-
ArtykułyBrak kolorowych autorów na liście. Prestiżowy festiwal w ogniu krytykiKonrad Wrzesiński1
-
ArtykułyLiliana Więcek: „Każdy z nas potrzebuje w swoim życiu wsparcia drugiego człowieka”BarbaraDorosz1
-
ArtykułyOto najlepsze kryminały. Znamy finalistów Nagrody Wielkiego Kalibru 2024Konrad Wrzesiński3
-
ArtykułyLiteracki kanon i niezmienny stres na egzaminie dojrzałości – o czym warto pamiętać przed maturą?Marcin Waincetel34
Cytaty z tagiem "grajki" [8]
[ + Dodaj cytat]
Jeden raz, raz jeden czas na chwilę ruszył.
Jeden raz, raz jeden czas płot bezczasu skruszył.
Historia do wsi wkroczyła, bezczas naruszyła.
I Jakubowa ochrona pod płotem się skryła.
Nocą w drzwi chałupy Wichrów ktoś w drzwi załomotał.
I druga wojna światowa podeszła do płota.
Co ty tam, Jakubie, trzymasz w starej szopie?
Co ty tam ukrywasz za stodołą, chłopie?
Czy ty nie boisz się Niemców, podłych zatraceńców.
Czy ty nie boisz się Niemców, diabelskich odmieńców.
Pewnie już Jakubie, pusto w twojej szopie.
Skoro pod białą kapliczką ciemną nocą kopiesz.
Skoro pod osłoną nocy dół głęboki kopiesz.
Jeden raz, raz jeden czas na chwilę ruszył.
Jeden raz, raz jeden czas płot bezczasu skruszył.
Wichry pochowały Niemca, wcale nie odmieńca.
Wichry pochowały Niemca, wcale nie ich jeńca.
Ej, za las chłopcy, za las, bo za lasem grają.
Aj, bo mi się za lasem panny podobają.
Ej, powiedzcież mi, chłopcy, co się z wami stało?
Czy lat przeszło za dużo, czy może za mało?
Ej, choćcie muzykanci, choćcie chłopcy, za las.
Ej, bo panny nie będą długo czekać na was.
Ej, choćcie do nas chłopcy, choćcie ze skrzypcami.
Ej, choćcie do nas chłopcy, choćcie z oberkami.
Nie będziemy zachodzić za las ze skrzypcami.
Nie będziemy zachodzić do was z oberkami.
Wy tańcować będziecie, my grać pod ścianami.
Wy bawić się będziecie, my stać pod ścianami.
Józiu, czemuś smutny; zamiast się radować?
Za to szczęście winieneś Bogu podziękować.
Grał na jej weselu, choć ją chciał poślubić.
A odtąd swą bratową może tylko lubić.
Po raz pierwszy w życiu Józef się zakochał.
Po raz pierwszy w życiu chciał się żenić.
Po raz pierwszy Józef myślał o małżeństwie.
Lecz, gdy dwa Wichry grają, tam będzie nieszczęście.
Gdzie dwa Wichry grają, tam będzie nieszczęście.
Gdzie dwa Wichry grają, tam się śmierć zakrada.
Lecz kiedy dwa kochają, tam sięczai zdrada.
Czy można zarzucać niewinnej kobiecie?
Że o jednego Wichra za dużo na świecie?
Wichry wszystkie grały i wszystkie skrzypiały.
I na swoich weselach obcym grać nie dały.
Obcym grać nie dały, a obce się bały.
Wichry wszystkie grały i wszystkie skrzypiały.
I gości weselników w tańcu kołysały.
Wichry wszystkie grały i wszystkie śpiewały.
Ale grać przestawały, kiedy umierały.
Wichry wszystkie grały i wszystkie spiewały.
Nawet, gdy grać przestały, szybko powracały.
Franek odszedł smutno w noc świerszczami rojną.
Za tydzień nadszedł wrzesień i zaczął się wojną.
Jakub miał powody, by na czas się zżymać.
Czas mu zabrał Franciszka, Jakub czas zatrzymał.
