cytaty z książki "Klub włóczykijów"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Każdy uczeń ma mózg z początku zaczopowany. Niektórzy mają tylko małe korki i wystarczy ich trochę stuknąć, a przypływ wiedzy już się rozpoczyna, inni mają solidne czopy i potrzebują mocnego uderzenia. Ja sam byłem porządnie zaczopowany pod względem chemii.
- Jak ci poszło? - zapytał, spostrzegłszy w lustrze wchodzącego Nieszczególnego.
- Nieszczególnie - odparł Nieszczególny - to znaczy ogólnie pomyślnie, ale w pewnych szczegółach nieszczególnie.
- (...) Jestem ogólnie sfrustrowany - wyjaśnił brodaty młodzieniec - Jest to smutek ontologiczny, eschatologiczny i diaboliczny, który nie przeradza się w płacz, lecz kąsa mnie na sucho.
- Zdumiewająca architektura, nie sądzi pani? - westchnął, zdradzając tego dnia po raz n-ty podejrzaną niezbieżność wzroku, jakby powiedzieli okuliści. Polegała ona na tym, że podziwiając wieżę, Pirydiopolit patrzył na Joannę. Jest to dość częste zaburzenie postrzegania, właściwe wiekowi młodzieńczemu.
- Spłynęło na mnie genialne olśnienie. Mniej więcej raz na dziesięć lat doznaję takiego olśnienia. Tłamszona w archiwum energia kumuluje się we mnie, gromadzi, zagęszcza i spręża, po czym wybucha niespodziewanie i wtedy staję się na kilka minut genialny.
Dalej jedź tamtędy, zapamiętaj!
Wiśnię i masło po drodze spożyj,
odpoczniesz sobie pod klonem.
Lecz gdybyś zechciał w inną jechać stronę,
od wilka bieżaj, na radość nie zważaj,
lecz obróć się na dąb czołem.
Klon znajdziesz za dębem i za dołem.
- Do czego to podobne?! Jesteście na łonie przyrody, wokoło jodłowe powietrze, którym oddychał wielki pisarz, Żeromski, a wy, obywatele, dusicie się w zaduchu. To niehigieniczne!
- (...) Mam nadzieję, że wiesz, kim był dziadek Hieronim, Kornelu?
- On... on zdaje się był solidnie stuknięty - wyjąkał Kornel.
- Jak oni cię wychowują - załamał ręce Dionizy - żadnego poszanowania dla tradycji.
- (...) mój brat jest trochę roztargniony, ale ma za to refleks i szczęście.
- To prawda - powiedział stryj, przykładając nowy kompres. - Jeśli po tym wszystkim, co twój brat wyrabiał na szosie, jeszcze żyjemy, to znaczy, że ma szczęście. A największe szczęście ma, że nie udusiłem go jeszcze. Tak, pan jest szczęściarzem, młodzieńcze.
Niektórzy turyści lubią chować flaszki i pudełka po konserwach pod kamieniami - zamruczał ze złością - wydaje im się, że jak flaszkę schowają pod kamień, to już są bardzo porządni, a to przecież tak samo, jakby u siebie w domu śmieci chowali pod kanapę!
Choć burza huczy wkoło nas, do góry wznieśmy skroń.
Nie straszny dla nas burzy czas, boć silną przecież mamy dłoń.
- (...) jak w ogóle pan mógł zostać inżynierem!
- Przez roztargnienie, proszę pana - wyznał brat Pirydiona.
- Nie rozumiem.
- Mój brat, zgłaszając się na studia wyższe, wypełnił omyłkowo nie ten formularz, co trzeba. Zanim się zorientował, było już za późno. Musiał zdawać na politechnikę - wyjaśnił Pirydion.
- Ściśle mówiąc, chodzi tu nie o kwiat, ale raczej o cały bukiet wybitnych osobistości skupionych, że tak powiem, we flakonie Tepe i Ekape, czyli Towarzystwa Popierania i Eksploatacji Kultury Pułtuskiej, zrzeszającego naszych wybitnych magistrów, doktorów, profesorów, dentystów i sadystów.
- Sadystów?! - wzdrygnął się odruchowo stryj.
- Niech się pan nie dziwi. Sadyści rozmnożyli się ostatnio w naszym mieście i okolicy na skutek pomyślnej koniunktury.
