forum Książki Dyskusje o książkach
O książce, którą oddano do biblioteki 111 lat po terminie
Pracownicy biblioteki publicznej w Boise w amerykańskim stanie Idaho przeżyli niemałe zdziwienie, gdy w ich ręce trafił pewien egzemplarz „Rebeki z Riverboro”. Nigdy wcześniej go nie widzieli, poza tym wyglądał dość staro – okazało się, że książkę wypożyczono z instytucji może nie wieki, ale wiek temu.
Zobacz pełną treśćodpowiedzi [17]
Od wielu lat tylko ebooki czytam, więc nie korzystam z biblioteki. Jeszcze na studiach musiałem zapłacić karę przed obroną za zagubienie broszury "Jak pisać pracę magisterską". Była to chyba 10 krotność wartości ;(.
Parę lat później znalazłem ją przy przeprowadzce i radośnie odniosłem do czytelni. Nie sądzę aby mój wyczyn zasłużył na odnotowanie w annałach biblioteki. Ani...
Dobrze, że jest możliwość przedłużenia, to trochę ratuje.
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten postAleż to piękne historie ;-) I tym sposobem obie biblioteki mają stuletnie książki, które, gdyby nie spóźnialscy czytelnicy, dawno oddałyby na przemiał ;-)
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten postA ja, po ostatniej akcji wyrzucenia (gdy już było wiadomo, że nikt nie chce, za drobny grosz ani za darmo), z bólem serca, ok. tysiąca tomów - w tym jedenastu samego Słownika Języka Polskiego W.Doroszewskiego, bardzo ograniczam kupowanie książek, korzystając z licznych bibliotek mojego milionowego miasta. Nowoczesny system online pozwala czytelnikowi przeglądać zasoby...
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
Właśnie dostałem e-maila z biblioteki, że za 7 dni mija termin zwrotu książki.
Opłaty w moje bibliotece wyglądają następująco:
1. Biblioteka pobiera opłaty:
a) za przetrzymywanie wypożyczonych zbiorów,
b) za zniszczenie lub uszkodzenie wypożyczonych zbiorów,
c) za wydanie duplikatu Karty czytelnika i Karty wydruku w wysokości 10 zł,
d) za wysłane upomnienia pocztowe...
Jaka urocza historia 😍
nigdy się z niczym nie spóźniłam, prokrastynacja jest mi obca, jestem uosobieniem jej odwrotności, od razu robię to, co mam zrobić (przykładowo, pracę mgr napisałam 1,5 roku przed terminem, żeby mieć to z głowy);
z biblioteki nie korzystam, bo nie czytam niczego z papieru
Witam. Pytam dla zaspokojenia ciekawości. Jak się zowie odwrotność prokrastynacji?
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten postRety. Ani grama odwlekania? Trochę to nieziemskie;-)
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post@AgaGaga tak, jeszcze niczego w życiu nie zdarzyło mi się odwlec, po prostu wszystko robię od razu. Ale to nie jest coś, co robię, bo chcę, bo tak sobie zaplanowałam, po prostu tak mam, od urodzenia 😀
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten postZaintrygował mnie fragment o napisaniu pracy 1,5 roku przed terminem.
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post@Karolina92, po obronie licenjcatu (czerwiec) od razu zapisałam się do promotorki (było wiadomo, że na magisterskie się dostanę) i w lipcu napisałam całą pracę
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
O ja cie.
To było z zazdrością. Bo ja właśnie na kolanie pędem robiłam coś na dzisiejsze popołudnie , o czym wiem od pół roku albo i dłużej...
@AgaGaga każdy jest inny i nie ma się co spinać 😀
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten postNie lubię się spóźniać w ogóle- czy to w dane miejsce, czy z ustalonym terminem. Nie jestem ideałem, ale wychodzę z założenia, że o rzeczy pożyczone trzeba dbać jeszcze bardziej, niż o własne. Teraz, gdy otrzymujemy dodatkowe przypomnienia, jest to dość proste, a ja nie chcę zapadać się pod ziemię w miejscach, które kocham najbardziej, czyli w bibliotekach. 😀
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
No to ja rekordu nie pobiłem 😉 ale i tak sie strasznie wstydzę.
Choć bardzo staram sie przestrzegać zasad (tudzież czytać dużo i na tyle szybko by zdążyc na czas) i nie przekraczać terminu zwrotu, to raz zdarzyło mi się 😔 I to od razu z przytupem.
Trzymałem 3 wypożyczone ksiązki dokładnie 478 dni! Głównie to moja wina - wrodzonego lenistwo, ale również trochę wina...