Mnie najbardziej ze świętami kojarzy się film "W krzywym zwierciadle: Witaj święty Mikołaju". Ten film bawi mnie od pierwszej do ostatniej minuty, jak każda produkcja z niezastąpioną rodziną Griswoldów. Niejednokrotnie w fanatyczno-desperackich przygotowaniach Clarck'a widzę siebie- chcę, by wszystko było piękne, cudowne, idealne, ale zawsze musi pojawić się coś, co psuje cały mój misterny plan i wyobrażenie na temat świąt;)
Tak jak on marzę o rodzinnych, idealnych świętach, jak z kiczowatej okładki świątecznego magazynu albo pocztówki z lat 90. Niestety, teściowa ma własną wizję, mój tata zawsze coś negatywnie skomentuje, a nigdy nie pochwali (zupełnie jak teść Clark'a, np. gdy Clarkowi udało się w końcu zapalić światełka skwitował to jedynie złośliwym "nawet nie mrugają"), moja mama, która zawsze próbuje załagodzić sytuację, mój milczący brat i ciężko wzdychający mąż na wieść o moim kolejnym szalonym pomyśle. W efekcie biegam jak szalona do ostatniej chwili, a i tak zawsze o czymś zapominam ( w tym roku Wigilia obyła się bez kompotu). Być może właśnie dlatego "Witaj święty Mikołaju" tak bardzo mnie bawi- szalona rodzinka, próba jej okiełznania, niewypał za niewypałem- kwintesencja świąt;) Ale najwazniejsze jest to, co nas łączy mimo wszelkich świątecznych katastrof - miłość i więzy rodzinne.

Mnie najbardziej ze świętami kojarzy się film "W krzywym zwierciadle: Witaj święty Mikołaju". Ten film bawi mnie od pierwszej do ostatniej minuty, jak każda produkcja z niezastąpioną rodziną Griswoldów. Niejednokrotnie w fanatyczno-desperackich przygotowaniach Clarck'a widzę siebie- chcę, by wszystko było piękne, cudowne, idealne, ale zawsze musi pojawić się coś, co psuje...

Mam ogromny sentyment do piosenki "White Christmas" w wykonaniu Binga Crosby'ego, która debiutowała w jednym z moich ulubionych filmów "Gospoda świąteczna" w 1942 roku. Przez cały grudzień nucę sobie: "I'm dreaming of a white Christmas, just like the ones I used to know..." mając ogromną nadzieję, że Święta znów napełnią mnie magią i szczęściem. W swoim życiu obejrzałam już sporo filmów i wysłuchałam wielu pięknych kolęd oraz piosenek, które tworzą niezapomniany odświętny klimat, ale zawsze co roku marzę o wspaniałym białym Bożym Narodzeniu i wirujących płatkach śniegu, które otulając świat miękkim puchem, przynoszą ludziom radość i uśmiech na twarzy. Marzę o Świętach pełnych tradycji, które coraz bardziej odchodzą do lamusa i stają się coraz szybszym komercyjnym wyścigiem o ubogich wartościach.

Mam ogromny sentyment do piosenki "White Christmas" w wykonaniu Binga Crosby'ego, która debiutowała w jednym z moich ulubionych filmów "Gospoda świąteczna" w 1942 roku. Przez cały grudzień nucę sobie: "I'm dreaming of a white Christmas, just like the ones I used to know..." mając ogromną nadzieję, że Święta znów napełnią mnie magią i szczęściem. W swoim życiu obejrzałam już...

Zdecydowanie "Lulajże Jezuniu". Żadna inna kolęda tak mnie nie wzrusza i nie wprowadza w magię świąt. Znam ją od zawsze, mama śpiewała mi ją jako kołysankę, a później mojemu młodszemu bratu. Teraz, nadal rozbrzmiewa w mojej duszy i nie wyobrażam sobie Wigilii bez jej zaśpiewania. Co prawda ze wzruszenia głos często mi drży i łzy napływają do oczu, ale to właśnie w takiej chwili zamyka się cała kwintesencja świąt i ich przeżywania.

Zdecydowanie "Lulajże Jezuniu". Żadna inna kolęda tak mnie nie wzrusza i nie wprowadza w magię świąt. Znam ją od zawsze, mama śpiewała mi ją jako kołysankę, a później mojemu młodszemu bratu. Teraz, nadal rozbrzmiewa w mojej duszy i nie wyobrażam sobie Wigilii bez jej zaśpiewania. Co prawda ze wzruszenia głos często mi drży i łzy napływają do oczu, ale to właśnie w takiej...

