-
ArtykułyDzień Bibliotekarza i Bibliotek – poznajcie 5 bibliotecznych ciekawostekAnna Sierant12
-
Artykuły„Kuchnia książek” to list, który wysyłam do trzydziestoletniej siebie – wywiad z Kim Jee HyeAnna Sierant1
-
ArtykułyLiteracki klejnot, czyli „Rozbite lustro” Mercè Rodoredy. Rozmawiamy z tłumaczką Anną SawickąEwa Cieślik2
-
ArtykułyMatura 2024 z języka polskiego. Jakie były lektury?Konrad Wrzesiński8
Cytaty z tagiem "lord vetinari" [25]
[ + Dodaj cytat]- Tysiąc lat temu sądziliśmy, że świat jest misą. Pięćset lat temu myśleliśmy, że jest kulą. Dzisiaj wiemy, że jest płaski, okrągły i płynie przez kosmos na grzbiecie żółwia. — Odwrócił się i rzucił najwyższemu kapłanowi kolejny uśmiech. — Nie zastanawia się pan, jaki kształt okaże się prawdziwy jutro?
- (...) Proszę spojrzeć przez okno. I powiedzieć, co pan widzi.
- Mgłę — odparł najwyższy kapłan.
Vetinari westchnął. Czasami pogoda zupełnie nie miała wyczucia konwencji narracyjnej.
(...) Jeśli nie chwycimy bieżących wydarzeń za kołnierz, one złapią nas za gardło.
Patrycjusz nie należał do ludzi, którym można grozić palcem - chyba że ktoś chce liczyć tylko do dziewięciu.
- Powiedz mi, Leonardzie, przyszło ci kiedyś do głowy, że pewnego dnia wojny będzie się toczyć mózgami?
Leonard sięgnął po kubek z kawą.
- Ojej... To byłoby dość niechlujne...
Vetinari znów westchnął.
- Może nie aż tak, jak te inne wojny - powiedział i łyknął kawy.
Vetinari nie dbał specjalnie o ochronę. Zwykł korzystać – to znaczy nadal korzystał – z ludzi, którzy próbowali jego potraw, ale była to dość powszechnie stosowana metoda. Owszem, Vetinari dodał do tego własny, szczególny manewr. Jako jego kosztujący – dobrze traktowani i opłacani – pracowali wyłącznie synowie głównego kucharza. Jednak poczucie bezpieczeństwa wynikało raczej z faktu, że był odrobinę bardziej użyteczny żywy niż martwy, i to z punktu widzenia wszystkich zainteresowanych. Wielkie i potężne gildie nie lubiły go, ale wolały mieć go u władzy, niż choćby myśleć o kimś z konkurencyjnej gildii zasiadającym w Gabinecie Podłużnym. Poza tym Vetinari gwarantował stabilność. Była to zimna, kliniczna odmiana stabilności, ale jego geniusz odkrył, że właśnie stabilności ludzie pragną najbardziej.
- Byłoby straszne, nieprawdaż, gdyby ludzie pomyśleli, ze mogą brać prawo we własne ręce…
- Nie ma obawy, sir. Za mocno je trzymam.
Wydaje im się... że chcą dobrych rządów i sprawiedliwości dla każdego, ale czego tak naprawdę pragną w głębi swych serc? Tylko tego, żeby wszytko toczyło się tak jak zawsze, żeby jutro było takie samo jak dzisiaj.
Naturą ludu jest, by sprzeciwiać się swoim przywódcom, kiedy przestaje im sprzyjać szczęście.
I wreszcie trzymał tu Leonarda, ponieważ był on miłym rozmówcą. Nigdy nie rozumiał, o czym mówi Vetinari, miał pogląd na świat mniej więcej tak skomplikowany, jak kaczątko ze wstrząsem mózgu, a przede wszystkim nigdy nie uważał. Co czyniło go idealnym powiernikiem. Przecież jeśli człowiek prosi o radę, to z pewnością nie po to, by mu jej udzielono. Chce raczej, by ktoś był obok, kiedy mówi sam do siebie.