cytaty z książek autora "Nikołaj Nikulin"
Zadziwiająco różni się podejście człowieka idącego do ataku i tego, który się jedynie przygląda - jeśli samemu nie trzeba umierać, wszystko wydaje się proste: naprzód!
Podczas wojny człowiek traci wszystko, czym żył dotąd - rodziców, żonę, dzieci, majątek, książki, przyjaciół, swoje środowisko. Otrzymuje odzierający go z indywidualności mundur i broń, aby czynić zło. Jest bezbronny wobec dowódcy, prawie zawsze niesprawiedliwego i pijanego, który zmusza go do wybryków, gwałtów i zabójstw. Innymi słowy, człowiek traci na wojnie ludzkie oblicze i staje się dzikim zwierzem: żre, śpi i zabija.
Wojna to najpodlejszy przejaw ludzkiego działania, który wydobywa z głębi naszej podświadomości wszystko co haniebne. Na wojnie za zabicie człowieka otrzymujemy zamiast kary - nagrodę. Wolno nam niszczyć dobre, które ludzkość tworzyła przez wieki. Wojna zamienia człowieka w drapieżnika, który wciąż zabija.
Porażająca jest różnica między pierwszą linią, gdzie leje się krew, stale towarzyszy ci cierpienie i śmierć, nie możesz podnieść głowy spod gradu kul i odłamków, gdzie panuje głód i strach, praca ponad siły, upał latem, mróz zimą,gdzie nie daje się po prostu żyć – a tyłami. Tu jest inny świat. Tu są sztaby, ciężki sprzęt, maszyny, miedsanbaty. Niekiedy dolatują tutaj pociski albo samolot zrzuci bombę. Zabici i ranni są rzadkością. To nie wojna, a kurort! Ci, którzy walczą na pierwszej linii – to nie są żołnierze. To skazańcy. Jedynym ratunkiem dla nich jest odniesienie ran. Ci, co są na tyłach, zostaną pośród żywych, jeśli nie przerzucą ich na pierwszą linię, kiedy wyczerpią się szeregi nacierających.
Przeżyją, wrócą do domów i z czasem staną się podwaliną organizacji weteranów. Wyhodują brzuchy, dorobią się łysiny, udekorują pierś pamiątkowymi medalami, orderami i będą opowiadać, jak bohatersko walczyli, jak rozgromili Hitlera. Nawet sami w to uwierzą! Pogrzebią szlachetną pamięć o tych, którzy naprawdę walczyli i zginęli. Wojnę, o której sami wiedzą niewiele, przedstawią w romantycznej aureoli. To, że wojna oznacza strach, śmierć, głód, nikczemność – odejdzie na drugi plan. Zaś prawdziwi żołnierze frontowi, których można policzyć na palcach jednej ręki, nawet ci oszalali, kalecy, będą trzymać buzie na kłódkę. Dowódcy, którzy również w większości przeżyją, pogrążą się w kłótniach: ten walczył dobrze, ten słabo, a gdyby posłuchano mnie!Najpodlejszą zaś rolę odegrają dziennikarze. Na wojnie zbierali swój kapitał na trupach, żywili się padliną. Siedzieli na tyłach i tworzyli swoją perfumowaną propagandę. Po wojnie zaczęli wydawać książki, w których wszystko przekręcali i usprawiedliwiali, zapominając o podłości, która była podstawą życia frontowego. Wszystko, co niewygodne, zatuszowali i zalakierowali.
W czasie wojny szczególnie ostro objawiła się podłość ustroju bolszewickiego. Tak jak w czasach pokoju, na froncie też odbywały się areszty i egzekucje najbardziej pracowitych, uczciwych, inteligentnych, aktywnych i mądrych ludzi – tyle, że w jeszcze bardziej otwartej obrzydliwej formie.
Na początku wojny armia niemiecka weszła na nasze terytorium jak rozpalony nóż w masło. By zatrzymać jej pochód, nie znaleziono innych środków niż zalanie ostrza tego noża krwią. Stopniowo zaczął rdzewieć i tępić się, poruszał się coraz wolniej. A krew lała się i lała. Tak stopniały oddziały leningradzkich ochotników. Dwieście tysięcy najlepszych ludzi, kwiat tego miasta. W końcu nóż zatrzymał się. Był jednak solidny, cofnąć go nie było można. I przez cały 1942 rok krew lała się nadal, pomalutku nadżerając to straszliwe ostrze. Tak wykuwało się nasze przyszłe zwycięstwo.
Poszedłem do lekarza, lekarz mówi: proszę pić żelazo...Przyszedłem do domu, przepiłem żelazne łóżko, ale lepiej mi się od tego nie zrobiło...
Zawodowa armia wyginęła na początku wojny. Nowe formacje miały broni ledwie ledwie, amunicji jeszcze mniej. Doświadczonych dowódców można by policzyć na palcach jednej ręki. Szli w bój niewyszkoleni poborowi … „Atakować!” – rozkazuje Gospodarz z Kremla. „Atakować!” - dzwoni generał z ciepłego gabinetu. „Atakować!” – krzyczy pułkownik z solidnej ziemianki. I podnosi się setka Iwanów, i brnie w głębokim śniegu w krzyżowy ogień niemieckich karabinów maszynowych. Niemcy w ciepłych, drewnianych stanowiskach ogniowych, najedzeni i pijani, bezczelni, wszystko przewidzieli, wyrachowali, wszyscy walą, walą równo jak pod kreskę. Ale i wrogowi nie było łatwo. Niedawno jeden niemiecki weteran opowiedział mi, że wśród kaemistów z ich pułku były przypadki szaleństwa. To nie takie proste zabijać ludzi szereg po szeregu – a oni wciąż idą i idą, i końca nie widać.