„December 24th, Nine PM Eastern Standard Time. From here on in, I shoot without a script…”
Te słowa otwierają jeden z najpiękniejszych filmów o tym, co w świętach najważniejsze. Film będący adaptacją musicalu inspirowanego operą Pucciniego.
RENT.
Przy dźwiękach melodii i spadających płatkach śniegu przypomina nam, byśmy mierzyli nasz czas miłością. Uczy nas, jak ważne jest bycie z bliskimi. Daje nadzieję.

„December 24th, Nine PM Eastern Standard Time. From here on in, I shoot without a script…”
Te słowa otwierają jeden z najpiękniejszych filmów o tym, co w świętach najważniejsze. Film będący adaptacją musicalu inspirowanego operą Pucciniego.
RENT.
Przy dźwiękach melodii i spadających płatkach śniegu przypomina nam, byśmy mierzyli nasz czas miłością. Uczy nas, jak ważne jest...

W związku z rocznicą śmierci Charlesa Chaplina, która jak wiemy przypada na pierwszy dzień świąt Bożego Narodzenia, jakieś 10 lat temu TVP Kultura zaproponowała szereg jego filmów. Jednym z nich był "Brzdąc", który właśnie od wtedy stał się moim ulubionym filmem świątecznym. To piękna historia miłości ojca do syna, historia jakich w kinie nie ma wiele, a wręcz rzekłbym, że lepszej po prostu nie stworzono. Tyle w niej uczuć, subtelności, magii, co w stu współczesnych produkcjach razem wziętych. Ta opowieść wzrusza i stwarza ciepło w nas, a przecież to jest w świętach najważniejsze. Więc mimo że "Brzdąc" ze świętami ma niewiele wspólnego, w mojej rodzinie uchodzi za symbol tego czasu. To właśnie ten film sprawia, że każdy z nas staje się lepszy i pragnie to okazywać całemu światu.

W związku z rocznicą śmierci Charlesa Chaplina, która jak wiemy przypada na pierwszy dzień świąt Bożego Narodzenia, jakieś 10 lat temu TVP Kultura zaproponowała szereg jego filmów. Jednym z nich był "Brzdąc", który właśnie od wtedy stał się moim ulubionym filmem świątecznym. To piękna historia miłości ojca do syna, historia jakich w kinie nie ma wiele, a wręcz rzekłbym, że...

Gdy usłyszę "Last Christmas", wtedy zachodzi we mnie magiczna przemiana. W liceum w ramach lekcji przedświątecznych z angielskiego, uczyliśmy się tej właśnie piosenki. Jakoś utkwiło mi to w głowie, były to czasy, gdy nie musiałam się przejmować wieloma rzeczami, czasy liceum to były po prostu czasy beztroski. Zostało we mnie to wspomnienie, liceum, "Last Christmas", beztroska, wigilia klasowa, i Wigilia z rodziną....

Gdy usłyszę "Last Christmas", wtedy zachodzi we mnie magiczna przemiana. W liceum w ramach lekcji przedświątecznych z angielskiego, uczyliśmy się tej właśnie piosenki. Jakoś utkwiło mi to w głowie, były to czasy, gdy nie musiałam się przejmować wieloma rzeczami, czasy liceum to były po prostu czasy beztroski. Zostało we mnie to wspomnienie, liceum, "Last Christmas",...

Jestem osobą, która naprawdę dużo słucha, czyta oraz ogląda. Wybieranie w takim razie kolędy/filmu/książki jest naprawdę bez sensu skoro mogę napisać wszystkie trzy rzeczy. W moim domu nigdy nie zabraknie kolęd/piosenek w wykonaniu Pentatonixa oraz Accantusa. Najbardziej w świąteczny klimat nastraja mnie wykonanie "Mary did you know" wersji polskiej oraz angielskiej.Głosy wykonawców są delikatne i subtelne, świetnie dopasowują się do melodii. Zawsze podczas słuchania mam gęsią skórkę. Co do filmu to nie, nie będzie do Kevin, a film mojego dzieciństwa "Grinch" o zielonym stworki kradnącym święta innym stworkom. Trochę komedii, zwariowanego świata oraz świąt. Co do książki, to może się wydać dla dzieci, ale zimowa przygoda w innym świecie w porze świątecznej jest jak miód na moje serce. Pozycja nosi tytuł "Zaopiekuj się mną. Zimowy wilk" Holly Web. Polecam wszystkie trzy rzeczy, a święta czuje się nawet w wakacje.