- Co za młodzież współczesna! - załamał ręce. - Niechże pan się weźmie nareszcie w garść i będzie mężczyzną, brodaty młodzieńcze!
- Nie mogę. Ja mam teraz lęki i jestem rozstrojony. A w ogóle słabo mi - Polipirydion położył się na ściernisku.
- Obawiam się, że niełatwo będzie odnaleźć Rocha w tej ciżbie - zamruczał stryj Dionizy.
- Och, to nic trudnego - wzruszył ramionami Kornel - trzeba tylko posłuchać, gdzie śpiewają. Roch uwielbia chóralne pienia przy ognisku.
- Słyszę muzykę i śpiewy w wielu miejscach - odparł stryj.
- To nic. Wystarczy posłuchać, gdzie śpiewają rzewnie - powiedział Kornel. - Na przykład: „Góralu, czy ci nie żal”. Roch zawsze zmusza swoich ludzi do śpiewania „Górala”. On jest bardzo sentymentalny i staroświecki, stryju.
- Czy państwo muszą narzucać się wokalnie? - rozległ się oburzony głos i z ziemi podniósł się barczysty, młody człowiek w rozchełstanej wiatrówce.
- Stryju - szepnął - czy stryj przypadkiem po drodze nie rąbnął sobie kielicha?
- Co takiego?! Jak śmiesz, Rochu! - wykrzyknął oburzony Dionizy.
- Cicho... pobudzi stryj obóz - przestraszył się Roch - prawdę mówiąc, nie czuję zapachu alkoholu. Ale w takim razie - stropił się jeszcze bardziej - w takim razie może stryj... czy stryja często boli głowa?
- Doktor Kadryll jest wprawdzie przestępcą, ale kocha kwiaty. To właśnie jest wzruszające.
- Widzę, że twoje dziwactwa poczyniły zatrważające postępy. Co za nieszczęsna rodzina! Wszyscy jesteście opętani! - westchnęła Pelagia. - Całe szczęście, że przynajmniej ja pozostałam normalna. Zginęlibyście beze mnie i ty, Kornelu, dziecko moje...
- Tak jest, ciociu.
- Ale co będzie, jak umrę? Strach pomyśleć.
- Nie umrze ciocia.
- Być może - powiedziała Pelagia. - Po zastrzyku tego przestępcy czuję się zupełnie nieźle.
- (...) Mam względy dla starszych dam cierpiących na migreny.
- Zwłaszcza, gdy cierpią przez ciebie - zauważył złośliwie Kornel.
- Dziadzio Hieronim miał nadzwyczajną skłonność do zagadek - zauważył Kornel.
- Mój chłopcze, chodziło przecież o zabezpieczenie odkrycia przed wzrokiem niepowołanych.
- Ale żeby takie szarady! Kto to zrozumie!
- Hieronim liczył na nieprzeciętną inteligencję swego potomstwa.
- I chyba się przeliczył - zauważył złośliwie Kornel.
- Mam nadzieję, że to nie Płońsk?
- Ja też, proszę pana - odpowiedział młodzieniec. - W Płońsku już dzisiaj byliśmy.
- Dwa razy - zauważył raczej ozięble archiwariusz - i mam nadzieję, że nie
przyjechaliśmy tam po raz trzeci.
- Chyba nie - rzekł niepewnie brodaty kierowca.
- Przecież mówisz, że bratu nie wyszedł wynalazek.
- Nie wyszedł mu taki, jak chciał. Bo on chciał wynaleźć specjalną suwmiarkę... no wie pan, do mierzenia różnych otworów, ale był trochę roztargniony i wyszedł mu niechcący uniwersalny klucz.
- Do konserw?
- Do wszystkiego.
- Jeśli to był naprawdę klucz uniwersalny i dostał się w ręce złodziei, to żaden już zamek na świecie nie jest pewny! Uniwersalne zagrożenie! Uniwersalny klops!
- Oczywiście. Dlatego brat mój ma uniwersalne poczucie winy, ilekroć słyszy o jakimś włamaniu. Pan rozumie teraz jego frustracje i depresje. Każdy by się załamał na jego miejscu. To straszne obciążenie dla psychiki, proszę pana, a pan mu jeszcze dokucza.