejsc akcji, najczęściej posługuję się zestawem wytrychów. Jeden z nich pasuje do otwarcia „ Fisharmonii”. I całe szczęście, że rozmawiamy o fikcji literackiej. Czy pan wie, że w Polsce, zgodnie z kodeksem wykroczeń, posiadanie lub wyrabianie wytrychów przez osoby, które nie trudnią się ślusarstwem, jest karalne?

Sprawdziłem i w istocie – to 129. artykuł Kodeksu wykroczeń. Za posiadanie wytrychów w kraju, który nie jest literacką fikcją, grozi kara aresztu, ograniczenia wolności albo grzywny. Jaki jest wobec tego pana sposób pracy, konstruowania książek? Czy ma pan jakąś, nazwijmy to, procedurę, czy też każda książka, każda fabuła rodzi się w inny sposób?

Rano wychodzę z psem. Pies się załatwia. W kieszeni mam woreczek z tworzywa sztucznego na nieczystości. Chcę po niego sięgnąć, ale ktoś, kto źle przespał noc, lub jakiś przeciwnik czworonogów, nim zdążę wyjąć ten woreczek, zaczyna krzyczeć, straszy służbami miejskimi, policją, przeklina mnie i mojego psa. Nie odzywam się. Pakuję do woreczka co trzeba. Wracam do domu. Myślę sobie, że taka scena mogłaby kiedyś wejść do książki. Słyszę pukanie do drzwi. Odkładam notes. Otwieram drzwi. W drzwiach stoi jegomość w uniformie i mówi, że przywiózł telewizor.

Nie zamawiałem żadnego telewizora. Wtedy on pokazuje zlecenie. Adres się zgadza. Nazwisko zamawiającego już nie. Człowiek w uniformie ma nietęgą minę. Żegnam go. Zamykam drzwi. Kolejny poranek. Ja, pies, woreczek. Krzyki. Ktoś wyżywa się na innym właścicielu. Idę w jego stronę. Chcę pomóc przerwać poranny jazgot. I kogo widzę? Mieszający z błotem właściciela mopsa to mężczyzna, który dzień wcześniej stał w moich drzwiach z telewizorem. Wracam do domu… Proces twórczy jest pewnego rodzaju tajemnicą. Przeróżne zdarzenia, bodźce mają wpływ na powstanie takiej czy innej książki. Choć myślę, że to „cisza” ma decydującą rolę w zarządzaniu procesem powstawania moich książek.

Czy łatwiej konstruuje się fabułę, czy może poezja pozwala wyrazić się w prostszy sposób? Pytam dlatego, że podtytuł „Fisharmonii”, czyli „Snówpowiązałka”, przypomina, że Hubert Klimko-Dobrzaniecki jest przecież także poetą.

Ostatni wiersz opublikowałem dwa lata temu w słowackim piśmie „Rozum”. Wcześniej kilka wierszy, zdaje się w 2012 roku, wydał poznański „Czas Kultury”. Jest trochę poezji w mojej najnowszej powieści, choć ja sam za poetę się nie uważam. Muzy, proszę pana, peszą się wobec tak postawionego pytania.

Dialogi wydają się niekiedy wręcz stworzone do tego, by znaleźć się na scenie – ich dynamika, czasem humor, czasem gorycz sprawiają, że między rozmówcami iskrzy. Myślał pan o przeniesieniu którejś z książek – może „Fisharmonii” właśnie – na scenę?

Moja poprzednia książka pod tytułem „Niech żyje śmierć!” idealnie nadaje się na deski. Być może „Fisharmonia” też. Nie zajmuję się adaptacjami scenicznymi. Jeśli znajdzie się ktoś zainteresowany, nie ucieknę.

Tytułowa „Fisharmonia” zawsze kojarzyła mi się z archaicznym keyboardem, małymi organami z pedałem. Tymczasem w pana książce na podstawie opisu można się domyślać jakiejś harmonii, bandoneonu, może akordeonu nawet. Czy tak na ten instrument mówiono tam, gdzie dzieje się akcja książki? Skąd ta nazwa?