Jestem osobą, która naprawdę dużo słucha, czyta oraz ogląda. Wybieranie w takim razie kolędy/filmu/książki jest naprawdę bez sensu skoro mogę napisać wszystkie trzy rzeczy. W moim domu nigdy nie zabraknie kolęd/piosenek w wykonaniu Pentatonixa oraz Accantusa. Najbardziej w świąteczny klimat nastraja mnie wykonanie "Mary did you know" wersji polskiej oraz angielskiej.Głosy...

Najbardziej ze świętami kojarzą mi się filmy Disneya. Troche dlatego, że to w czasie świąt często je oglądałam i to nie tylko w dzieciństwie, ale przede wszystkim, dlatego, bo jest w nich ta niesamowita magia i wiara w to, że dobro zawsze zwycięży, los się odmieni i zawsze trzeba mieć marzenia, bo na pewno się spełnią. A właśnie w to chcielibyśmy wierzyć podczas świąt Bożego Narodzenia.

Najbardziej ze świętami kojarzą mi się filmy Disneya. Troche dlatego, że to w czasie świąt często je oglądałam i to nie tylko w dzieciństwie, ale przede wszystkim, dlatego, bo jest w nich ta niesamowita magia i wiara w to, że dobro zawsze zwycięży, los się odmieni i zawsze trzeba mieć marzenia, bo na pewno się spełnią. A właśnie w to chcielibyśmy wierzyć podczas świąt...

Od 95 r.jest to "Kolor nadziei" zespołu Banda Mikołaja.Bardzo aktualny tekst odnoszący się nie tylko do Świąt.A tak od zawsze...zawsze... moją ukochaną,niezmienną,opierającą się modom piosenką jest "Jeden dzień w roku" Czerwonych Gitar.Przy niej czuję,że na prawdę Święta to magiczny czas.Rozczaruję pewnie wszystkich,bo nie cierpię Kevina i jeśli już to wolę "Znaki" z Richardem Gere ,bo to film o nadziei,rzeczach wymykających się rozsądkowi i....wigilijnym cudzie,a przy tym historia oparta na faktach.Dziwne?? Może i tak ale taki jest mój wybór.

Od 95 r.jest to "Kolor nadziei" zespołu Banda Mikołaja.Bardzo aktualny tekst odnoszący się nie tylko do Świąt.A tak od zawsze...zawsze... moją ukochaną,niezmienną,opierającą się modom piosenką jest "Jeden dzień w roku" Czerwonych Gitar.Przy niej czuję,że na prawdę Święta to magiczny czas.Rozczaruję pewnie wszystkich,bo nie cierpię Kevina i jeśli już to wolę...

W święta telewizora się u mnie nie włącza, a muzyka jest ledwie zauważalnym tłem przygotowań i, jeśli nikt jej nie wyłączy, wigilijnej wieczerzy i przez cały czas jest skutecznie zagłuszana rozmowami, więc nie mam domowych skojarzeń z żadnym utworem, który w święta "musi być, bo inaczej nie ma świąt". U mnie "musi być" gra. Późną nocą, kiedy prezenty są już dawno rozpakowane, a co mniej wytrzymali członkowie rodziny idą spać, wszyscy młodzi duchem zasiadają przy bocznym stoliku przed kominkiem i dobierają się do gier z tegorocznego mikołajowego worka. A jeśli żadnych nie było, to zawsze pozostaje brydż i mahjong.
Ale jeśli poza okresem świątecznym myślę o świętach, nie o tych moich, rodzinnych, a o świętach w ogólności, to podstawowym skojarzeniem filmowym jest dla mnie "Szklana pułapka". I piosenka "Let it snow!", oczywiście w wersji znanej z tego właśnie filmu. Nie wiem czemu. Nie "Kevin...", nie "Holiday", żadne kolędy, ale właśnie zakrwawiony Bruce Willis, śnieg prószący na płytę lotniska i ponadczasowe "Let it snow!"

W święta telewizora się u mnie nie włącza, a muzyka jest ledwie zauważalnym tłem przygotowań i, jeśli nikt jej nie wyłączy, wigilijnej wieczerzy i przez cały czas jest skutecznie zagłuszana rozmowami, więc nie mam domowych skojarzeń z żadnym utworem, który w święta "musi być, bo inaczej nie ma świąt". U mnie "musi być" gra. Późną nocą, kiedy prezenty są już dawno...