cytaty z książek autora "Izabela Kawczyńska"
Wyznawała prostą życiową zasadę - co nas nie zabija, to nas wzmacnia. Tyle, że to nieprawda - to nas zabija na raty.
Nie potrafiłam zrozumieć matki. Czy kobiety naprawdę marzą tylko o tym, żeby być czyjąś żoną? W zamian za złotą obrączkę będą gotować obiady, ścielić łóżko, rozkładać nogi i pastować buty. W szpitalach, zimnych jak kostnice, urodzą tuzin aniołków o błękitnych oczach; bez narzekania. Gdyby ktoś mi wówczas powiedział, że ja także zechcę się bawić w małżeństwo, z pewnością nie potrafiłabym w to uwierzyć. Jak mało wiedziałam o sobie. Jak wiele miałam się jeszcze dowiedzieć.
Potrzebowałyśmy pieniędzy, więc matka zatrudniła się w fabryce guzików, gdzie od ósmej do szesnastej wypruwała sobie dla mnie żyły. Jako dziecko, oglądając jej nadgarstki, zastanawiałam się, jak ona to robi, że nie ma po tym śladu, nic, nawet najmniejszej blizny. Wtedy nie wiedziałam jeszcze, że najcelniejszą bronią jest język - zabija bez rozlewu krwi.
Umarł Maciek, umarł, już leży na desce, gdyby mu zagrali podskoczyłby jeszcze".
Czas upodobnił się do serii ruchów w szachach, z których każdy kolejny umożliwiał następne. Zasypiałam z trudem. Prawie nic nie jadłam. Unikałam matki. Po powrocie z pracy szłam do parku, siadałam na ławce i gapiłam się w niebo, podczas gdy Jezus płoszył wypłowiałe od słońca gołębie. Potrzebowałam powrotu do życia. Potrzebowałam atropiny, żeby wprawiła w ruch moje ptasie serce. Zaprawdę czułam się bezdomna...".
Ten świat nie był mój - już nie mój - i rozsądniej było trzymać się z daleka od ślubów, chrztów i innych szczęść ludzkich; zresztą świat lepiej sobie radził beże mnie".
Wszyscy jesteśmy mordercami w świecie, w którym łotrostwo jest cnotą, a przemoc jest prawem.
Niewiele wspólnego mam z ludźmi. Odkąd pamiętam, jestem jak lalka. Potrafię chodzić, sikać, mówić. Jeśli nacisnąć właściwy guzik, wołam: „mama!”, „tata!”, śmieję się, albo płaczę. Dobra ze mnie lalka. Udaję coś żywego, porządnie udaję. Robię to tak, że diablo boli.