Wojny zawsze zamieniały ludzi w nawóz, który użyźniał glebę przyszłości. Poległych zapominano natychmiast, zawsze byli tylko zbędnym balastem dla pamięci.
Gdyby Niemcy zapełnili nasze sztaby szpiegami, a oddziały dywersantami, jeśli nastąpiłaby masowa zdrada i wróg opracowałby detaliczny plan rozbicia naszej armii, nie udałoby mu się osiągnąć takiego efektu, jaki był wynikiem idiotyzmu, tępoty, braku odpowiedzialności dowódców i bezradnej uległości żołnierzy.
W czasie wojny Gospodarz (Stalin) nałożył na Jakucję ogromny plan dostaw zboża. Miejscowy naczelnik, który wykazał niemożność wypełnienia tegoż planu, został zwolniony i aresztowany jako wróg ludu. Z centrali przyjechał inny, który nakazał konfiskatę wszystkich zapasów zboża – do czysta. Dostał order. Zimą zaczął się masowy głód i prawie jedna trzecia ludności wymarła, pozostali przeżyli z ledwością. Plan został wykonany, armia zaopatrzona w zboże. A ludzie? Przyszli na świat nowi i teraz jest ich jeszcze więcej. Mądry Gospodarz wiedział, co robi, wypełniając historyczną konieczność.
Zrozumiałem, że strach, który wciskał mnie w ziemię i zmuszał do rwania jej paznokciami i szeptania spontanicznych modlitw, był zwierzęcy, a całą swoją człowieczą duszą byłem już po drugiej stronie. Pojąłem, że mój maleńki i słaby duch już dawno umarł. Odszedł wraz z tymi, którzy już nigdy nie wrócą. Dotarło do mnie, że jeśli przetrwam tę wojnę, niczego to nie zmieni. Na zawsze zostanie przepaść między mną a nurtem życia, wszystko straci sens, przygniecione ciężarem przeszłości. Zrozumiałem wreszcie, że moje miejsce jest tu, w tym dole, obok innych dołów, w których leżą podobni do mnie.
Żołnierska ofiara z życia nie została zauważona. Wedle koncepcji szerzonej przez aktywistów politycz- nych, nasza armia – najlepsza na świecie – walczyła bez strat. Miliony ludzi, którzy po- legli na polach bitew, nie odpowiadały temu schematowi. Zwalano ich jak padlinę do dołów i oddziały grzebalne przysypywały je ziemią albo gnili tam, gdzie zginęli. Mówić o tym było niebezpiecznie, mogli postawić pod murem „za defetyzm”. Ta oficjalna kon- cepcja żyje nadal i jest mocno zakorzeniona w świadomości naszego narodu. A archi- wa, spisy poległych i plany pochówków stanowią ścisłą tajemnicę państwową.
Wojna zmienia człowieka w drapieżnika, który wciąż zabija. Najgorsze jest to że ludzie nie mogą się obejść bez wojny. Zakończywszy jedna, natychmiast zabierają się do przygotowania kolejnej.
Odbywało się głupie, bezmyślne mordowanie naszych żołnierzy.
Łatwo to pisać kiedy minęły cale lata, kiedy zarosły leje po bombach w Pogostju kiedy prawie wszyscy zapomnieli te maleńką stacyjkę.
I już przytępiły się smutek i rozpacz które tam przeżyliśmy.
Opisać tej rozpaczy nie da się i rozumie ją jedynie ten, kto sam doświadczył konieczności by po prostu wstać i pójść na śmierć…
nie ktoś inny a właśnie ty…
i nie kiedyś a teraz… w tej minucie.
Musisz iść w ogień gdzie w najlepszym razie zostaniesz lekko ranny, a w najgorszym albo urwie ci szczękę, albo rozwali brzuch albo wybije oczy..
właśnie tobie!
chociaż tak chcesz żyć,
tobie !
choć masz tyle nadziei
tobie!
choć się jeszcze nie nażyłeś, niewiele zobaczyłeś
tobie!
choć wszystko przed tobą masz 17 lat,
powinieneś być gotów umierać nie tylko teraz, lecz stale.
Dziś ci się udało śmierć przeszła obok ale jutro znów trzeba iść do ataku znów trzeba ginąć,
i nie heroicznie a bez pompy, bez orkiestry i przemówień w brodzie i smrodzie.
Twojej śmierci nikt nie zauważy, legniesz w wielkim stosie trupów przy torach kolejowych i zgnijesz zapomniany przez wszystkich w lepkich bagnach Pogostja
biedni są rosyjscy mężczyźni….
…Tak ginął naród rosyjski a przede wszystkim jego dusza.
Obserwując weteranów ze swojej jednostki, i nie tylko, zauważyłem, że większość z nich ma skostniałe poglądy. Po pierwsze, przy życiu pozostali głównie żołnierze tyłowi i oficerowie - nie ci, których posyłano do ataku, lecz ci, którzy posyłali. I polityczni. Ci ostatni to stalinowcy z przekonania, nie są w stanie ocenić wojny obiektywnie. Tępota, nasilona sklerozą, jest nie do pokonania. Zaś ci, którzy analizują przeszłość (i takich jest niemało), już nigdy nie pozbędą się traumy wywołanej strachem. Oni nie paplają po próżnicy i zachowują milczenie. Ja również te zdania pisze z przemożnym strachem, że dostanę za swoje.
Okazało się że najechaliśmy na minę przeciwpancerną. Z dwudziestu jeden ludzi zostało dwóch-ja i jeszcze jeden lekko ranny. Siedemnastu ludzi nie odnaleziono. Tylko przypadkowo, około 40 metrów od miejsca wybuchu, znalazła się noga z kawałkiem brzucha. Spadła na ziemiankę dowódcy batalionu piechoty.