Jakub miał powody, by czasu nie lubić.
A kiedy czas powstrzymał, nie chciał się tym chlubić.
Wichry wszystkie grają i wszystkie spiewają.
Co z nimi dalej będzie, gdy poumierają?
Gdy się coś ważnego działo, Józef po weselach grał.
Przez to swoje muzykanctwo zawsze na uboczu stał.
Ostatni się dowiadywał, co się w domu zdarzało.
Grał, gdy wojna wybuchła, gdy się dziecko rodziło.
Dom żył własnym życiem, na Józefa nie czekał.
A ten chodził po weselach, z dala od Rokicin grał.
Józef Wicher wziął w obroty swe skrzypeczki zaspane.
I nie wiedział, że to granie będzie mu pamiętane.
Wziął się Józef do roboty i skrzypeczki wybudził.
A te cicho mu skrzypnęły, bo ich graniem nie trudził.
Gdy umierał Jakub Wicher, syna przy nim nie było.
Bawił gości weselników jakby nic się nie stało.
Gdy umierał Jakub Wicher, Józef na weselu grał.
Grał, gdy w Rokicińskiej chacie stary Jakub umierał.
Gdy umierał Jakub Wicher, syna przy nim nie było.
Grał oberki na weselu, wielu gości tańczyło.
Gdy umierał Jakub Wicher, jego syn był daleko.
Poza domem, poza wioską, poza lasem, rzeką.
Gdy umierał Jakub Wicher, syna przy nim nie było.
Gdy już był, nie było ojca. I tak coś się skończyło.
Tak się toczyło stare, codzienne Wichrów życie.
Jego granie, jej krzątanie, ich choroby, jej tycie.
Jego picie, jej krzątanie, wspólna bieda, jej tycie.
Byli muzykami, byli, ale się skończyli.
Byli muzykami, lecz poumierali.
Nikt nie wie, jak się wołali, nikt nie wie, jak grali.
Kiedy o nich zapomnimy, komu będą grali?
Byli muzykami, byli, ale się skończyli.
Zapomniały się ich twarze, choć przepięknie grali.
Byli muzykami, byli, lecz poumierali.
Czy kto pamięta ich twarze, pamięta jak grali?
Byli muzykami, byli, minęło ich życie.
Wasze minie jeszcze szybciej, niż zamarzycie.
Wasze minie jeszcze szybciej, niż się obejrzycie.
Byli muzykami, byli, lecz poumierali.
Czy kto pamięta ich twarze, pamięta jak grali?
Dziś są dawni muzykanci niepotrzebni w świecie.
Was świat też nie potrzebuje, lecz tego nie wiecie.
Niech los smutny muzykantów będzie dla was przestrogą.
Świat omija małe wioski, pędzi swoją drogą.
Byli muzykami, byli, ale się skończyli.
Grali, pili, śpiewali, ślad pozostawili.
Co też Maria robi, w czasie, gdy nic nie robi?
Kiedy już swoją pracę zdąży do końca zrobić?
Co też Maria robi, w czasie, gdy nic nie robi?
Czy jest coś poza pracą, co ją bardziej obchodzi?
I czy potrafi przerwać i chwilę nic nie robić?
Co też Maria robi, kiedy robić przestanie?
Czy musi ciągle wpadać w to swoje krzątanie?
Czy musi ciągle wpadać w to swoje zakrzątanie?
Czy nie po to się krząta, by coś bez przerwy robić?
Co też Maria robi, w czasie gdy nic nie robi?
Czy musi przestać robić, żeby już nic nie robić?
Czy Maria musi umrzeć, by wreszcie przestać robić?
Stał kościółek z drewna, bez gwoździa jednego.
Znudził się parafianom, zechcieli nowego.
Ludzie, czy to ładnie kościół swój porzucać?
Służył wam kilka wieków, sam teraz musi stać.
…
Czy kto widział, by kościół do grzesznika chodził?
Ale kiedy już przyszedł, grzesznik się nawrócił.
Kościoły, kościoły, w drogę ruszajcie.
Ludzi nawracajcie, nieba przychylajcie.