Tradycyjne fisharmonie trafiły do Indii prawie 200 lat temu wraz z angielskimi misjonarzami. Pewien Hindus z Kalkuty postanowił przebudować instrument. Zastąpił miechy nożne miechem ręcznym. Indyjska fisharmonia jest kompaktowa i przenośna. Gra się na niej palcami jednej dłoni. Taka właśnie fisharmonia pojawia się w mojej powieści.

Podczas lektury mocno uderzyła mnie relacja matki i Roberta. W jaki sposób uwolnić się od takiej relacji? Jakoś nie przechodzi mi przez gardło słowo „miłość”. Jest w ogóle możliwe uwolnienie – czy raczej wyzwolenie?

To jednak była miłość. Trochę kulawa, niedoskonała. Zresztą późniejsze rozdziały o tym mówią.

Matki, kobiety – są mocne, czasem nawet za mocne, wręcz przytłaczające. Mężczyźni w „Fisharmonii” często uciekają przed odpowiedzialnością, wyzwaniami. Dlaczego tak się dzieje? A może to tylko moje złudzenie?

Tak pan to widzi? Ja myślę, że w książce tylko jeden mężczyzna ciągle ucieka. Chętnie bym wytłumaczył, dlaczego się tak dzieje, ale wtedy pozbawiłbym frajdy potencjalnych czytelników.

Uważa pan śmierć za katalizator wspomnień i emocji?

Tak bywa. Choć z drugiej strony patrząc na sprawę, narodziny też są takim katalizatorem. W wielu wierzeniach śmierć stanowi pewną formę ponownych narodzin. I o tym również traktuje ta powieść.

Otwarłem naszą rozmowę wyjściem poza „Fisharmonię” i może w podobny sposób spróbuję ją zamknąć. Szukając punktów wspólnych – czy pana zdaniem mieszkańcy miast i miasteczek Europy, z części, powiedzmy, położonej po obu stronach łuku Karpat, mają podobne fobie? Jakie mają przywary, a jakie zalety? A może w ogóle nie są do siebie podobni i wszelkie podobieństwa wynikają z tego, że niezależnie od miejsca zamieszkania są po prostu bohaterami pana książek?

Odnoszę wrażenie, że czym dłużej żyję, tym mniej znam się na ludziach. Ostatnio poznałem hojnego i gadatliwego Anglika. Jakiś czas temu zakolegowałem się z Niemcem, który ma poczucie humoru. Przedstawiono mi też kilku uczciwych i wierzących księży oraz ortopedę, który całe życie chciał być psychiatrą. Hitlerowcy w fazie wznoszącej opowiadali, że górale z okolic Zakopanego pochodzą od jakiegoś germańskiego ludu, który posuwając się na południe, natrafił na Tatry – wysoką część Karpat. Nie mogli ich przejść, dlatego tam zostali. Tyle że po drugiej stronie gór też mieszkają górale posługujący się podobną gwarą. Góry czasami dzielą, a czasami łączą. Ja przede wszystkim dbam o to, by moje książki zamieszkiwały ciekawe postaci. Bo oddawanie się nudnym opowieściom to jednak katorga.

O autorze

Hubert Klimko-Dobrzaniecki (ur. 1967) − pisarz, filmowiec i tłumacz. Absolwent Wydziału Radia i Telewizji Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach. Autor zbiorów opowiadań, powieści, filmów krótkometrażowych. Stały felietonista miesięcznika „Odra”. Otrzymał nominacje do nagród Nike, Cogito, Śląski Wawrzyn Literacki, Paszporty Polityki. Jego książki, jak do tej pory, zostały przetłumaczone na czternaście języków. Zajmuje się również pisaniem scenariuszy filmowych oraz książek dla dzieci.

Książka jest już dostępna w sprzedaży online.

---
Artykuł sponsorowany, który powstał przy współpracy z wydawnictwem.


komentarze [1]

Sortuj:
więcej
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
Remigiusz Koziński - awatar
Remigiusz Koziński 04.10.2023 12:30
Redaktor

Zapraszam do dyskusji.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post